Inauguracja sezonu 2016
Sobota, 30 stycznia 2016
· Komentarze(1)
Kategoria 00. Treningowo
W końcu trzeba go rozpocząć. Planowałem o wiele wcześniej, jednak tak to już jest z tym planowaniem.. Dlatego póki co nie wyznaczyłem ani jednego celu na ten rok. Po prostu chcę się cieszyć z jazdy :) i tyle.
To już 34 dni od ostatniego kręcenia.. :( Ostatnio taka długa przerwa trafiła mi się zimą 2013 roku, kiedy to w ogóle nie kręciłem w okresie zimowym! Owszem dużo w tym winy niesprzyjającej aury. Było jednak w tym czasie jedno "okienko", była możliwość pokręcenia, niestety odezwały się słabości organizmu i nie miałem możliwości skorzystania z niego. Żona jednak nie traciła wiary we mnie - oto co spotkałem pewnego dnia wracając po pracy.
Zmotywowany, wygłodniały od tygodnia śledziłem prognozę pogody, która na sobotę zapowiadała się całkiem znośnie pod względem temperatury, braku opadów, zachmurzenia. Bylo jednak małe "ale" - oczywiście wiatr. Wiało jak chol..a. Ale w tym okresie nie wybrzydzamy i jedna z kategorii może nie spełniać warunków. Przygotowania przypominały te sprzed trasy ponad 200 kilometrowej ;)
Węgiel musi być!
Umawiam się z Pawłem, który zaproponował Księżą Górę, ja dodałem do tego kółeczko wokół lotniska. Całkiem ambitnie po takiej przerwie.
Niewiarygodne, ale pierwsze 5 km to ... zapoznanie się z rowerem. Kolejne kilometry to już czysta przyjemność z jazdy. Poniekąd dlatego, że jeszcze nie mieliśmy okazji zmagać się z wiatrem, który jak dotąd nie przeszkadzał, a wręcz czasami pomagał.
Pierwszy cel zaliczony.
Widok na Radzionków z Księżej Góry
Nie był może zbyt trudny (40 m przewyższenia) , ale zawsze :).
Następnie pokręciliśmy w stronę lotniska, po drodze spotykając kolarza z Będzina, z którym zamieniliśmy kilka zdań następnie pomagając sobie jazdą gęsiego (tzn. ja się nie wybijałem - nie czułem się na siłach do zmiany :/)
Powrót z pętli wokół lotniska to była makabra. Przez większość czasu walka z wiatrem. Mimo jazdy gęsiego często prędkość oscylowała 18-20 km/h.
Jednak udało się. Pierwszy wypad w tym roku zaliczony :) W sumie nie taki łatwy: niemal 69 km i 367 m przewyższeń.
To już 34 dni od ostatniego kręcenia.. :( Ostatnio taka długa przerwa trafiła mi się zimą 2013 roku, kiedy to w ogóle nie kręciłem w okresie zimowym! Owszem dużo w tym winy niesprzyjającej aury. Było jednak w tym czasie jedno "okienko", była możliwość pokręcenia, niestety odezwały się słabości organizmu i nie miałem możliwości skorzystania z niego. Żona jednak nie traciła wiary we mnie - oto co spotkałem pewnego dnia wracając po pracy.
Zmotywowany, wygłodniały od tygodnia śledziłem prognozę pogody, która na sobotę zapowiadała się całkiem znośnie pod względem temperatury, braku opadów, zachmurzenia. Bylo jednak małe "ale" - oczywiście wiatr. Wiało jak chol..a. Ale w tym okresie nie wybrzydzamy i jedna z kategorii może nie spełniać warunków. Przygotowania przypominały te sprzed trasy ponad 200 kilometrowej ;)
Węgiel musi być!
Umawiam się z Pawłem, który zaproponował Księżą Górę, ja dodałem do tego kółeczko wokół lotniska. Całkiem ambitnie po takiej przerwie.
Niewiarygodne, ale pierwsze 5 km to ... zapoznanie się z rowerem. Kolejne kilometry to już czysta przyjemność z jazdy. Poniekąd dlatego, że jeszcze nie mieliśmy okazji zmagać się z wiatrem, który jak dotąd nie przeszkadzał, a wręcz czasami pomagał.
Pierwszy cel zaliczony.
Widok na Radzionków z Księżej Góry
Nie był może zbyt trudny (40 m przewyższenia) , ale zawsze :).
Następnie pokręciliśmy w stronę lotniska, po drodze spotykając kolarza z Będzina, z którym zamieniliśmy kilka zdań następnie pomagając sobie jazdą gęsiego (tzn. ja się nie wybijałem - nie czułem się na siłach do zmiany :/)
Powrót z pętli wokół lotniska to była makabra. Przez większość czasu walka z wiatrem. Mimo jazdy gęsiego często prędkość oscylowała 18-20 km/h.
Jednak udało się. Pierwszy wypad w tym roku zaliczony :) W sumie nie taki łatwy: niemal 69 km i 367 m przewyższeń.