Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2016

Dystans całkowity:279.60 km (w terenie 0.10 km; 0.04%)
Czas w ruchu:11:12
Średnia prędkość:24.96 km/h
Maksymalna prędkość:45.53 km/h
Suma podjazdów:1303 m
Maks. tętno maksymalne:165 (87 %)
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:69.90 km i 2h 48m
Więcej statystyk

Liswarta - pierwsza setka AD 2016

Sobota, 27 lutego 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Kolejne okienko pogodowe tej zimy (chociaż mam wrażenie, że rok temu było ich więcej - chyba, że akceptowałem jazdę w trudniejszych warunkach), wykorzystałem na przejechanie pierwszej setki w tym roku. Nie planowałem jej, chociaż przyznam że w głowie gdzieś tam się pojawiała myśl zaatakowania.

Oczywiście znowu wiał dosyć silny wiatr, chyba najlżejszy w porównaniu do ostatnich wypraw, ale w pewnych miejscach mocno utrudniał szybkie kręcenie. Jadąc z Boruszowic do Tworoga z wiatrem wiejącym w plecy w Brynku Pan policjant mierzył mi prędkość ;P - a może samochodowi za mną? Tak, czy inaczej zamieniliśmy słowo, jak go mijałem.

Od Tworoga  było już gorzej. Wiatr nie pomagał, a momentami miałem wrażenie, że wręcz przeszkadzał. W Koszęcinie krótka wizyta w sklepie (ból głowy) i jadę dalej.

W końcu wjeżdżam do Parku. Tam robię krótką przerwę na banana i ciastko.


Jest tutaj bardzo dużo ciekawych szlaków - koniecznie muszę tu przyjechać na góralu! Większość z nich niestety nie nadaje się na szosę. Mimo wszystko jest gdzie popedałować szosą.



Wracając walczę z wiatrem :( tętno 165, a na liczniku... 18 km/h. No ale czegóż się spodziewać, mamy luty czyli początek sezonu.. trzeba będzie popracować nad formą. Chociaż widzę, że baza jest dobra.

Kierując się do domu krajówkami napotkałem oczywiście kilku debili mijających mnie w odległości mniej niż 50 cm. Skandal!

Na koniec musiałem dokręcić, żeby była setka. Trasa sztucznie wydłużona, a w końcówce dodatkowo odcięło mi prąd.. Dokręcając do setki ledwo wciągałem rower i siebie na podjazdy. Mięśnie są jeszcze miękkie jak gąbka na tym etapie sezonu. Ale popracujemy nad tym.

Walentynkowo - niedzielny trening

Niedziela, 14 lutego 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
W sobotę niestety nie było dogodnych warunków na kręcenie. Nocą padał deszcz, który w ciągu dnia powracał - generalnie nieprzyjemnie. Wolałem zostać w domu, chociaż co niektórzy bikerzy zrobili ciekawe trasy. Ja szykowałem się na niedzielę. Nie chcę ponownie pisać o wietrze, ale spójrzcie na prognozę siły wiatru na niedzielę:

meteo.pl
"Prognoza została udostępniona nieodpłatnie przez serwis meteo.pl prowadzony przez ICM, Uniwersytet Warszawski. Wyniki uzyskano przy użyciu oprogramowania Met Office. Material produced using Met Office Software"

Mając na uwadze ostatnią walkę, kiedy to wracałem do domu pod wiatr, teraz postanowiam stawić mu czoła na początku treningu. Czyli jadę na południe - do Gliwic. Jeszcze sobotnim wieczorem ułożyłem w głowie całą trasę.

Oczywiście prognoza się sprawdza. Jadąc krajówką do Gliwic (ostatnio musiałem jechać wcześniej, gdyż ruch dzisiaj był zdecydowanie większy - te niedzielne podróże na obiady) przez 20 km walczyłem z wiatrem. Na szczęście forma rośnie, więc nie toczyłem się 20 km/h ;). Dolny chwyt też robi swoje. ;)

Po niecałej godzinie stoję przed najwyższą (111 m wysokości) istniejącą konstrukcją zbudowanej w całości z drewna na świecie!!!

Radiostacja gliwicka
Radiostacja Gliwice

Banan, herbata z cytryną (jeszcze ciepła). Jadę dalej.

Przez ok. 20 min krążę po Gliwicach, by następnie wjechać w dzielnicę przemysłową - Łabędy. "Żywego ducha" nie widzę przez dobre 15 min. Dziwnie..
Następnie trafiam na krajową 40-stkę, którą jadę do Niewiesza. Tam skręcam w stronę Toszka. Droga bardzo przyjemna, dobry asfalt, kilka wzniesień i ..... wiatr w plecy ;).  

W Toszku odpoczynek na rynku. Natknąłem się tam na przyszłych beneficjentów 500+ o wątpliwej kulturze - chrząknięcia, charknięcia i spluwania Pana trzymającego w jednej ręce wózek, w drugiej papierosa było słychać chyba na całym rynku, a w momencie gdy jedno z trójki jego dzieci wywróciło się biegając po środku rynku powiedziało tłumacząc się:
- jest ślisko,
"ojciec" odpowiedział:
- śliskie to są kobiety.
- co? - zapytał kilkuletni chłopak podnosząc się z wybrukowanego placu,
- jajco! - skwitował "ojciec".

Ręce opadają.... :(

Staram się nie myśleć o podobnych przypadkach. Banan, pyszne ciastko owsiane i jadę w kierunku domu.

Kilkanaście km przed domem widzę już osiedle, kościół, znajome kominy. Pokonuję kolejne wzniesienia, które w sumie złożyły się dzisiaj na 475 m przewyższeń.

Jest dobrze, na rowerze czuję się coraz lepiej. Ciekaw jestem, na ile luty pozwoli wybrać się na kolejne wycieczki.

Niedzielny trening

Niedziela, 7 lutego 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Pogoda nadal rozpieszcza, trzeba pokręcić. Tuż przed południem wskakuje na szosę. Cel to pokonanie ok. 70 km w średnim tempie.

Wcześniej wytyczam trasę, której nie modyfikowałem w trakcie jazdy. Wiedziałem, że powrót może być cięzki z powodu wiatru. Jednak powoli zaczynam przyzwyczajać się do niego (pow. 5 m/s, w porywach ponad 10 m/s). Liczę na to, że jadąc drogami położonymi w lesie choć trochę będę osłaniany przez pobliskie drzewa.

I tak na początku pokonuje ponad 40 km bez przerwy, docierając do Koszęcina (jadąc przez Świerklaniec). Tam robię krótką przerwę, jak dotąd wiatr przeszkadzał jedynie przez ostatnie 10 km - na dodatek wiał z lewej strony. Teraz miałem przed sobą walkę z wiatrem wiejącym z przodu. Za miejsce postoju wybrałem oczywiście Kompleks Pałacowo - Parkowy, gdzie siedzibę ma Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk". Na dziedzińcu założyciel zespołu Stanisław Hadyna zamyślony zerka na pałac.



Niestety mimo niewątpliwego uroku tego miejsca, panował tutaj głównie wiatr i powiewające liście.



Posilony pysznymi orzechowo-czekoladowymi owsianymi ciasteczkami żony oraz bananem postanawiam rozpocząć podróż powrotną i walkę  żywiołem.

Początek był niemiłosiernie ciężki. Droga, wokół las i wiatr, który znalazł sobie tunel w postaci tej przecinki. Na liczniku 22 km/h, na pulsometrze 165. Mięśnie na tym etapie sezonu są jak wata... Po 12 km kolejny postój, nieco krótszy. Wcinam kolejnego banana.. 

Zdaje się, że "węgiel" ukryty w ciasteczkach zaczyna spełniać swoją rolę. Czuję, że nogi zaczynają pracować i mimo wiatru prędkości są już wyższe. Jednak do domu wracam mocno zmęczony dzisiejszą trasą, a pewnie wczorajsza też zrobiła swoje.
Profil może nie jest za ostry, jednak ponad 250 m przewyższeń zaliczyłem.
veloviewer

Rowerowa sobota

Sobota, 6 lutego 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Jest dobrze, nadszedł kolejny weekend i można pokręcić. Chociaż jeszcze w piątek rano pogoda nie wskazywała na to, aby możliwe było wyciągnięcie szosy.


Rowerowych akcentów było dzisiaj jednak więcej. Kolega Maciek zaprosił mnie na wycieczkę, aby wspólnie ocenić potencjalny nabytek - rower Kellys. O 7:15 ruszamy do Bielska, gdzie mamy przyjrzeć się używanemu "góralowi". Jak się okazuje wymianie podlega łańcuch, płyn w hamulcowy oraz serwis amortyzatora. Mimo wszystko oferta jest ciekawa, wysoka klasa osprzętu na całkiem fajnej ramie.. Po krótkich negocjacjach finalizujemy transakcję i wracamy z rowerem w bagażniku :)


Po obiedzie wskakuję na szosę i postanawiam wykręcić kółeczko po trasie treningowej. Założenia na dzisiaj to tętno 140-150, którego oczywiście nie dotrzymałem. Każdy podjazd na stójce, co od razu zwiększa tętno do 160. Wiatr może nieco przeszkadzał, jednak nie było źle.