Po wymianie baterii nadal odczyty nie są poprawne. Objawy - jakby czujnik się wieszał. Określona wartość pulsu potrafi nie zmieniać się przez dłuższą chwilę.. Wyglądało to tak:
Kolejny przejazd trasy treningowej. Zamierzałem przelecieć przez interwały, jednak od początku szwankuje pulsometr. Opaskę mam zsynchronizowaną z komputerkiem i zegarkiem, którego przeważnie również zabieram ze sobą. Wpierw sądziłem, że pada bateria. Jednak obydwa urządzenia przedstawiają identyczne wartości - to nie może być przypadek. Jednak na pewno od baterii trzeba zacząć.
Wyjście z zamiarem odbycia treningów interwałowych, jednak po przy drugim interwale mocy zrezygnowałem. Pierwszy jeszcze jako tako, jednak przy drugim poczułem, że nogi nie pracują odpowiednio. Odpuszczam, trudno - nic na siłę. Reszta trasy treningowej w spokojnym tempie.
Po intensywnym weekendzie w Ustroniu czuję się w miarę zregenerowany - biorąc przynajmniej ostatnie tygodnie, jest to odpowiedni moment aby sprawdzić swoją formę. A więc czasówka tempowa. Do wyznaczonego odcinka testowego poruszam się w niemal ślimaczym tempie, czasami jedynie przeciągając nogę. Po wykonaniu testu (w wyznaczonym zakresie tętna), ponownie przechodzę do typowo tlenowej jazdy. Wyniki czasówki są pozytywne. Ponownie notuję PR, poprawiając wynik o kolejne 20 sek.
Po weekendzie spędzonym w Ustroniu, zbieram się w drogę powrotną do domu. Oczywiście rowerem :). Żona z Mikim jakieś 2h po mnie wyruszają samochodem. Już początkowe kilometry nie należą do najłatwiejszych - czuję w nogach kilometry ostatnich dni.
Po drodze zatrzymuję się na posiłek.
Przede mną jest trochę kilometrów - muszę kontrolować czas. Niby połowa sierpnia, ale dzień jest już wyraźnie krótszy. Nie chcę, żeby zmrok złapał mnie na trasie.
Po śniadaniu ruszam na Pętlę Beskidzką - w tym roku było już Sveti Jure, czas najwyższy zaliczyć parę naszych podjazdów.
Sam przejazd Ustronia i Wisły - bez problemów. Krótko po wyjeździe z Wisły zaczyna się podjazd na Przełęcz Salmopolską, który nie odpuszcza. Jest ciekawie, czuję wczorajszą setkę. Nogi pieką, ale nie odpuszczam - udaje się nawet wyprzedzić kilku bikerów. Kompaktowa korba daje radę, na wcześniejszej brakowałoby kadencji na trudniejszych odcinkach podjazdu.
Chwila przerwy i zjazd do Szczyrku. Następnie Węgierska Górka i kieruję się w stronę Koniakowa. Teraz mam ok 30 km w miarę płaskiej jazdy - Koniaków to drugi z zaplanowanych podjazdów. Nieco krótszy, niby nieco mniejsze procenty od poprzedniego, ale kilometry w poziomie i kolejne metry w pionie wchodzą w nogi.
Do Ustronia dojeżdżam trochę zbombiony. Temperatura i ponad 1600 m pionie dały się we znaki. A jutro trzeba jeszcze wrócić do domu..
Rekordy:
Najdłuższy dystans w ciągu dnia 233,52 km 10.06.2018
Najdłuższy dystans w ciągu m-ca 1 629,23 km 07.2018
Najdłuższy dystans w ciągu roku 7 816,04 km 2017
Największe przewyższenie/wycieczka 1 911 m 2.05.2019
Największa śr, pręd. Pow.100 km 27,84 km/h 26.08.2017
Największa śr, pręd. 50-100 km 28,31 km/h 13.06.2015
Największa śr, pręd. 30-50 km 30,92 km/h 07.08.2018
Prędkość max 71,2 km/h 18.08.2018