Na dzisiaj zaplanowaliśmy z Wojtkiem niecodzienną jazdę - podjazd na
Pradziada, czyli najwyższy szczyt w Sudetach Wschodnich.
Zaczynamy w Karlovej Studance , bardzo malowniczej uzdrodwiskowej miejscowości, gdzie mamy okazję rozgrzać nieco mięśnie przed wyprawą.
Zauważamy też uroczy wodospad.
OK, czas na podjazd. Planując wyjazd, miałem wpierw na myśli podjazd szosą. Jednak ostatnia wyprawa na Górę Św. Anny zrewidowała moje plany. Jadę na MTB, gdzie mam do dyspozycji zdecydowanie lżejsze przełożenia. A więc zrzucam od razu na najniższą tarczę przednią zaczynając niżej z tyłu. Wzniesienie nie odpuszcza nawet na moment, cały czas 6-7%. Krople potu spadają na ramę roweru, Wojtek zaczyna odjeżdżać, jednak cały czas jest w zasięgu wzroku. Po prawie trzech kilometrach wspinaczki, Wojtek odpuszcza. Widzę, że zatrzymuje samochód, rozmawia.. Okazuje się, że to nie ten podjazd ;)
Po zdobyciu ponad 300 m przewyższenia, zjeżdżamy i po krótkiej chwili ponownie jesteśmy w Karlovej Studance. Teraz już na pewno mamy odpowiednio rozgrzane mięśnie ;p
No to zaczynamy właściwy podjazd - profil:
Jest jeszcze ciekawiej. Na liczniku przez pierwsze 6 km ani przez chwilę nie zanotowałem wzniesienia mniejszego niż 6%. Wyprzedzają mnie kolejni kolarze Dario Team jadący na szosówkach. Wojtka już wcześniej straciłem z oczu.
Czytałem o tym podjeździe i wiem, że niedługo powinno być wypłaszczenie, jednak muszę zatrzymać się na przynajmniej 30 sek., żeby rozprostować plecy. Ruszam dalej i jest wypłaszczenie, gdzie można chwilę odpocząć i jednocześnie zobaczyć ile jeszcze pracy przed nami:
Zaczyna się kolejny podjazd. Momentami jest ponad 10%. Na tym odcinku w końcu udaje mi się kogoś wyprzedzić ;) Wyprzedzam kolejno 4 bikerów jadących na MTB. Jest również krótka ścianka, którą pokonuję na stójce, jeszcze kilaset metrów i jestem.
Cały podjazd w 3D
Na górze chwilę odpoczywamy. Czas na zjazd.
Poza krótkim wypłaszczeniem, cały zjazd pokonany bez kręcenia korbą. Wracamy do Karlovej Studanki, gdzie odpoczywamy przy pijalni wody.
Raczymy się zimną wodą. Tutaj nie ma żądnych kubków plastikowych za 1 zł i tym podobne. Wchodzisz, nalewasz, pijesz. Tyle.
Kolejna super wyprawa w tym roku. Co prawda wjazd może nie był najszybszy (chociaż w kategorii MTB 4:1 - wyprzedził mnie jedynie Wojtek), o segmencie na Stravie mogę powiedzieć jedynie - przejechany, to przeżycia pierwszorzędne.
Sam podjazd jest genialny, niemal do ostatnich 100 m nie widać ile jeszcze trzeba pokonać :). Jeżeli wcześniej nie zapoznałbym się z nim, na pewno nie jeden raz poważnie zaskoczyłby podczas wjazdu. To mój pierwszy podjazd drugiej kategorii.