Dwusetka solo

Czwartek, 16 lipca 2015 · Komentarze(5)
Kategoria 01. Wycieczki
Przypominam sobie rok 2009, kiedy odkurzyłem mojego kilkunastoletniego Giant'a oraz Żony "No Name'a" i zaczęliśmy podróżować po okolicy. Były to raczej niedzielne, popołudniowe przejażdżki. W kolejnym roku mój rekord trasy wyniósł 50,5 km.. W 2011 odnotowałem rekord niewiele większy - ponad 60 km. Z resztą w 2012 było podobnie. W 2013 r. pojawiła się pierwsza setka, a dokładnie 128,92 km na Leśnej Rajzie - rajdzie organizowanym przy okazji otwarcia ścieżek rowerowych LR. Wycieczka na pewno przełomowa, w trakcie której poznałem masę ciekawych osób, które zainspirowały mnie do dalszych wojaży i z którymi z wielką przyjemnością pokonuję kolejne kilometry :). W zeszłym roku pamiętna Góra Św. Anny i rekord trasy 141 km.

W tym roku jednym z postawionych celów to pierwsza dwusetka w życiu. Wstępnie próba planowana była na wtorek, jednak zła pogoda pokrzyżowała moje plany. W sumie dobrze się złożyło, bo jeżeli uda mi się uzyskać zaplanowany wynik dystansu uczczę tym samym trzecie zwycięstwo Rafała Majki w Tour de France :).

Ruszam zatem tuż przed siódmą rano. Pierwszy cel to Częstochowa. Jadę od początku "na krótko" i do Koszęcina jest chłodno (14 st. C). Potem Słońce robi już swoje i temperatura szybko rośnie. Pierwszy odpoczynek robię po 41 km. Raczę się przygotowanym własnym izotonikiem: ananas, arbuz, cytryna, miód, woda. Rewelacyjny smak, mam nadzieję że przynajmniej w części będzie tak dobrze działał na organizm, jak smakuje.

Przed 10:00 docieram na Jasną Górę, trochę klucząc po Częstochowie. Wpierw zauważyłem znak, kierujący pielgrzymki - jednak one poruszają się zazwyczaj pieszo, nie rowerami szosowymi. Nie chciałem już zawracać i pokonuję drogą gruntową ok 0,5 km w tempie 15 km/h :(.

W końcu jednak dotarłem, chwila przerwy na Jasnej Górze:

gdzie oczywiście spotykam liczne pielgrzymki.

Obowiązkowa fota na Al. Najświętszej Maryi Panny:


Dalej udaję się do Olsztyna, po drodze spotykam trenujących kolarzy klubu BDC Kolejarz-Jura Częstochowa.

W Olsztynie na ryneczku posilam się i kieruję prosto w stronę Biskupic.


Podjazdy na Jurze oraz temperatura oscylująca wokół 30 st. C dają mi się we znaki i popełniam błąd nawigacyjny - zamiast jadąc w kierunku Żarek, wjeżdżam do miejscowości Poraj. No trudno w takim wypadku będę uciekał z Jury i bliżej domu zdecyduję co robię dalej.


Zalew Porajski

Cały czas dokucza mi delikatny co prawda, jednak i tak wiejący prosto w twarz wiatr. Zmęczenie również daje się we znaki.
Mimo wszystko i tak w miarę szybko docieram do Woźnik, skąd kieruję się w stronę Kalet. Postanawiam jednak pokręcić po okolicy, aby uzupełnić zaplanowaną dwusetkę. Końcówka to walka ze zmęczeniem i .. samym sobą. Ostatnie kilometry takiego dystansu uzupełniając po okolicznych drogach, nie mając innego celu do którego chcemy dotrzeć oprócz założonego dystansu wpływa katastrofalnie na motywację. Mimo wszystko dokręcam tą dwusetkę :)

Od początku miałem szacunek przed tym dystansem, nawet mając na liczniku 120-140 km nie byłem pewien, czy uda się go pokonać. Zawsze coś może się przytrafić, awaria, kontuzja. Jestem zadowolony, że udało mi się przesunąć granicę pokonanego dystansu.
W organizmie ludzkim drzemią wielkie siły i nawet nie zdajemy sobie sprawy ilu z nich nie wykorzystujemy. Jeszcze kilka lat temu dystans 30 km robił na mnie wrażenie, a teraz.. Już zaczynam myśleć o celu na kolejny roku :)


Komentarze (5)

Co do wysokości ... to zależy co ile metrów wysokości urządzenie ma zakodowany zapis. Ja jak potrzebuje to wgrywać trasę do gpsies.com, tam mapa ma bardzo "gęste " poziomice .

Mariotruck 02:57 wtorek, 21 lipca 2015

i tak dalej 3 maj , mało zakrętów i dużo fajnych momentów.

Wojciech 16:38 sobota, 18 lipca 2015

limit dzięki :). Już Wojtek wspominał coś o tym, aby pociągnąć te 200 km na MTB, gdy dowiedział się o mojej trasie. Na pewno warte rozważenia, jednak potrzeba nieco więcej czasu ;).
Zwróć też uwagę na przewyższenia - 928 m. Chociaż endo podaje aż 1200 m, a strava 933 m (skąd taka różnica?!??!?!??!, teraz dopiero ją zauważyłem). Ja jednak konsekwentnie zamieszczam w blogu dane z licznika.
Mariotruck 300 km na MTB to już dosłownie Rzeźnia. Ale zgadzam się, 200 km wymaga samozaparcia, szczególnie pokonując dystans solo.

zapala 19:09 piątek, 17 lipca 2015

Eeeee tam, teraz to zapraszamy do grona trzysetkowiczy na MTB :)
Oczywiście Ogromne Gratki za dystans , obojętnie czy szosa czy góral , to są już odległości które wymagają hartu ducha i wytrzymałości. Jak to mawiam Miodzio z delikatną nutka Rzeźni :)

Mariotruck 12:22 piątek, 17 lipca 2015

Gratulacje! Solo taki dystans chyba gorzej się jedzie bo nie ma Cię kto pociągnąć, z kim pogadać i trzeba liczyć tylko na siebie. Ale za to satysfakcja jest. Propozycja na kolejny cel: ten sam dystans na MTB :-)

limit 08:35 piątek, 17 lipca 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wkeoc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]