Dzień -1 - dojazd do Schroniska Przysłop
Piątek, 6 lipca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria 03. Wisła 1200
Dzień -1 5.07.2018
Pamiętam jak w zeszłym roku jesienią, odczuwałem już trudy sezonu rowerowego (a z perspektywy czasu widzę, że po Ścianie Wschodniej nie pozwoliłem organizmowi odpowiednio się zregenerować) i szukałem wyzwań na jego końcówkę, odezwał się Krzysztof z propozycją udziału w pierwszej edycji ultramaratonu gravelowego Wisła 1200.
Poczytałem, przejrzałem zdjęcia, zapowiedź organizatora ... miałem pewne wątpliwości. Wpierw myśleliśmy o wyprawie na ten rok południową granicą Polski - śladem GMRPD. Obydwa warianty oceniałem wówczas jako duże wyzwanie. Niezależnie od wyboru już we wrześniu wiedziałem, że trzeba będzie solidnie przygotować się do kolejnego roku. Zatem silne postanowienie - biorę się za siebie!
Skończył się sezon rowerowy 2017, dałem organizmowi ok 2-3 tygodni na odpoczynek, po czym rozpocząłem treningi. Plan był taki, żeby w okresie zimowym możliwie dużo popracować nad ogólnym rozwojem, ze szczególnym naciskiem na tzw. mięśnie głębokie, siłę. Ogólny plan na okres połowa października-marzec wyglądał mniej więcej tak:
- poniedziałek - trening obwodowy;
- wtorek - trening siłowy;
- środa - trening obwodowy;
- czwartek - trening siłowy;
- piątek - regeneracja, pływanie;
- sobota i/lub niedziela - przejażdżki rowerowe.
Generalnie plan został zrealizowany - oczywiście nie w każdym tygodniu udawało się zrobić wszystko w 100%, jednak zimę uważam za dobrze przepracowaną.
W marcu trafiłem na książkę "Trening z pulsometrem" Joe Friel'a, która otworzyła mi oczy na wiele aspektów jazdy rowerem, treningu w ogóle. Polecam każdemu. Niestety było już za późno, aby ułożyć kompletny roczny plan treningowy, jednak udało mi się wdrożyć pewne jego elementy :).
Generalnie patrząc na prędkości, liczbę PR"ów segmentów na Stravie , czy też badaną wydolność na czasówkach tempowych, wzrost formy jest zauważalny.
W międzyczasie do naszej dwójki dołącza Marcin. Jest nas zatem trójka - będzie raźniej, większy pociąg i przede wszystkim weselej ;).
Założenia wstępne to zmieścić się limicie 200 godzin. Jak będzie dalej, zobaczymy. Generalnie (przynajmniej w oficjalnych wypowiedziach) nie chcieliśmy się zaginać. Chociaż Marcin wspominał o tym, że fajnie będzie, jak ukończymy w 6 dzień.
Sakwy z bagażem + namiot karimata i śpiwór dało łącznie 11,9 kg.
Tuż po wrzuceniu wszystkiego do sakw, otrzymuję powiadomienie na telefonie o nowym filmie na kanale Rafała Buczka:
https://www.youtube.com/watch?v=KtJaR_1HIfs
Przyznam, że Lucyna miała niezły ubaw porównując moje 11,9 kg do "sakiewek" (?) Rafała... ale kto nie ma w nogach, ten ma w sakwach ;).
Start w piątek o 8:00 spod Schroniska Przysłop. Dlatego już wcześniej zdecydowaliśmy, z czwartku na piątek nocujemy w schronisku, aby wypoczęci ruszyć w trasę.
Podobny plan miało niemal 200 uczestników maratonu, co dokumentuje Bartek.
Żona podrzuca mnie i Krzysztofa do Wisły na parking, skąd dalej ruszamy delikatnym podjazdem do schroniska. Wtedy też orientuję się, że nie wziąłem kamerki.. :(
Krzysztof zaraz po wpisie na listę startową zarezerwował nocleg - mamy zatem "dwójkę" z łazienką (rezerwowana jeszcze przed deklaracją Marcina). Noclegi szybko się "rozeszły", jednak Marcinowi udało się załapać w zamian za kogoś, kto zrezygnował ze swojej rezerwacji. Był to co prawda pokój chyba 10-cio osobowy, ale zawsze. Jakież było jego zdziwienie, jak wieczorem w czwartek popijając piwko dowiedział się o naszej zarezerwowanej "dwójce" stwierdził z kamienną twarzą: "Jaja sobie robicie" :).
Wieczorem kolacja (zapewniona przez organizatora)..
.. odebranie zestawów startowych (czapeczki z numerem startowym, buff, tracker, powerbank, oraz wołowinka)..
.. odprawa. W jej trakcie Leszek Pachulski przypomina główne założenia regulaminu, wskazuje na trudne odcinki trasy (kto je spamięta.. - jestem przekonany, że wtedy niewiele osób było świadomych co ich czeka - łącznie z nami ;) ). Kończy krótkim hasłem:
"Pamiętajcie, że prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu. Prawdziwi mężczyźni żują pszczoły!" :)
Czas na odpoczynek
Pamiętam jak w zeszłym roku jesienią, odczuwałem już trudy sezonu rowerowego (a z perspektywy czasu widzę, że po Ścianie Wschodniej nie pozwoliłem organizmowi odpowiednio się zregenerować) i szukałem wyzwań na jego końcówkę, odezwał się Krzysztof z propozycją udziału w pierwszej edycji ultramaratonu gravelowego Wisła 1200.
Poczytałem, przejrzałem zdjęcia, zapowiedź organizatora ... miałem pewne wątpliwości. Wpierw myśleliśmy o wyprawie na ten rok południową granicą Polski - śladem GMRPD. Obydwa warianty oceniałem wówczas jako duże wyzwanie. Niezależnie od wyboru już we wrześniu wiedziałem, że trzeba będzie solidnie przygotować się do kolejnego roku. Zatem silne postanowienie - biorę się za siebie!
Skończył się sezon rowerowy 2017, dałem organizmowi ok 2-3 tygodni na odpoczynek, po czym rozpocząłem treningi. Plan był taki, żeby w okresie zimowym możliwie dużo popracować nad ogólnym rozwojem, ze szczególnym naciskiem na tzw. mięśnie głębokie, siłę. Ogólny plan na okres połowa października-marzec wyglądał mniej więcej tak:
- poniedziałek - trening obwodowy;
- wtorek - trening siłowy;
- środa - trening obwodowy;
- czwartek - trening siłowy;
- piątek - regeneracja, pływanie;
- sobota i/lub niedziela - przejażdżki rowerowe.
Generalnie plan został zrealizowany - oczywiście nie w każdym tygodniu udawało się zrobić wszystko w 100%, jednak zimę uważam za dobrze przepracowaną.
W marcu trafiłem na książkę "Trening z pulsometrem" Joe Friel'a, która otworzyła mi oczy na wiele aspektów jazdy rowerem, treningu w ogóle. Polecam każdemu. Niestety było już za późno, aby ułożyć kompletny roczny plan treningowy, jednak udało mi się wdrożyć pewne jego elementy :).
Generalnie patrząc na prędkości, liczbę PR"ów segmentów na Stravie , czy też badaną wydolność na czasówkach tempowych, wzrost formy jest zauważalny.
W międzyczasie do naszej dwójki dołącza Marcin. Jest nas zatem trójka - będzie raźniej, większy pociąg i przede wszystkim weselej ;).
Założenia wstępne to zmieścić się limicie 200 godzin. Jak będzie dalej, zobaczymy. Generalnie (przynajmniej w oficjalnych wypowiedziach) nie chcieliśmy się zaginać. Chociaż Marcin wspominał o tym, że fajnie będzie, jak ukończymy w 6 dzień.
Sakwy z bagażem + namiot karimata i śpiwór dało łącznie 11,9 kg.
Tuż po wrzuceniu wszystkiego do sakw, otrzymuję powiadomienie na telefonie o nowym filmie na kanale Rafała Buczka:
https://www.youtube.com/watch?v=KtJaR_1HIfs
Przyznam, że Lucyna miała niezły ubaw porównując moje 11,9 kg do "sakiewek" (?) Rafała... ale kto nie ma w nogach, ten ma w sakwach ;).
Start w piątek o 8:00 spod Schroniska Przysłop. Dlatego już wcześniej zdecydowaliśmy, z czwartku na piątek nocujemy w schronisku, aby wypoczęci ruszyć w trasę.
Podobny plan miało niemal 200 uczestników maratonu, co dokumentuje Bartek.
Fot. Bartek
Żona podrzuca mnie i Krzysztofa do Wisły na parking, skąd dalej ruszamy delikatnym podjazdem do schroniska. Wtedy też orientuję się, że nie wziąłem kamerki.. :(
Krzysztof zaraz po wpisie na listę startową zarezerwował nocleg - mamy zatem "dwójkę" z łazienką (rezerwowana jeszcze przed deklaracją Marcina). Noclegi szybko się "rozeszły", jednak Marcinowi udało się załapać w zamian za kogoś, kto zrezygnował ze swojej rezerwacji. Był to co prawda pokój chyba 10-cio osobowy, ale zawsze. Jakież było jego zdziwienie, jak wieczorem w czwartek popijając piwko dowiedział się o naszej zarezerwowanej "dwójce" stwierdził z kamienną twarzą: "Jaja sobie robicie" :).
Niektórzy już pod schroniskiem zaczęli biwakować. Fot. Barbara
Wieczorem kolacja (zapewniona przez organizatora)..
.. odebranie zestawów startowych (czapeczki z numerem startowym, buff, tracker, powerbank, oraz wołowinka)..
.. odprawa. W jej trakcie Leszek Pachulski przypomina główne założenia regulaminu, wskazuje na trudne odcinki trasy (kto je spamięta.. - jestem przekonany, że wtedy niewiele osób było świadomych co ich czeka - łącznie z nami ;) ). Kończy krótkim hasłem:
"Pamiętajcie, że prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu. Prawdziwi mężczyźni żują pszczoły!" :)
Czas na odpoczynek