A jednak to nie był ostatni trening w tygodniu. Perspektywa wieczoru spędzonego samotnie zmotywowała mnie do nieco wcześniejszego niż zwykle powrotu do domu i pokręcenia po okolicy. Daleko nie zamierzałem się wybierać, gdyż trening rozpocząłem 32 min przed zachodem słońca, a nie miałem ochoty jeździć w ciemnościach.
Sobotnie śniadanie, kawa. Następnie ładuję węgiel, czyli mleko, wraz z kaszką kukurydziana oraz kaszą manną razową, z delikatną nutką wanilii. Wsuwam wszystko, jak leci. Na rowerze siedzę tuż po 11-tej.
Do Tworoga jadę 11-tką jedynie odcinek, którego nie sposób minąć jadąc szosą. Następnie bokiem przez Nową Wieś i dalej długa prosta do Bruśka i następnie Koszęcin.
Asfalt na tym odcinku jest rewelacyjny, jedzie się wyśmienicie. Jedynie czasami na 7 km odcinku prostej minie nas motocyklista z prędkością ok. 200 km/h. Ciągnik siodłowy z naczepą wyprzedzający w odległości 1 m i jadący 30-40 km/h szybciej to pikuś w porównaniu do pryszczatego nastolatka jadącego na 200 kg ścigaczu z prędkością o 170 km/h większą.
Niebo w połowie zajęte chmurami, w połowie niebieskie. Niestety chmury są na południowej części nieboskłonu, więc jadę jedynie z wyciągniętym językiem za promieniami słońca, których do końca nie uda mi się dogonić.
W końcu dojeżdżam - Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą. Uwielbiam ten region.
Po krótkiej rundzie, byłem przygotowany na nieco wyższą temperaturę (ech... amatorszczyzna), wracam do domu tą samą trasą.
To na pewno ostatni już trening rowerowy w tygodniu w tym roku. Coraz szybciej zapada zmrok, trzeba zatem przesiąść się na inne formy aktywności. A może w tym roku włączę do treningu zimowego delikatny trening na rowerze stacjonarnym? Chodzi mi to po głowie od pewnego czasu, zobaczymy. Na pewno nieodłączny pozostanie w tym okresie trening obwodowy.
Przejażdżka w bardzo pozytywnym nastroju, noga podaje, chociaż wyraźnie czuć zmęczenie sezonem. Tempo bardzo dobre, a niestety zapomniałem czujnika tętna :(. Po ostatnich treningach z Sigmą, gdzie mogę na bieżąco śledzić tętno oraz w której strefie jadę, widzę ile traci się nie korzystając z tych danych. Wprost jazda we mgle.
Mimo wielu narzekań na klimat, to jest on przecież idealny dla bikerów - teraz czeka nas okres regeneracji, odpoczynku, w czasie którego oczywiście nie należy zapominać o aktywności, jednak nieco innej - nie odzwyczajajmy organizmu od sportu. Następnie po tych kilkunastu tygodniach można ponownie wrócić do treningów rowerowych. Z resztą na pewno w każdym z miesięcy zimowych trafi się taki weekend, gdzie będzie można przekręcić kilka km. :)
Niedzielny poranek. Śniadanie, kawa i chwilę później już siedzę na rowerze. W planie pętla wokół lotniska. Warunki są idealne a jesienne krajobrazy wręcz boskie.
Nie wieje, 19 st. C - warunki idealne.
W pierwszej części podjeżdżam do terminalu Cargo, gdzie nieopodal trwają prace nad nową wieżą kontroli lotów. Jak chłopaki ukończą robotę, będzie to najwyższa, licząca 46 metrów (z poziomem operacyjnym na wysokości 41 metrów) tego typu budowla w Polsce. Planowane ukończenie prac, to początek 2018 roku.
Tuta robię też pierwszą krótką przerwę na uzupełnienie węglowodanów.
Jadę dalej, jeszcze kawałek z delikatnie wspomagającym wiatrem. Po chwili jednak czas zacząć powoli wracać i zaczyna się jazda pod wiatr. Na szczęście niezbyt mocny, więc powrót jest bardzo przyjemny, szczególnie że cały czas słońce wygląda zza chmur.
Zachodnia część lotniska to kolejna duża inwestycja, tym razem budowa autostrady A1, która dosłownie wdziera się w teren lotniska. Za kilka, kilkanaście miesięcy krajobraz będzie tutaj odmieniony.
Szybkie wyjście tuż przed południem Zmęczony jestem tygodniem, jednak pogoda jest wyśmienita, grzech nie skorzystać. Nie mam jednak za wiele czasu, skupiam się na szybkim przejechaniu trasy. Wiatr nieco przeszkadza, jednak nie ma na co narzekać.
Kolano po ostatniej jeździe jeszcze trochę pobolało, szczególnie po przebudzeniu na drugi dzień. Jednak od tamtej pory jest OK, więc postanowiłem, mimo pewnych obaw postanowiłem wykonać krótką rundę rowerem.
Poranek spędzam z babcią, by następnie po południu skorzystać z dobrej aury. Wyskakuję na pętlę z Cisem Donnersmarcka. Jest poniedziałek, wyjeżdżam o 14-tej i ku mojemu zdziwieniu na ścieżkach spotykam nie mniejszą liczbę bikerów, co w weekend o tej porze roku.
Dojeżdżając do Kalet zaczynam odczuwać ból w kolanie. No niestety 1,5 dnia nie wystarczyło... Zatem krótka przerwa na Jędrysku.
Miś na miarę naszych możliwości
Po ok 10 min przerwie ruszam dalej w stronę Mikołeski. Ku mojemu zdziwieniu do końca rajzy kolano już się nie odzywa :). Oby tak zostało.
Rekordy:
Najdłuższy dystans w ciągu dnia 233,52 km 10.06.2018
Najdłuższy dystans w ciągu m-ca 1 629,23 km 07.2018
Najdłuższy dystans w ciągu roku 7 816,04 km 2017
Największe przewyższenie/wycieczka 1 911 m 2.05.2019
Największa śr, pręd. Pow.100 km 27,84 km/h 26.08.2017
Największa śr, pręd. 50-100 km 28,31 km/h 13.06.2015
Największa śr, pręd. 30-50 km 30,92 km/h 07.08.2018
Prędkość max 71,2 km/h 18.08.2018