Drugi rajd z tegorocznej edycji Bike Orient rozgrywany był nieopodal Przysuchy.
Tereny całkowicie mi obce, więc tym bardziej z ciekawością udałem się na miejsce. W planach był weekendowy wypad do Toporni, gdzie miała miejsce baza rajdu, niestety życie napisało inny scenariusz. Więc jadę sam jedynie w sobotę. Dodatkowo nie zabieram mapnika (ale to już druga historia).
Wcześniej na FB Krzysiek napisał informacje, że ma miejsce w samochodzie, więc umawiamy się na spotkanie i razem ruszamy na rajd. Dojeżdżając już zauważamy niewielkie, ale a to liczne wzniesienia. Organizatorzy podczas odprawy zwracają uwagę, że trasa nie należy do łatwych. Przyjmujemy do wiadomości..
Rozdanie map i wytaczamy trasę.
Jest praktycznie bezwietrznie, dodatkowo w zasadzie cała trasa prowadzi po okolicznych lasach, więc kierunek wiatru pomijamy w planowaniu. Plan - zaliczyć 20 PK :), jak będzie w praktyce, zobaczymy. Ewentualne modyfikacje dopiero w trakcie jazdy.
Ruszamy zatem zielonym szlakiem, który biegnie tuż obok Startu w kierunku
PK 9 - punkt widokowy. Od razu ostro pod górę. Kamienie oraz duża liczba rowerzystów jadąca obok siebie na samym początku. Trzeba być czujnym, żeby drobny błąd na początku nie pokrzyżował całych planów. Wyjeżdżamy z lasu kierując się owczym pędem (jadąc za innymi) i zapewne wtedy gubimy szlak, o czym przekonujemy się kilkaset metrów dalej wyjeżdżając na drogę w całkiem innym miejscu. Mogłem posłuchać Krzyśka, który chciał objechać tą część asfaltem, na który właśnie wyjechaliśmy. Docieramy ostatecznie na PK.
Następnie od razu na
PK 20 - dół. Krzysiek nadaje mocne tempo. W zasadzie wszystkich wyprzedzamy po drodze, na szybkich przejazdach chowam się za nim. Nikt nie był wstanie utrzymać naszego tempa :) Drogi leśne póki co w dobrym stanie. Jedziemy tak rozpędzeni, gdy nagle widzimy bikera przybijającego PK przy kapliczce św. Huberta
Podbijamy kartę perforatorem.. i nagle zastanowienie. Przyjeżdżają bikerzy, których wyprzedziliśmy kilkaset metrów wcześniej. Przecież PK to nie kapliczka, tylko dół i to na dodatek na lewo od drogi, nie z jej prawej strony. Podbiliśmy PK trasy pieszej ;). Jak nowicjusze!
Wsiadamy szybko na rowery i dopadamy właściwy PK 20. Chociaż łatwo nie było znaleźć go w gęstwinie lasu - chyba był nieco dalej od drogi niż wskazywała mapa. Przynajmniej ja miałem takie odczucie.
Następnie
PK 3 - skrzyżowanie rowów. Tempo nadal bardzo wysokie, jednak PK nie należał do łatwych. Tracimy dużo czasu szukając go zostawiwszy rowery.
Kolejny cel to
PK 7 - ambona. Po drodze mijamy pomnik upamiętniający zwycięski bój oddziału WP mjr Henryka Hubala-Dobrzańskiego.
Walki miały miejsce 30.04.1940r.
Zaliczamy PK.
Kolejny PK na naszej mapie to
PK 12 - skrzyżowanie dróg. Dojazd krótki, jednak poszukiwania ponownie zajęły nam trochę czasu. Mijamy mogiłę upamiętniającą miejsce mordu przez 35 mieszkańców pobliskiej wsi przez Hitlerowskie wojsko w dniu 12.04 1940r.
Ostatecznie 2h 50min jesteśmy na trasie i raptem 5 PK. Oj kompletu to my na pewno nie zaliczymy. Zaczynam się obawiać o tempo, czy aby nie za duże, jak dla mnie oraz o to, aby zaliczyć min. 12 PK i być klasyfikowanym na trasie GIGA. Posilam się.
Kolejny
PK 14 - dół nieopodal Góry Motyli zaliczamy bardzo szybko, biorąc pod uwagę dotychczasowe.
Jedziemy dalej. Krótka narada i odpuszczamy PK 18 - podnóże skałek. Głównie z powodów lokalizacji oraz najprawwdopodobniej trudnego dojścia.
Zatem jedziemy od razy na
PK 6 - szczyt hałdy. Dojazd szybki i prosty, gdyż głównie asfaltem. Mimo wszystko i tak w Furmanowie popełniamy błąd, który na szczęście nie kosztuje nas wiele. Pojawiają się wzniesienia, na których Krzysiek zaczyna mi odjeżdżać. Zatrzymujemy się w pobliskim sklepie.
Dwie pepsi wypijam w 5 min. Potrzebuję cukru, węglowodanów. Do tego uzupełniam zapas wody.
Dalej kolejne górki do pokonania w celu dotarcia do PK 6 coraz bardziej uwidaczniają różnicę mocy między mną a Krzyśkiem. Na PK 6 mówię Krzyśkowi, żeby dalej jechał sam. Ja będę kontynuował swoim tempem, nie będę go spowalniał. Zaliczamy PK, z którego rozciąga się przyjemy widok
Szybko organizuję się z mapą (przyp. .nie miałem mapnika :( ) - tak mniej więcej wyglądała prowizorka:
Postanawiam jechać na min. 12 PK w celu klasyfikacji w Pucharze na trasie GIGA. Jeżeli uda się więcej, będzie dobrze. Jednak czuję się już mocno "wyjechany" po tych 50 km w naprawdę mocnym tempie.
Kontynuacja jest oczywista -
PK 11 - brzeg strumienia. Dojeżdżając mijam Krzyśka, który w ostatnim momencie mnie rozpoznaje. Kolejny raz spotkam go dopiero na mecie. Trochę kluczę przy strumieniu, gdzie był bardzo gęsty las. W końcu znajduje lampion. Zaliczony ósmy PK. Jeszcze 4. Planuję dalszą trasę.
Następnie przez piachy w kierunku
PK 15 - brzeg strumienia. Dojazd dalej do Fidor prosty. Na punkt trafiam bezbłędnie, chociaż samo odbicie karty wymaga dodatkowych umiejętności.
Organizatorzy mogliby w takim miejscu zainstalować ukrytą kamerę. Na zdjęciu tego nie widać, jednak pokonanie tego strumienia wymagało dosyć długiego soku, aby uniknąć mokrych butów.. Szczególnie w drodze powrotnej, kiedy trzeba było wskoczyć na wysoki brzeg.
Odpuszczam PK 10 - krzyż. Mapa w tym miejscu nie jest dla mnie jasna. Nie chcę tracić czasu. dalej długi niemal 8 km podjazd wojewódzką 749 do
PK 1 - bufet. Jestem na nim o 16:00, więc pozostaje kilka kawałków pomarańczy. Spędzam tam dosłownie 1,5 min.
Jadę dalej świetną leśną drogą w kierunku PK 8 - brzeg strumienia. Niestety mimo dwóch prób z dwóch innych stron nie udaje mi się go znaleźć. Rezygnuję po krótkiej wymianie zdań z dwójką powracających, którzy też zrezygnowali z niego po nieudanych poszukiwaniach.
Kieruję się dalej leśnym duktem, pojawia się asfalt. Szybko trafiam na
PK 17 - sztolnia. Na puncie spotykam bikera jadącego z dwoma synami. Młodszy chyba ok 1,5 roku, starszy ok 7 na własnym rowerku :). To był jedenasty PK, jeszcze jeden i cel minimum osiągnięty. Jest 16:50.
Postanawiam zaatakować
PK 13 - tablica pamiątkowa partyzantów. Okazuje się, że decyzja była słuszna, aby objechać go utwardzoną drogą, zamiast podążać czerwonym szlakiem.
Zaliczony, zatem jestem już na trasie GIGA!
Tablica upamiętniająca wygraną walkę 800 Partyzantów 25 PP Armii Krajowej pod dowództwem mjr "Leśniaka" z Niemcami.
Jest 17:00. Postanawiam wracając podjechać jeszcze do
PK 4 - źródło. Po drodze mijam Radiowo-telewizyjne Centrum Nadawcze.
Niepododal zaliczam PK 4 - źródło.
To trzynasty zaliczony dzisiaj PK. Dalej kieruję się już w stronę Mety. Do Przysuchy wjeżdżam z prędkością 45-50 km/h - oczywiście zjeżdżając z górki, nie byłbym w stanie już osiągnąć takiej prędkości na płaskim odcinku.
Krzysiek przyjeżdża kilka minut po mnie zaliczając jeden PK więcej.
Podsumowując, trasa bardzo trudna. Na pewno nie spodziewałem się tylu przewyższeń. Na całym rajdzie wjechałem 875 m w górę, to mój rekord odkąd notuję przewyższenia (lato 2014). Na szlakach w wielu miejscach było dużo piachu, kolein, błota i kamieni. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo :). Nie może być łatwo..
Co prawda na wcześniejszym rajdzie zaliczyłem 14 punktów kontrolnych, jednak trasa była znacznie łatwiejsza.
Na zakończenie jeszcze fota z rozdania nagród.