Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:1007.69 km (w terenie 213.70 km; 21.21%)
Czas w ruchu:42:51
Średnia prędkość:23.52 km/h
Maksymalna prędkość:58.95 km/h
Suma podjazdów:4251 m
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:50.38 km i 2h 08m
Więcej statystyk

Pętelka po lesie

Czwartek, 11 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj w obroty biorę MTB. Szosa odpoczywa czekając na nową kasetę (mam nadzieję, że w sobotę uda się wymienić).

Na rower wsiadam o 19:45 rozkoszując się jednymi z najdłuższych dni w roku. Postanawiam zrobić szybką pętlę po lesie i wrócić przez Chechło.


Po powrocie do domu mała niespodzianka. Endo nagle wymaga ode mnie potwierdzenia adresu @. OK, tylko na mój adres nic nie przychodzi. Adres można co prawda zmienić, jednak wpierw trzeba kliknąć w linka, jaki otrzyma się na dotychczasowy adres. Który oczywiście nie przychodzi...  wrrrrr
Dodam, że nie ma nic w Spamie - przejrzałem kilka wątków w Internecie w tej sprawie i wyłącznie takie sugestie się pojawiły.

Czyżby to przelało szalę i definitywnie przesiądę się na Stravę?


Treningowo - trasa #1

Środa, 10 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj treningowo na trasie #1. Nie wziąłem ze sobą bidonu, nie to żebym patrzył na te 600-700g. Po prostu zapomnałem :/. Z tego względu postanowiłem nie nastawiać się dzisiaj na segmenty, a równy szybki przejazd całej trasy. Z prostej przyczyny, nie było powodu do nawet najmniejszego odetchnięcia na chociażby wyciągnięcie bidonu z koszyka i pociągnięcie kilku łyków.

Jest przyjemnie, miejscami nawet prawie Słońce wyszło zza chmur. Także wiatru praktycznie nie odczuwałem oprócz samej końcówki. A może to już było zmęczenie. Tak, czy inaczej udało się pobić rekord śr. pr. na dyst. 30-50 km, który wynosi od dzisiaj 27,80 km/h.

Niestety okazuje się, że oprócz niedawno wymienionego łańcucha do wymiany jest również kaseta. Postanawiam ponownie wybrać 11-25, taka sama jak obecna. Pasują mi te przełożenia, dobrze pozwalają dobrać kadencję. Jak dobrze pójdzie w sobotę szosa będzie miała nową. Do czasu wymiany nie będę już nadwyrężał łańcucha.

Chechło

Wtorek, 9 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj ponownie wieczorna dawka tlenu oraz endorfiny. Raczej mała, ale zawsze.
Wpierw spokojnie po mieście, następnie już z Wojtkiem w kierunku Chechła. Tam przerwa na Colę i powrót do domu. Bez rewelacji, chociaż przetestowałem nową diodową lampkę przednią do szosy.

Chechło

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Wieczorna rajza nad zalew, gdzie spotkałem się z Wojtkiem. Po kilkunastominutowej rozmowie odprowadzam Wojtka jadąc kawałek z nim, następnie w Nowym Chechle rozjeżdżamy się w swoje strony.
Robi się ciemno, więc lampki zapalone. Widzę w oddali migające czerwone światełko i od razu pojawia się motywator. Mimo, że pierwszą część trasy nad zalew pokonałem spokojnie, tak teraz przejechany weekend odchodzi w niepamięć. Dopadam bikera jeszcze przed skrzyżowaniem z obwodnicą. Widzę, że wpłynąłem mu na ambicję i zaczyna mnie gonić. Nie daję jednak za wygraną i po mieście gubię go z oczu :).

Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą

Niedziela, 7 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Weekend okazał się niezbyt łaskawy. Wiele się działa, a i rowerowo miało być znacznie lepiej. Trudno, trzeba brać to, co jest.

Wyjeżdżam późno, o 12:30. Także temperatura od razu jest wysoka. Wpierw testuję nowy asfalt jadąc do Strzybnicy. Brakuje dosłownie 100m do pełni szczęścia, aby komfortowo ominąć kilka km krajowej 11-stki. Następnie jadę aż do Tworoga wspomnianą drogą. Na szczęście walczę tylko z wiatrem, dużo osób zapewne w tym czasie wsuwa rosołek.

Następnie skręcam w stronę Koszęcina. Jestem już trochę "wyjeżdżony" więc odpuszczam sobie walkę o segment. Tym bardziej, że jest wietrznie i niekoniecznie wiatr pomaga.

Po ponad 30 km wjeżdżam do Parku. Lubię to miejsce. Jest malownicze, duża liczba asfaltowych dróg (przynajmniej na mapie), które to w najbliższym czasie chcę rozeznać, no i mały ruch.

Po 42 km robię w Olszynie pierwszy pit stop, aby organizm dostał solidną dawkę węglowodanów oraz napojów.

Ruszyć jest ciężko, czuję w niektórych miejscach ten rowerowy weekend  :) Na szczęście w końcu wiatr pomaga. I to jak! Są momenty, gdzie przelatuję kilkaset metrów niemal 40 km/h non stop.

Rano zastanawiałem się jeszcze na setką, ale na ok 50 km odpuściłem i zdecydowałem się najkrótszą trasą wrócić do domu. Trochę źle skalkulowałem czas, więc szybko chciałem skończyć jazdę. Wracam przez Miasteczko Śląskie do Tarnowskich Gór.
Mimo wysokiej temperatury jechało się naprawdę przyjemnie. Nowo zakupiona koszulka w takich warunkach spisuje się rewelacyjnie.

Zanotowałem też rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 26,62 km/h.

Po lasach

Sobota, 6 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Jako że pierwsza wycieczka miała miejsce rano, wieczorem ponownie czuło się głód adrenaliny. Zatem wyskakuję z Wojtkiem na krótką przejażdżkę przed zachodem słońca po losie.
Jedziemy zmiennie, a to rozmawiając jadąc obok siebie, a to mocno naciskając na pedały szybko przemykamy przez las.

Bardzo fajna wycieczka zakończona gumą... powód pineska wbita w oponę :( Gratuluję pomysłodawcy kreatywności!

Krupski Młyn

Sobota, 6 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj w stronę Krupskiego Młyna wcielam się w rolę kuriera. Załadunek trochę ciężki: wiertarka oraz walizka z wiertłami. Ale kto nie da rady? Ja nie dam?

A więc jadę mając na plecach trochę większy niż zwykle plecak. Trochę ręce drętwieją, gdyż na szosie praktycznie leży się na rowerze i ręce są mocno wyciągnięte w przód w porównaniu z MTB (na którym nota bene już kiedy transportowałem samą wiertarkę).
Dobrze, że droga do Krupskiego Młyna to walka jedynie z ładunkiem, gdyż wiatr pomagał.

Po kawie i słodyczach u Babci wracam do domu. Niestety pod wiatr, więc wymagane halsowanie :).

Temperatura dzisiaj była przyzwoita ;)

Treningowo - Garb Tarnowgórski

Piątek, 5 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj plany były zupełnie inne, ale cóż. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma.

Meteo podpowiada wschodni wiatr, a więc postanawiam treningowo napocić się po lokalnych wzniesieniach, z racji tego że noga pracuje już wyśmienicie. Chociaż w trakcie jazdy stale staram się pamiętać  o tym, aby jej nie nadwyrężać. Wolę jednak wracać do domu z wiatrem :).

A wiec po kolei pierwsze długie wzniesienie na Knosały w Radzionkowie. Jest dobrze, w zasadzie wydaje mi się, że nogi pomimo drobnego przestoju spowodowanego kontuzją pracują idealnie. Następnie kolejne wzniesienie krótsze, ale za to większe nachylenie przed Kozłową Górą. 

Później postanawiam przejechać się przy zbiorniku w Świerklańcu, w ostatnim momencie orientuję się, że będę mocno wystawiony na wiatr. Ale cóż, wyciągam ciastka i spokojnie kręcąc i nie przejmując się ani wiatrem, ani prędkością chwilową posilam się. I tak w tym momencie wiele nie zyskam.

Potem wzniesienie w Dobieszowicach, całkiem przyjemne. Zdaje się, że pod koniec cały czas 4-5 %. Zjazd jeszcze lepszy :).

Następnie obieram kierunek na północ w stronę Siemoni i najwyższych punktów trasy. I okazuje się, że jadę pod wiatr! Nie wiem jak to możliwe, ale przez te 3 km walczyłem z północnym wiatrem!. W końcu podjazd w Siemonii. Pamiętam, jak pokonywałem go kilka razy w latach 2010-11, wydawał mi się monstrualny :). Wjeżdżam  dosyć sprawnie. Następnie jest krótki zjazd i ponownie hopka Myszkowicach na podobną wysokość.

Dalej zjazd  - V max 58,95 km/h :).

Objeżdżam lotnisko. Teraz będzie już płasko i powinno być z wiatrem :)


Powrót to w zasadzie utrzymywanie stałej, dobrej prędkości. Ruch raczej niewielki, więc jechało się przyjemnie.

A więc pierwsza część ostra z wzniesieniami (w sumie ponad 400 m przewyższeń) i głównie pod wiatr, powrót szybki, spokojny po równym terenie.


Na dzisiaj zaplanowana była jeszcze wycieczka z Mikim, ale cóż... siły wyższe.

Łąka i lotnisko

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj z rana po śniadaniu udajemy się całą ferajną na lotnisko pooglądać startujące i lądujące samoloty. Ruszamy w miarę żwawo po drodze zatrzymując się w sklepie u Cioci. Miki dostaje lizaka :). Po kilku km nie zastanawiając się długo dłonie wyciera w taty spodenki ;) Następnie trasą udajemy się w stronę Nowego Chechła, gdzie przyjemnym leśnym duktem dojeżdżamy do drogi prowadzącej do Brynicy. Stamtąd już prosto na nasze stałe miejsce, czyli milutką trawkę nieopodal pasa startowego, gdzie rozkładamy kocyk. Końcem trasy MIki ucina sobie 15 min drzemkę w foteliku :)

Po dłuższym odpoczynku ruszamy w drogę powrotną. Z racji ograniczonego czasu nie kombinujemy i znaną drogą z Brynicy w stronę Chechła dojeżdżamy do Tarnowskich Gór, gdzie ponownie podjeżdżamy do Cioci. Tam Miki otrzymuje batonika, aby nabrać sił na resztę trasy. Spokojnie przez miasto docieramy do domu.

Fajna, spokojna wycieczka. Na drodze b. mały ruch, po prostu miodzio.

Rozjazd po kontuzji

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
W końcu postanowiłem wyjść pokręcić korbą. W niedzielę zdecydowałem się jednak pozostać przy wcześniejszych założeniach i jeszcze co najmniej jeden dzień odpocząć. Jednak dobry stan kontuzjowanej nogi oraz wycieczka znajomych z Leśnej Razjy zmotywowała mnie do wyjścia i przetestowania nogi.

Wychodzę tuż przed 20-tą, zaraz po tym, jak Mikołaj udał się do Białej Sali :). Szybkie przygotowanie roweru (dopompowanie opon) i ruszam spokojnie, aby dobrze rozgrzać mięśnie..Zdzwaniam się z Wojtkiem i umawiamy się na małe kręcenie. Jestem przy okazji ciekaw opowieści z wyprawy weekendowej, na której pokonał łącznie ok. 250 km :)

Noga pracuje dobrze, chociaż nie naciskam zbyt mocno. Spokojnie kręcąc w miarę sprawnie podjeżdżam po Wojtka. Dalej jedziemiy w kierunku lotniska. Jedzie sie dobrze (szybko), zdaje się że trochę wiatr pomaga. Objeżdżamy lotnisko następnie robimy krótką przerwę.

Wracamy dość żwawo tą samą trasą. Po kilkunastu km naglę odczuwam ukłucie w miejscu kontuzji. Postanawiam od razu zwolnić i w tempie niedzielnej przejażdżki wpierw po drodze odwożę Wojtka, następnie jadę prosto do domu korzystając z jego czołówki jako przedniego światła (zakupioną w Deca lampkę przednią Miki gdzieś przede mną schował :) )

Po drodze miałem dziwną awarię licznika, który od 36 km zastrajkował. Muszę się temu przyjrzeć. Dane ze Stravy