Na dzisiaj zaplanowany rodzinny wypad na Pętlę z Cisem Donnersmarcka. Ruszamy pełnym składem ;)
Pierwszy odpoczynek i Miki od razu uzupełnia węglowodany :)
Cis Donnersmarcka
W parku w Kaletach-Jędrysku Miki regeneruje się po jeździe rowerem.
Do tego momentu było słonecznie, teraz niebo zaszło chmurami i co chwilę słychać odgłosy wyładowań atmosferycznych. Zbieramy się na obiad w tutejszej restauracji.
To już tradycyjny kwietniowy wyjazd na Górę Św. Anny :). Tym razem umawiam się z Krzysztofem. Krótka rozmowa (tak ją zapamiętałem) sprowadziła się do tego, że spotykamy się przy głównym skrzyżowaniu w Zbrosławicach - Krzysztof dojedzie od strony Ptakowic.
Pobudka, ładuję na śniadanie węgle - z resztą zaczęło się już wieczorem dnia poprzedniego. O dziwo jestem przed czasem. Byłem przekonany, że Krzysztof będzie już na mnie czekać. Cisza. Szybko zastanawiam, czy to skrzyżowanie, o którym myślę na pewno jest tym głównym - podjeżdżam kawałek w głąb Zbrosławic, jednak nie widzę nikogo na rowerze.
Parkuję na chodniku przy głównym skrzyżowaniu. Próbuję wstawić szosę w stojak, jednak jedynym wariantem potencjalnie nie powodującym większych szkód był następujący:
Zaczynam się zastanawiać z której strony możne przyjechać. W myślach kołacze się myśl, aby dopytać przechodniów, gdzie znajdę główne skrzyżowanie ;).
Po ok 10 min. spotykam Krzysztofa. Po zaopatrzeniu w pączki w pobliskiej piekarni ruszamy. Wiatr nie pomaga. Krzysztof nadaje tempo, mimo pewnych braków w treningu widać u niego moc! :) Więc się nie wcinam ;). Jadę spokojnie za nim.
Szybko dojeżdżamy w okolice Zalesia Śląskiego..
.. gdzie ukazuje nam się mała niespodzianka.
Mimo wszystko próbujemy zaatakować - znaki wskazują, że zakaz jest za 2,3 km - najwyżej wrócimy.
Remont mostu skutecznie uniemożliwia przeprawę. Dopytujemy mieszkańca tegoż domu, który od razu dokładnie opisuje trasę objazdu - nie musimy wracać i tym samym atakować Góry Św. Anny od strony Strzelec Opolskich.
Warunki panujące na objeździe nie są ulubione dla szosy, jednak udaje się szczęśliwie objechać te kilkaset metrów.
No więc atakujemy segment na podjeździe czwartej kategorii Św Anna od Leśnicy do kościoła. Udaje mi się poprawić swój PR z 2015 dokładnie o 1 min. Teraz czas podjazdu to 10:46. Chciałbym w tym roku zejść poniżej 10:30. Zobaczymy.
Na samej górze robimy chwilę przerwy, by posilić się (rosół). Obmyślamy plan dalszej trasy, pada pomysł 200 km.. OK ruszamy w stronę Zawadzkiego, gdzie pędzimy z wiatrem Prędkość średnia na segmencie o długości 14,6 km Strzelce Opolskie - Zawadzkie wyniosła 34,7 km/h.
Z Zawadzkiego prosto do Lublińca, gdzie krótka przerwa na lody - akurat tego dnia była promocja nowo-otwartego punktu.
Z Lublińca jedziemy przez Rusinowice do Piłki, gdzie wsuwamy obiad. Dalej pędzimy przez Koszęcin Kalety.. Tak, pędzimy gdyż prędkości przelotowe nadal utrzymują się na poziomie 30 km/h.
W Żyglinie ostatni charger - cola, którą stosuję jedynie w wyjątkowych sytuacjach.
W Świerklańcu rozjeżdżamy się z Krzysztofem w swoje strony
Dalej aby dobić do 200 km jadę jeszcze rundę Grzybową w Tarnowskich Górach. Nogi pracują rewelacyjnie - wydaje się, że w równie dobrym tempie można by przejechać 250 km i więcej.. Ale spokojnie. Taka trasa w kwietniu to dla mnie nowość.
Wczorajszy test dał mi się we znaki, dlatego dzisiaj spokojnie. Nogi ciężkie, do tego dzień w pracy był dosyć wyczerpujący. Dlatego całość przejazdu w spokojnym tempie, niskim tętnie.
Plan na dzisiaj to test LT, a więc próba ustalenia progu mleczanowego. Jest to wielkość pozwalająca nam prawidłowo wyznaczyć strefy tętna. Jak to uczynić? Po odpowiedniej rozgrzewce (w zależności od upodobania i preferencji) zaczynamy test. A więc rozpoczynamy kręcenie na maksa z założeniem, że powinniśmy utrzymać podobne tempo przez kolejne 30 min. Robiłem ten test pierwszy raz i nie jest to łatwe. Podobno znaczna część bikerów nie przechodzi pierwszej próby. W utrzymaniu podobnego poziomu tętna w trzech miejscach odrobinę przeszkodziło mi ukształtowanie trasy, ale generalnie muszę popracować nad utrzymaniem poziomu tętna w ogóle. Po pierwszych 10 min następuje właściwa faza testu, a więc w średnie tętno w tych ostatnich 20 min testu to nasz próg mleczanowy. Tak więc w naszym pulsometrze należy odpowiednio wyznaczyć start testu, 10 minutę oraz jego koniec.
Jest to moja pierwsza próba - wiedzę tajemną posiadłem w trakcie okresu zimowego. Wcześniej poziom LT ustaliłem na podstawie pewnego dłuższego segmentu, którego przejazd zajął mi 12 min. Trochę symulacji, ale wynik w zasadzie identyczny :)
A sam wykres tętna dzisiejszego treningu wygląda tak:
Po wczorajszym wyjeździe kontrolnym i przekonaniu się, że stan moich kręgów szyjnych nie jest tak fatalny, postanawiam pokręcić do Krupskiego Młyna do Babci. Powrót uzależniam od samopoczucia.
Od początku kręci się rewelacyjnie. Jest nieco chłodniej niż wczoraj, jednak słońce na tyle mocno operuje, że można jechać na krótko. Przezornie wziąłem wiatrówkę do plecaka, jednak wyjąłem ją raz, podczas sięgania do zagrzebanego banana.
Jadę możliwie najkrótszą drogą, korzystając z niedawno poznanej autobany Połomia-Koty. Przecinam linie kolejową biegnącą z Tarnowskich Gór, przez Tworóg do Kielczy i dalej do Opola - ku mojemu zaskoczeniu nie widzę przewodów trakcyjnych.. Zostały jedynie słupy.
Przewody trakcyjne już pewnie na złomie - jeszcze szyny zostały ;)
Po południowej kawie jadę dalej. Czuję się wyśmienicie, dlatego wybieram dłuższy wariant trasy. Nogi pracują wyśmienicie. A przede wszystkim ostatnia kontuzja karku nie odzywa się. Przezornie ok. 99% trasy pokonuje w górnym chwycie - Anyroad oferuje w tym chwycie bardzo wygodną pozycję.
Na popularnych ścieżka jest tłoczno, na szczęście większość mojej trasy omija główne trasy :).
Pora zjeść coś treściwego - zaglądam do pierwszego lokalu - masa ludzi. Czas oczekiwania na posiłek nie do przyjęcia. Przejeżdżam ok 5 km do kolejnego - niestety wszystko wykupione! Dwie komunie, do tego masa rowerzystów. Jest godzina 15:00 i dostałem rosół ze dna gara. Pierwszy tak ładny weekend roku? Niedziela z zakazem handlu? Pewnie wszystko do kupy.
A propos - zauważyłem pozytyw ostatnich zmian w zakresie handlu - w niedziele z zakazem handlu jest znacznie mniejszy ruch na drogach - można spokojniej pokręcić szosą :).
Samopoczucie jest na tyle dobre, że na 90 km konsultuję z żoną wydłużenie dzisiejszego etapu! Czuję się wyśmienicie. Wyjeżdżając przed 12-tą z myślą o 60, może 80 km nawet przez myśl nie przeszło mi, żeby wziąć lampki. A wtedy myślę, że zakończyłbym pewnie na 150 km.
Zdrowie, ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto je stracił..
Niestety tak to już jest, że bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, jakie mamy szczęście móc sprawnie funkcjonować, realizować się w wybranej dziedzinie - obojętnie czy jest to praca, czy dyscyplina sportowa.
W ostatnim tygodniu podczas pływania na basenie doznałem urazu szyjnego odcinka kręgosłupa. Niby sprawa błaha, a jednak wyeliminowała mnie na cały tydzień z treningu. I to tydzień, w którym panowała idealna pogoda do kręcenia.
No ale w końcu po kilku dniach odpoczynku, łykania lekarstw rozkurczowych oraz przeciwbólowych i przeciwzapalnych, wracam na rower. Banan od pierwszy metrów :)
Pierwsze kilometry jadę bardzo ostrożnie, wręcz z obawami o stan karku. Na szczęście jest dobrze. Pozwalam sobie nawet na przejechanie kilku kilometrów w terenie oraz atak na segmencie Żyglin-Chechło, gdzie udaje się zaliczyć 3 czas ze śr. prędk. 35,1 km/h! To moje siódme "pudło"! Postaram się jeszcze w tym roku zaatakować KOM'a.
Zajeżdżam nad zalew, gdzie spotykam się z Lucyną i Mikim :). Nie wiedziałem, na jaką jazdę pozwoli mi kręgosłup, więc jechałem sam.
W końcu udało się przymocować hol do Anyroada. Co prawda jeden z elementów nadal delikatnie haczy o przerzutkę, no trudno. Chyba nic już z tym nie zrobię.
Jedziemy dzielnie, przemierzając leśne dukty, jednocześnie pamiętając o uzupełnianiu węglowodanów ;)
Wracając do domu w środku lasu dopada mnie okropny ból karku. W poprzednim dniu rano poszedłem na basen, gdzie po pokonaniu 1,5 km poszedłem na saunę. Następnie chwila na dworze i stało się - po godzinie tzw. przewiany mięsień. Co prawda rano było OK, jednak okazało się, że stan zapalny nadal jest. Mikiego przepinamy do roweru żony, ja spokojnie trochę podprowadzając rower, trochę jadąc wracam do domu.
Całe to zamieszanie skończyło się wizytą u lekarza, który stwierdził, że powodem nie było szybkie wychłodzenie mięśnia, a jakieś przesunięcie, ewentualnie zmiany zwyrodnieniowe.. Ja mam wątpliwości. Po krótkiej rozmowie zaproponował mi kupno roweru typu holenderskiego... jaaaaaaaaaaasnee!
A tak przy okazji, w poniedziałek Sean Conway rozpoczyna próbę pobicia rekordu przejazdu przez Europę. Zmagania można śledzić na:
Po ostatnich jazdach czuję delikatne zmęczenie. Brak czasu na porządną regenerację. Dlatego decyduję się na przejazd trasy treningowej w całości w strefie tlenowej.
Dzisiejszy plan to jazda w tlenie i atak segmentu Księży Las - Jasiona. Nogi pracowały bardzo dobrze, niestety brakło 4 sek. do poprawy wyniku z zeszłego roku :(.
Jakiś czas temu wspominałem na czym polega trening interwałów tempowych - teraz przedstawię jak to wygląda od strony danych: W czerwonej ramce widoczne są interwały wysiłku - przypomnę w tym przykładzie 12, 10, 8 oraz 6 min. Interwały odpoczynku (zielona ramka) odpowiednio 1/4 czasu po wykonanym interwale wysiłku.
Rekordy:
Najdłuższy dystans w ciągu dnia 233,52 km 10.06.2018
Najdłuższy dystans w ciągu m-ca 1 629,23 km 07.2018
Najdłuższy dystans w ciągu roku 7 816,04 km 2017
Największe przewyższenie/wycieczka 1 911 m 2.05.2019
Największa śr, pręd. Pow.100 km 27,84 km/h 26.08.2017
Największa śr, pręd. 50-100 km 28,31 km/h 13.06.2015
Największa śr, pręd. 30-50 km 30,92 km/h 07.08.2018
Prędkość max 71,2 km/h 18.08.2018