Cel na dzisiejszy dzień to długi przejazd w strefie tlenowej. Trasę ustaliłem jakiś kwartał temu, wgrałem na komputerek i od tego momentu nie miałem czasu powrócić do niej. Była dla mnie pewną niewiadomą.
Już początek zaczął się ciekawie. Wjeżdżam w pola na ok 5 km.
Trasę planowałem za pomocą Sigma Data Center. Pierwszą część z uwzględnieniem ścieżek rowerowych. Przez kilka km trasa wiodła mnie przez pola, jednak z wykorzystaniem dobrej utwardzonej drogi. Po kolejnych kilku km wjechałem w mocno zarośniętą drogę. Jadąc pośród trawy dojeżdżam do leciwego gospodarstwa, w którym "wita" mnie starczy pan z kosą w dłoni. Od razu wymieniam kilka miłych uwag i dopytuję o drogę. Okazuje się, że droga wybrana przez Sigma Data Center była średnio przejezdna, wybieram objazd.
W Białogardzie krótka przerwa.
Następnie wprost epicki odcinek do Rąbina - samochodów jak na lekarstwo. W zasadzie przez niemal 15 km w ogóle ich nie było!
Dalej trasa wiedzie blisko dwóch samotnych wiatraków - samotnych, bo w tym regionie są obecne całe farmy wiatrowych elektrowni.
Przejeżdżam w odległości kilkunastu metrów od nich, silny wiatr dostarcza deszczyku emocji ;).
Kolejne kilometry to jazda mało uczęszczanymi trasami. Mam na myśli samochody, bo rowerzysty nie spotkałem przez jakieś 70 km.
Temperatura dochodzi do 30 st. C. Krótka przerwa w cieniu drzew bezcenna.
Krótki przejazd wzdłuż krajowej "6".
Woda skończyła się jakieś 15 km temu, przejeżdżam przez same wioski, gdzie każdy napotkany sklep ma akurat przerwę.
Jest godzina 12:40, niemal 30 st. C, od 15 km bez wody - masakra.
Powoli zaczynam obmyślać plan ratunkowy - przejechane podan 20 km bez wody w tych warunkach może mieć wpływ na dalszą trasę. Na szczęście trafiam na ekipę budującą S6. Panowie obdarowują mnie wodą, która pozwoli dojechać do Trzebiatowa.
Do Trzebiatowa dojeżdżam w mgnieniu oka. Dalej odcinek pod wiatr do Mrzeżyna. Na szczęście asfaltem, więc daję radę.
W porcie wsuwam pysznego dorsza w cieście z ziemniakami i zestawem surówek. To pierwszy dłuższy odpoczynek, a 130 km wcale niełatwej trasy w nogach. Teraz kieruję się już w miarę prosto do Sarbinowa.
Jadąc przy morzu temperatura szybko spada, na szczęście przez 140 km wiozłem w plecaku bluzę.
Jest wtorek, wieczór i bikerów jak na lekarstwo - nawet na szlaku R10. Czyżby odstraszył zimny północno-wschodni wiatr?
W Kołobrzegu popełniam kilka fotek.
Z powrotem na trasie. Niestety nie udało się przejechać przez Ekopark Wschodni, gdyż panowie remontowali trasę. Zmuszony byłem szukać alternatywnych tras.
Od początku trasy dbałem o regularne spożywanie węglowodanów, z popijaniem niestety było różnie ;). Jednak nogi do końca pracowały dobrze. Udaje się przyzwoitą prędkością, walcząc z wiatrem, dojechać do celu.
Kolejna rewelacyjna wyprawa, zaliczone gminy. Może mało zwiedzonych (przynajmniej poprzez chwilowe zatrzymanie się, wykonanie foty, przeczytanie informacji..), jednak cel był inny.