Majówkowy obóz treningowy - dzień 2
Niedziela, 30 kwietnia 2017
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Drugi dzień mojego prywatnego obozu treningowego i wyjazd na Górę Świętej Anny. Z domu wychodzę dopiero o 11:35 - trochę późno jak na taki wyjazd, ale damy radę.
Drzewa na terenie Pałacu w Kamieńcu zaczynają się zielenić - nie tylko bluszczem :)
Pogoda jest wyśmienita, bezwietrznie (jeszcze, ponieważ prognoza wskazuje mocniejszy, wschodni wiatr po południu), termometr momentami w słońcu wskazuje nawet 20 st. C.
Po drodze spotykam wielu bikerów, duży udział w nich stanowią szosy :).
Decyduję się na podjazd na Górę Świętej Anny od strony Zdzieszowic. Jeszcze tamtędy nie wjeżdżałem, zaliczam również nową gminę.
W samych Zdzieszowicach fota bez zatrzymywania się przy Pomniku Powstańców Śląskich
Zaczynamy podjazd. Na początku delikatnie - 3% nachylenia.
Kawałek dalej zaczynają się już mocniejsze akcenty - 4-7%.
Forma jest dobra, na całym odcinku podjeżdża mi się rewelacyjnie.
Już prawie szczyt, jeszcze tylko ostatnia ścianka - 9%
Na górze krótka przerwa - rosołek w pobliskiej restauracji.
Czas na powrót, zgodnie z prognozą zaczęło wiać. W zasadzie niemal od początku powrotu jadę pod wiatr. Dodatkowo w Strzelcach Opolskich łapie mnie głód. Tutaj odzywa się późna godzina wyjazdu. Zastanawiałem się czy do rosołu nie wziąć jeszcze drugiego dania, jednak żadna pozycja z karty mnie nie przekonała.
Zatrzymuję się przy Biedronce, niestety jest tak zorganizowana, że nie jestem w stanie wprowadzić roweru. Trudno, jem ostatnie dwa batony i po chwili ruszam. Na niewiele to wystarcza, w Jemielnicy zajeżdżam do Groszka. Dwa banany i baton. Jest lepiej, ale konsekwencje niedoboru węglowodanów odczuwam już do końca trasy.
Końcówka to już masakra. Walczę z wiatrem, jadąc 20-24 km/h. Mięśnie nie słuchają, masakra.
Mimo tylu pokonanych kilometrów na rowerze i znajomości reakcji własnego organizmu popełniam taki podstawowy błąd.. W trakcie dłuższych wypraw podstawa to regularne nawadnianie i dostarczanie odpowiedniej ilości węglowodanów. Bez paliwa daleko nie dojedziemy.
Drzewa na terenie Pałacu w Kamieńcu zaczynają się zielenić - nie tylko bluszczem :)
Pogoda jest wyśmienita, bezwietrznie (jeszcze, ponieważ prognoza wskazuje mocniejszy, wschodni wiatr po południu), termometr momentami w słońcu wskazuje nawet 20 st. C.
Po drodze spotykam wielu bikerów, duży udział w nich stanowią szosy :).
Decyduję się na podjazd na Górę Świętej Anny od strony Zdzieszowic. Jeszcze tamtędy nie wjeżdżałem, zaliczam również nową gminę.
W samych Zdzieszowicach fota bez zatrzymywania się przy Pomniku Powstańców Śląskich
Zaczynamy podjazd. Na początku delikatnie - 3% nachylenia.
Kawałek dalej zaczynają się już mocniejsze akcenty - 4-7%.
Forma jest dobra, na całym odcinku podjeżdża mi się rewelacyjnie.
Już prawie szczyt, jeszcze tylko ostatnia ścianka - 9%
Na górze krótka przerwa - rosołek w pobliskiej restauracji.
Czas na powrót, zgodnie z prognozą zaczęło wiać. W zasadzie niemal od początku powrotu jadę pod wiatr. Dodatkowo w Strzelcach Opolskich łapie mnie głód. Tutaj odzywa się późna godzina wyjazdu. Zastanawiałem się czy do rosołu nie wziąć jeszcze drugiego dania, jednak żadna pozycja z karty mnie nie przekonała.
Zatrzymuję się przy Biedronce, niestety jest tak zorganizowana, że nie jestem w stanie wprowadzić roweru. Trudno, jem ostatnie dwa batony i po chwili ruszam. Na niewiele to wystarcza, w Jemielnicy zajeżdżam do Groszka. Dwa banany i baton. Jest lepiej, ale konsekwencje niedoboru węglowodanów odczuwam już do końca trasy.
Końcówka to już masakra. Walczę z wiatrem, jadąc 20-24 km/h. Mięśnie nie słuchają, masakra.
Mimo tylu pokonanych kilometrów na rowerze i znajomości reakcji własnego organizmu popełniam taki podstawowy błąd.. W trakcie dłuższych wypraw podstawa to regularne nawadnianie i dostarczanie odpowiedniej ilości węglowodanów. Bez paliwa daleko nie dojedziemy.