Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą
Niedziela, 7 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Weekend okazał się niezbyt łaskawy. Wiele się działa, a i rowerowo miało być znacznie lepiej. Trudno, trzeba brać to, co jest.
Wyjeżdżam późno, o 12:30. Także temperatura od razu jest wysoka. Wpierw testuję nowy asfalt jadąc do Strzybnicy. Brakuje dosłownie 100m do pełni szczęścia, aby komfortowo ominąć kilka km krajowej 11-stki. Następnie jadę aż do Tworoga wspomnianą drogą. Na szczęście walczę tylko z wiatrem, dużo osób zapewne w tym czasie wsuwa rosołek.
Następnie skręcam w stronę Koszęcina. Jestem już trochę "wyjeżdżony" więc odpuszczam sobie walkę o segment. Tym bardziej, że jest wietrznie i niekoniecznie wiatr pomaga.
Po ponad 30 km wjeżdżam do Parku. Lubię to miejsce. Jest malownicze, duża liczba asfaltowych dróg (przynajmniej na mapie), które to w najbliższym czasie chcę rozeznać, no i mały ruch.
Po 42 km robię w Olszynie pierwszy pit stop, aby organizm dostał solidną dawkę węglowodanów oraz napojów.
Ruszyć jest ciężko, czuję w niektórych miejscach ten rowerowy weekend :) Na szczęście w końcu wiatr pomaga. I to jak! Są momenty, gdzie przelatuję kilkaset metrów niemal 40 km/h non stop.
Rano zastanawiałem się jeszcze na setką, ale na ok 50 km odpuściłem i zdecydowałem się najkrótszą trasą wrócić do domu. Trochę źle skalkulowałem czas, więc szybko chciałem skończyć jazdę. Wracam przez Miasteczko Śląskie do Tarnowskich Gór.
Mimo wysokiej temperatury jechało się naprawdę przyjemnie. Nowo zakupiona koszulka w takich warunkach spisuje się rewelacyjnie.
Zanotowałem też rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 26,62 km/h.
Wyjeżdżam późno, o 12:30. Także temperatura od razu jest wysoka. Wpierw testuję nowy asfalt jadąc do Strzybnicy. Brakuje dosłownie 100m do pełni szczęścia, aby komfortowo ominąć kilka km krajowej 11-stki. Następnie jadę aż do Tworoga wspomnianą drogą. Na szczęście walczę tylko z wiatrem, dużo osób zapewne w tym czasie wsuwa rosołek.
Następnie skręcam w stronę Koszęcina. Jestem już trochę "wyjeżdżony" więc odpuszczam sobie walkę o segment. Tym bardziej, że jest wietrznie i niekoniecznie wiatr pomaga.
Po ponad 30 km wjeżdżam do Parku. Lubię to miejsce. Jest malownicze, duża liczba asfaltowych dróg (przynajmniej na mapie), które to w najbliższym czasie chcę rozeznać, no i mały ruch.
Po 42 km robię w Olszynie pierwszy pit stop, aby organizm dostał solidną dawkę węglowodanów oraz napojów.
Ruszyć jest ciężko, czuję w niektórych miejscach ten rowerowy weekend :) Na szczęście w końcu wiatr pomaga. I to jak! Są momenty, gdzie przelatuję kilkaset metrów niemal 40 km/h non stop.
Rano zastanawiałem się jeszcze na setką, ale na ok 50 km odpuściłem i zdecydowałem się najkrótszą trasą wrócić do domu. Trochę źle skalkulowałem czas, więc szybko chciałem skończyć jazdę. Wracam przez Miasteczko Śląskie do Tarnowskich Gór.
Mimo wysokiej temperatury jechało się naprawdę przyjemnie. Nowo zakupiona koszulka w takich warunkach spisuje się rewelacyjnie.
Zanotowałem też rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 26,62 km/h.