Umawiam się z Wojtkiem na Leśną Rajzę już w tygodniu. Wiemy, że pogoda ma dopisać, zatem planujemy start na 6:00. Miejsce spotkania to pole namiotowe przy Zalewie Chechło-Nakło. Oczywiście jestem spóźniony... to tylko i wyłącznie moja wina. Nie mogłem zwlec się z łóżka :(
Ustalamy pierwszy fragment trasy (chociaż Wojtek zdaje się mieć już całą rajzę w głowie). Udajemy się w stronę Miasteczka Śląskiego, gdzie obserwujemy dom igloo:
Na początku myślałem, że jakiś pasjonata astronomii buduje sobie prywatny mega teleskop ;p. Dopiero Wojtek uświadamia mnie, że to dom...
Jedziemy dalej, w zasadzie głównie leśnymi drogami. Z asfaltu korzystamy tylko w sytuacji, kiedy nie ma wyjścia i nie miałoby sensu "ładowanie" się w bezdroża.
Wymagające warunki powodują, że najsłabsze ogniwa dają znać o sobie - oczywiście nie mam tu na myśli o mojej strzelającej sztycy :)
W pierwszej chwili oboje myśleliśmy, że koszyk się urwał.. :) Dopiero po chwili, jak pierwszy atak głupiego śmiechu ustał, przyszedł moment na drugi, wzmocniony do potęgi. Okazało się, w zasadzie nie wiedząc czemu, że koszyk dwuczęściowy. Nie spotkałem się jeszcze z takim. Oczywiście zamontowanie części nic nie daje, wypada ponownie po kilkuset metrach :/
Szukając miejsca, gdzie będziemy mogli się posilić, zatrzymujemy się na chwilę w kilku urokliwych miejscach:
Jedziemy dalej, moja strzelająca przy okazji każdego dołka niedużego sztyca, no i do tego pojawiły się jakieś dziwne odgłosy dobiegające z napędu Wojtka. Na dodatek co jakiś czas dobiega mnie ciche tykanie z tylnego koła - pewnie znowu te szprychy.. W końcu rowery nie jedno przeszły, może nie są najnowsze i wymagają małego serwisu. Trzeba im jednak oddać, że jak dotąd sprawują się wybornie.
W lesie obserwujemy nową kopalnie piasku, skąd piasek dostarczany jest na budowę A1. w lesie stworzono całe drogi, którymi ciężarówki przewożą surowiec z częstotliwością 1 ciężarówka co ok. 2 min.
Dalej z Cynkowa asfaltem do Woźnik, gdzie w centrum robimy krótką przerwę. Następnie w kierunku Zielonej, potem przez Koszęcin do Piłki, gdzie tradycyjnie posilamy się u Celiny.
Od Celiny przez Mikołeskę prosto do domu.
Trasa bardzo fajna, w zasadzie okazjonalnie wyjeżdżaliśmy z lasu :). Wycieczka udana, chociaż pod koniec odczuwałem już "trudy" rajzy..