Krupski Młyn
Sobota, 25 kwietnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Na dzisiaj miałem bardzo nepięty plan: szosą do Krupskiego Młyna, następnie wymiana opon na letnie w Lublińcu, potem spacerek z Mikim na rowerku trójkołowym, oraz powrót rowerem do TG.
Z rana od razu zająłem się łóżkiem Mikuli, które składam od czwartku (pozostała szuflada). Co za badziewie, już nie kupię żadnego mebla w tym sklepie: instrukcja niejasna, całość wykonania tragiczna! W końcu po wykonaniu rzeczy, o których nie do końca miałem pojęcie (jakieś łożyska, prowadnice itd.) zostałem bohaterem w swoim domu ! :) To nic, że po .... trzech dniach. Zawsze wychodzę z założenia, że piekarz powinien piec chleb, a nie reperować samochody.
Następnie po śniadaniu napompowałem wszelkie dostępne kółka (w szosie oraz w trójkołowcu Mikołaja), trójkołowiec załadowałem do bagażnika samochodu, a sam na szosie udałem się w drogę (nie najkrótszą, ale bardzo przyjemną) w stronę "Krupy".
Trochę zaskakuje mnie kierunek wiatru, który cały dzień miał wiać z SW, a tutaj okazuje się NW :(. Trudno.
Cały czas walczę z przeziębieniem, więc delikatnie naciskam, aby nie przegrzać. Do Wielowsi raczej walka z wiatrem (ale nie narzekamy na wiatr, liczy się tylko siła w nogach :)., później było już bardziej sympatycznie. Nawet pozwalam sobie na spontaniczną fotę:
Jadąc z Kielczy w stronę "Krupy" czuję nadchodzące lato
Na miejsce przyjeżdżam przed Lucyną i Mikim. Wypakowanie letnich kół z piwnicy i za chwilę zjawiają się. Wyjmuję z bagażnika trójkołowca i okazuje się, że uszkodzeniu uległo jedno z tylnych kół. Czy to efekt zbyt dużego ciśnienia, czy może w trakcie transportu nastąpiło mechaniczne uszkodzenie? Nie wiadomo. Tak czy inaczej, spacer zarzucamy.
Po kilkugodzinnym odpoczynku wracam do TG dodając do kaszlu jeszcze katar :(. Wybieram zatem najkrótszą możliwą drogę, czyli od Tworoga "11". Na szczęście pewnie w związku z remontem ruchem wahadłowym w Tworogu ruch jest mały. Mimo wszystko natrafiam na kolejnego debila, który w Brynku jadąc z naprzeciwka wyprzedza na trzeciego. Dobitnie pokazałem mu co o nim myślę, jednak mam wrażenie, że cała ta sytuacja nie obeszła go w ogóle.
Przysięgam sobie przy okazji następnej takiej akcji zapamiętać numery i zgłosić to na Policję!
Szczęśliwie docieram do domu przed Lucyną i Mikim :)
Z rana od razu zająłem się łóżkiem Mikuli, które składam od czwartku (pozostała szuflada). Co za badziewie, już nie kupię żadnego mebla w tym sklepie: instrukcja niejasna, całość wykonania tragiczna! W końcu po wykonaniu rzeczy, o których nie do końca miałem pojęcie (jakieś łożyska, prowadnice itd.) zostałem bohaterem w swoim domu ! :) To nic, że po .... trzech dniach. Zawsze wychodzę z założenia, że piekarz powinien piec chleb, a nie reperować samochody.
Następnie po śniadaniu napompowałem wszelkie dostępne kółka (w szosie oraz w trójkołowcu Mikołaja), trójkołowiec załadowałem do bagażnika samochodu, a sam na szosie udałem się w drogę (nie najkrótszą, ale bardzo przyjemną) w stronę "Krupy".
Trochę zaskakuje mnie kierunek wiatru, który cały dzień miał wiać z SW, a tutaj okazuje się NW :(. Trudno.
Cały czas walczę z przeziębieniem, więc delikatnie naciskam, aby nie przegrzać. Do Wielowsi raczej walka z wiatrem (ale nie narzekamy na wiatr, liczy się tylko siła w nogach :)., później było już bardziej sympatycznie. Nawet pozwalam sobie na spontaniczną fotę:
Jadąc z Kielczy w stronę "Krupy" czuję nadchodzące lato
Na miejsce przyjeżdżam przed Lucyną i Mikim. Wypakowanie letnich kół z piwnicy i za chwilę zjawiają się. Wyjmuję z bagażnika trójkołowca i okazuje się, że uszkodzeniu uległo jedno z tylnych kół. Czy to efekt zbyt dużego ciśnienia, czy może w trakcie transportu nastąpiło mechaniczne uszkodzenie? Nie wiadomo. Tak czy inaczej, spacer zarzucamy.
Po kilkugodzinnym odpoczynku wracam do TG dodając do kaszlu jeszcze katar :(. Wybieram zatem najkrótszą możliwą drogę, czyli od Tworoga "11". Na szczęście pewnie w związku z remontem ruchem wahadłowym w Tworogu ruch jest mały. Mimo wszystko natrafiam na kolejnego debila, który w Brynku jadąc z naprzeciwka wyprzedza na trzeciego. Dobitnie pokazałem mu co o nim myślę, jednak mam wrażenie, że cała ta sytuacja nie obeszła go w ogóle.
Przysięgam sobie przy okazji następnej takiej akcji zapamiętać numery i zgłosić to na Policję!
Szczęśliwie docieram do domu przed Lucyną i Mikim :)