Druga setka w tym roku
Niedziela, 3 maja 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj wychodzę z przyświecającym celem pokonania więcej niż stu km w ciągu dnia, po raz drugi w tym roku. Jestem krótko po mocnej infekcji gardła, jednak motywacja - 100.
Wyjeżdżam zaraz po śniadaniu i zauważam znikomy ruch na "11". Postanawiam tą drogą dolecieć aż do Tworoga skąd odbijam na Koszęcin. Tam 7 km odcinek i Segment. Już w zimę miałem okazję nim przejechać korzystając ze Stravy, jednak wtedy w grupce i na MTB. Jednak wówczas Motorniczy nadawał wysokie tempo :). Teraz zamierzam pobić je na Szosie. Niestety zimne wciąż powietrze powoduje, że nie decyduję się na mocniejsze przyciśnięcie w pedały - gardło nadal nie jest w idealnym stanie.
Następnie Koszęcin, gdzie orientuję się, że nie wziąłem ze sobą nawet "złamanego grosza" :( Mam ze sobą raptem 0,6l płynów i przejechane dopiero 30 km. Decyduję się na modyfikację trasy. Robię krótką rundę po Parku Krajobrazowym Lasów nad Górną Liswartą i skręcam w stronę Lublińca, skąd już prosto do Krupskiego Młyna.
Tam wpadam na kawę i cisto do Babci, z którą ucinam miłą pogawędkę. Uzupełniam przy tej okazji poziom płynów (tych w organiźmie oraz bidonie).
Następnie jadę drogą przez las w stronę Kielczy. Robi się coraz cieplej, zaczynam zrzucać długi rękawek. Potem krótko DW 901 i kieruję się na Świbie i Toszek. Otwarta przestrzeń i niewielki nawet wiaterek wiejący prosto w twarz daje się we znaki.
Wiosna, ach to Ty.
W Toszku już prosto w stronę domu. Jednak forma po przeziębieniu jest daleka od oczekiwanej i ostatnie 10 km pokonuję już praktycznie na rezerwie.
W sumie udało się przejechać kilka km w fajnym tempie, odnotowałem rekord śr. pr. na dyst. pow. 100 km, który wynosi od dzisiaj 25,11 km/h. Pogoda coraz lepsza, wszędzie widać wiosnę. Coraz więcej bikerów mijam na szosie. Same pozytywy.
Wyjeżdżam zaraz po śniadaniu i zauważam znikomy ruch na "11". Postanawiam tą drogą dolecieć aż do Tworoga skąd odbijam na Koszęcin. Tam 7 km odcinek i Segment. Już w zimę miałem okazję nim przejechać korzystając ze Stravy, jednak wtedy w grupce i na MTB. Jednak wówczas Motorniczy nadawał wysokie tempo :). Teraz zamierzam pobić je na Szosie. Niestety zimne wciąż powietrze powoduje, że nie decyduję się na mocniejsze przyciśnięcie w pedały - gardło nadal nie jest w idealnym stanie.
Następnie Koszęcin, gdzie orientuję się, że nie wziąłem ze sobą nawet "złamanego grosza" :( Mam ze sobą raptem 0,6l płynów i przejechane dopiero 30 km. Decyduję się na modyfikację trasy. Robię krótką rundę po Parku Krajobrazowym Lasów nad Górną Liswartą i skręcam w stronę Lublińca, skąd już prosto do Krupskiego Młyna.
Tam wpadam na kawę i cisto do Babci, z którą ucinam miłą pogawędkę. Uzupełniam przy tej okazji poziom płynów (tych w organiźmie oraz bidonie).
Następnie jadę drogą przez las w stronę Kielczy. Robi się coraz cieplej, zaczynam zrzucać długi rękawek. Potem krótko DW 901 i kieruję się na Świbie i Toszek. Otwarta przestrzeń i niewielki nawet wiaterek wiejący prosto w twarz daje się we znaki.
Wiosna, ach to Ty.
W Toszku już prosto w stronę domu. Jednak forma po przeziębieniu jest daleka od oczekiwanej i ostatnie 10 km pokonuję już praktycznie na rezerwie.
W sumie udało się przejechać kilka km w fajnym tempie, odnotowałem rekord śr. pr. na dyst. pow. 100 km, który wynosi od dzisiaj 25,11 km/h. Pogoda coraz lepsza, wszędzie widać wiosnę. Coraz więcej bikerów mijam na szosie. Same pozytywy.