Niedzielne rajzowanie
Niedziela, 3 kwietnia 2016
· Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj mieliśmy najcieplejszy, jak dotąd dzień w tym roku. A więc zaczynamy rajzowanie ;)
Zbiórka z Wojtkiem ustalona była o 9:30 nad Zalewem Nakło-Chechło. Jednak przed 9-tą piszę krótkiego, ale treściwego sms'a: "9:40?". Wojtek równie krótko: "OK".
Wojtek wspomina, że zalew wysycha.. Być może, chociaż osobiście nie zauważyłem obniżonego poziomu wód, to faktycznie znalazłem artykuł z Gwarka na ten temat z grudnia zeszłego roku. Mam nadzieję, że źródła zasilające zalew nie zawiodą.
A więc po krótkiej naradzie i wymianie zdań (ostatnio rajzowaliśmy jesienią) ruszamy.
Najpierw kierujemy się w stronę Kalet, podążając wzdłuż rozjezdni kolejowej. Następnie lasem.
Droga miejscami zniszczona przez ciężarówki wywożące drzewo z lasu (wydaje się, że coraz intensywniej korzystamy z tego dobra), ale generalnie szybko docieramy do Jędryska. Krótka wizyta na asfalcie w mieście i ponownie uciekamy na leśne dukty. Tym razem kierunek Mikołeska, by mniej więcej w połowie drogi skręcić na leśną autobane.
To jest to, o co w tym wszystkim chodzi. Las, cisza i 25-30 km/h zapięte na liczniku :) Większość trasy do Baru u Celiny wygląda podobnie, pozostało jedynie kilka krótkich piaszczystych odcinków.
Do Celiny docieramy krótko po południu. Widać, że sezon rowerowy jeszcze nie w pełni, gdyż bikerów jak na lekarstwo. Po kwadransie zjeżdżają się jednak kolejni amatorzy rowerowych wypadów.
Powrót tradycyjnie najszybszymi odcinkami do domu na niedzielny obiad.
Super wyprawa, szkoda że ciężko wcześniej się wybrać z uwagi na temperatury (a w zasadzie ich różnice między porankiem a południem), ale teraz będzie już tylko lepiej.
Zbiórka z Wojtkiem ustalona była o 9:30 nad Zalewem Nakło-Chechło. Jednak przed 9-tą piszę krótkiego, ale treściwego sms'a: "9:40?". Wojtek równie krótko: "OK".
Wojtek wspomina, że zalew wysycha.. Być może, chociaż osobiście nie zauważyłem obniżonego poziomu wód, to faktycznie znalazłem artykuł z Gwarka na ten temat z grudnia zeszłego roku. Mam nadzieję, że źródła zasilające zalew nie zawiodą.
A więc po krótkiej naradzie i wymianie zdań (ostatnio rajzowaliśmy jesienią) ruszamy.
Najpierw kierujemy się w stronę Kalet, podążając wzdłuż rozjezdni kolejowej. Następnie lasem.
Droga miejscami zniszczona przez ciężarówki wywożące drzewo z lasu (wydaje się, że coraz intensywniej korzystamy z tego dobra), ale generalnie szybko docieramy do Jędryska. Krótka wizyta na asfalcie w mieście i ponownie uciekamy na leśne dukty. Tym razem kierunek Mikołeska, by mniej więcej w połowie drogi skręcić na leśną autobane.
To jest to, o co w tym wszystkim chodzi. Las, cisza i 25-30 km/h zapięte na liczniku :) Większość trasy do Baru u Celiny wygląda podobnie, pozostało jedynie kilka krótkich piaszczystych odcinków.
Do Celiny docieramy krótko po południu. Widać, że sezon rowerowy jeszcze nie w pełni, gdyż bikerów jak na lekarstwo. Po kwadransie zjeżdżają się jednak kolejni amatorzy rowerowych wypadów.
Powrót tradycyjnie najszybszymi odcinkami do domu na niedzielny obiad.
Super wyprawa, szkoda że ciężko wcześniej się wybrać z uwagi na temperatury (a w zasadzie ich różnice między porankiem a południem), ale teraz będzie już tylko lepiej.