Niedzielne rajzowanie
Niedziela, 17 lipca 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Kolejna weekendowa wycieczka latem leśnymi duktami. Umówiony jestem z Wojtkiem oraz jego znajomym w Świerklańcu o 6:00. Wyjeżdżam z domu o 5:40 - może być ciasno :/. Jadę przez centrum Tarnowskich Gór, gdzie spotykam wielu imprezowiczów/niedobitków dnia wczorajszego. Ależ chłopaki mają zdrowie... Niektórzy kierują w moją stronę zdziwione twarze ;).
Między Tarnowskimi Górami, a Nakłem Śląskim spotykam kilka dzików urzędujących przy drodze. Na szczęście, jak tylko mnie usłyszały odeszły w swoją stronę.
No i nie dałem rady.. 6:05 melduję się w umówionym miejscu. Oczywiście Wojtek już czeka. Kolegi Wojtka jeszcze nie ma, czekamy chwilę, dzwonimy - telefon wyłączony. O 6:15 postanawiamy jechać sami.
Od razu kierujemy się na leśne szlaki, na których po wczorajszych opadach miejscami stoi jeszcze sporo wody. Oczywiście prześmiewczo narzekam Wojtkowi na warunki, trasę, błoto i w ogóle, że wczesna pora..
Nieopodal zalanej kopalni Bibieli robimy pierwszą przerwę. Ja posilam się, Wojtek jedynie uzupełnia elektrolity.
Jedziemy dalej. Okrążamy Kolonię Woźnicą, przejeżdżamy przez Garbaty Mostek, gdzie widać efekty wczorajszych opadów.
Następnie przez Zieloną do Kalet. W trakcie kolejnych kilkudziesięciu kilometrów w zasadzie nie spotykamy żadnego bikera na trasie. Ach, trochę deszczu przeddzień, trochę chmur które groźnie wyglądały - to wystarczy, żeby większość została w domu :(.
Miejscami jest co prawda mokro (po zaliczeniu kilku kałuż w miejscach, gdzie nie miałem wyboru przejazdu w miarę suchym odcinkiem przestałem już zwalniać), jednak jest to część przygody rowerowej. Czasami jest sucho, masa kurzu, piachu. A czasami nieco bardziej wilgotno.
Tradycyjnie docieramy na posiłek do Celiny.
Jak zwykle tutaj nieco dłuższa przerwa, dzisiaj może zbyt długa. Ciężko ruszyć w drogę powrotną do domu...
Rozgrzewamy mięśnie, coraz bardziej zuchwale kręcimy korbami. Po wycince wnioskujemy, że na kolejnym odcinku zrobiona zostanie autobana :D
Zobaczymy, czy nasze przypuszczenia okażą się trafne. Miejmy nadzieję, że tak.
Dalej przez Mikołeskę wracamy do domu.
Kolejny fajny wypad i chociaż warunki nie były najłatwiejsze, to nie było aż tak źle - dziwi tak mała frekwencja na trasie.
Między Tarnowskimi Górami, a Nakłem Śląskim spotykam kilka dzików urzędujących przy drodze. Na szczęście, jak tylko mnie usłyszały odeszły w swoją stronę.
No i nie dałem rady.. 6:05 melduję się w umówionym miejscu. Oczywiście Wojtek już czeka. Kolegi Wojtka jeszcze nie ma, czekamy chwilę, dzwonimy - telefon wyłączony. O 6:15 postanawiamy jechać sami.
Od razu kierujemy się na leśne szlaki, na których po wczorajszych opadach miejscami stoi jeszcze sporo wody. Oczywiście prześmiewczo narzekam Wojtkowi na warunki, trasę, błoto i w ogóle, że wczesna pora..
Kopalnia Bibiela
Nieopodal zalanej kopalni Bibieli robimy pierwszą przerwę. Ja posilam się, Wojtek jedynie uzupełnia elektrolity.
Jedziemy dalej. Okrążamy Kolonię Woźnicą, przejeżdżamy przez Garbaty Mostek, gdzie widać efekty wczorajszych opadów.
Garbaty Mostek - Mała Panew
Następnie przez Zieloną do Kalet. W trakcie kolejnych kilkudziesięciu kilometrów w zasadzie nie spotykamy żadnego bikera na trasie. Ach, trochę deszczu przeddzień, trochę chmur które groźnie wyglądały - to wystarczy, żeby większość została w domu :(.
Miejscami jest co prawda mokro (po zaliczeniu kilku kałuż w miejscach, gdzie nie miałem wyboru przejazdu w miarę suchym odcinkiem przestałem już zwalniać), jednak jest to część przygody rowerowej. Czasami jest sucho, masa kurzu, piachu. A czasami nieco bardziej wilgotno.
Tradycyjnie docieramy na posiłek do Celiny.
Jak zwykle tutaj nieco dłuższa przerwa, dzisiaj może zbyt długa. Ciężko ruszyć w drogę powrotną do domu...
Rozgrzewamy mięśnie, coraz bardziej zuchwale kręcimy korbami. Po wycince wnioskujemy, że na kolejnym odcinku zrobiona zostanie autobana :D
Zobaczymy, czy nasze przypuszczenia okażą się trafne. Miejmy nadzieję, że tak.
Dalej przez Mikołeskę wracamy do domu.
Kolejny fajny wypad i chociaż warunki nie były najłatwiejsze, to nie było aż tak źle - dziwi tak mała frekwencja na trasie.