Wycieczka do Rodziny - czwarta dwusetka

Niedziela, 4 września 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Przy okazji zeszłotygodniowej wizyty u Babci, podjęliśmy decyzję o odwiedzeniu Cioci i Wujka w Krzywanicach. Od razu zwietrzyłem okazję do jazdy szosą :).
Planuję odtworzyć trasę z czerwca, z dwóch powodów:
1. dzień jest teraz o ok 3 g 40 min krótszy, a więc nie chcąc jechać szosą po zmierzchu między samochodami, dysponuję znacznie mniejszym zapasem czasu.
2. Testu aplikacji do nawigacji ViewRanger, o której dowiedziałem się od Kolegi Krzysztofa. Jako trasę do nawigacji wgrałem plik gpx ostatniej wyprawy.

Pobudka 5:45, o 6:30 jestem już na rowerze. OK, mogło być wcześniej... ale coraz trudniej przychodzi mi weekendowe wczesne wstawanie.
Termometr w domu wskazywał 15 st. C. Jak szybko się okazało, po wyjeździe z miasta temperatura w lesie, za Miasteczkiem Śląskim  wynosi raptem 10 st. C. Jest chłodno - żałuję, że nie wziąłem cieplejszej bluzy. Początki ponownie były trudne, jednak z każdym kilometrem łatwiej przychodziło przekręcenie korby. Może sama myśl o dystansie, jaki pozostaje do pokonania przytłacza? :)

Pierwszy postój w tym samym miejscu, co ostatnio.


Kręcę dalej, słońce jest coraz wyżej, jednak temperatura nie chce rosnąć.



Nawigacja sprawuje się wyśmienicie. Cała zabawa polega na tym, że jeżeli zboczysz z wcześniej wybranej trasy, smartphone poinformuje o tym dźwiękiem i wibracjami. Jeżeli się nie odzywa, to znaczy, że jedziesz dobrze.. bądź aplikacja/smartphone nie działa. Tak, czy owak masz spokojną głowę i możesz się skupić na samej jeździe.

W samej Częstochowie ViewRanger spisał się wyśmienicie. Dwukrotnie szybko poinformował mnie o zboczeniu z trasy, co szybko skorygowałem. Obyło się bez zerkania na mapę, czy telefon.

Kolejny przystanek w tym samym miejscu, w którym odpoczywałem w czerwcu. Generalnie poza naszymi regionami, gdzie są liczne miejsca postoju, jest strasznie ubogo w tym względzie. Można jechać 50 km i nie spotkać żadnej tzw. "miejscówki"!

Dojeżdżam do Krzywanic. Z daleka widzę Elektrownię Bełchatów - największą elektrownie węglową wytwarzająca energię elektryczną z węgla brunatnego. Przy tej okazji jest to największy emitent dwutlenku węgla w Polsce.



Dojeżdżam do Cioci i Wujka w zdecydowanie lepszym stanie, niż było to ostatnim razem.

20 min za mną przyjeżdżają samochodem Miki, Żona i Babcia :)

Po około 3 godzinach ruszam w drogę powrotną. Żona namówiła mnie jeszcze na kawę, która już wkrótce okaże się kluczowa.

Wiem, że wyjechałem za późno, brakuje mi ok pół godziny. Trudno, czuję się dobrze, zatem odpoczynków będzie mniej i będą krótsze. Początkowo plan utrudnia wiatr, który potężnie wieje w twarz, do tego zaczęło padać. Na szczęście po kilku kilometrach zmieniam kierunek jazdy z W na S oraz SW, więc jest nieco lepiej. Dodatkowo deszcz już nie pada, a temperatura jest prawie idealna. Niebawem wjeżdżam do kilkukilometrowego odcinka drogi prowadzącej przez las, więc wiatru niemal nie odczuwam.

Po 40 km pierwszy postój. 10 min i jadę dalej. Mijam Kamyk. Teraz czeka mnie kilka wzniesień, ale pokonuję je bardzo sprawnie (jak na swoje możliwości górala ;) ). 

Stacja benzynowa. To już niemal 170 km. Potrzebuję cukru - Pepsi. Jak zwykle w takich sytuacjach, zostawiam sobie tego typu napoje na ostatnie kilometry.

Słońce coraz niżej, jednak z moich rachunków wynika (m.in. metodzie, która w oparciu o wyciągniętą dłoń pozwala oszacować czas, jaki pozostał do zachodu słońca - a więc ręka wyprostowana, dłoń ułożona poziomo, każdy palec pomiędzy słońcem, a horyzontem daje nam +/- kwadrans), że zmierzch powinien mnie zastać w okolicach Strzybnicy. Jest dobrze.

Konopiska przejeżdżam skoncentrowany na trasie, nawet nie zauważyłem sklepów z garniturami ;p. Tutaj ponownie ratuje mnie ViewRanger. Boronów, słońce tuż nad linią horyzontu! A mnie pozostało jeszcze prawie 30 km! Niestety pogoda dzisiaj nie pomaga, niebo zaszły chmury. Ciężkie chmury. Nie przejmuję się tym, jestem przygotowany na opady.

Koniecznie potrzebuję chwili przerwy, dosłownie 5 min.

Ruszam dalej. Koszęcin, pozostaje nieco ponad 20 km. Chmury coraz cięższe, zaczyna kropić deszcz. Po chwili opady są coraz większe, jednak nie to jest problemem. Jednocześnie robi się ciemno i do tego pojawia się burza. Tego jest za wiele. Ze względów bezpieczeństwa, postanawiam przerwać jazdę na odcinku Brusiek-Tworóg :(. Chowam się pod wiatą na parkingu leśnym (wspominałem o tej infrastrukturze wcześniej).

To już drugi raz w tym roku jak z opresji ratuje mnie Żona. Po wykonaniu telefonu przyjeżdża po mnie wraz z Mikim.

Mimo wszystko udało się pokonać 200 km. Jest chyba OK, chociaż niedosyt w takich sytuacjach zawsze pozostaje. Jednak trzymam się stale mojej zasady - nic na siłę.
 Aplikację mogę polecić, jeżeli chociaż mniej więcej orientujecie się w terenie. Jest pomocna i co równie ważne nie zauważyłem znacznego zwiększenia zużycia baterii.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edzaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]