Niedzielne rajzowanie MTB
Niedziela, 6 września 2015
· Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Od kilku dni planowany niedzielny wypad w pobliskie lasy, jednak do końca byłem pełen obaw, czy dam radę. Wciąż chodzi o skutki potłuczenia na ostatnim Bike Oriencie. Szosa (którą pokonałem ostatnie km), mimo że nieamortyzowana, to jednak nie jeżdżę po korzeniach, kamieniach, piachu. W warunkach LR trzeba mocniej chwycić kierownicę.
Wstępnie umówieni jesteśmy z Wojtkiem na 6:00, jednak już dzień wcześniej opóźniamy wyjazd, powodu prognozy zapowiadającej opady deszczu. Zdzwaniamy się rano, u Wojtka pada.. u mnie też niebo nieciekawe. Prognoza bez zmian.
Po kolejnej godzinie decydujemy się na atak na ścieżki LR.
Spotykamy się w umówionym miejscu i po kilkuset metrach... zaczyna padać. Spędzamy tak ok 15 min. pod jednym z osiedlowych sklepów, a następnie po krótkim wypogodzeniu wsiadamy na rowery, by za chwilę ponownie uciekać przed deszczem. Tak spędzamy kolejne kilkadziesiąt minut wyjadając prowiant z plecaków :). A to raptem kilkanaście km.
W końcu rozpogodziło się, ruszamy więc w las. Obawiałem się błota, jednak całość opadu została natychmiast przyswojona przez glebę. Chwilami nawet pojawia się słońce
Jadąc z Kalet Wojtek chce mi pokazać grób nadleśniczego Gerlacha, który zmarł w 1900 r., a jego ostatnią wolą było pochowanie jego szczątków na Jurnej Górze.
Od tego czasu góra ta nosi nazwę nie inaczej, jak Gerlach. Zachęcam do zapoznania się z ciekawą historią tego miejsca.
Dalej kierujemy się w stronę zatopionej Kopalni Bibela-Pasieki, ciekawi poziomu wody.
Tam po raz drugi tego dnia (nie licząc drobnych mżawek) zastaje nas deszcz. Na szczęści po chwili przestaje padać i jedziemy żwawo w stronę Zalewu Nakło-Chechło.
Z Zalewu wracam już sam walcząc z nasilającym się od rana wiatrem, który w tym momencie miał już znacznie ponad 5m/s i na dodatek wiał oczywiście prosto w twarz.
Na szczęście w domu melduję się przed kolejnym opadem oraz znacznym obniżeniem temperatury - popołudnie było już naprawdę zimne.
Kolejna udana wyprawa po LR ;)
Wstępnie umówieni jesteśmy z Wojtkiem na 6:00, jednak już dzień wcześniej opóźniamy wyjazd, powodu prognozy zapowiadającej opady deszczu. Zdzwaniamy się rano, u Wojtka pada.. u mnie też niebo nieciekawe. Prognoza bez zmian.
Po kolejnej godzinie decydujemy się na atak na ścieżki LR.
Spotykamy się w umówionym miejscu i po kilkuset metrach... zaczyna padać. Spędzamy tak ok 15 min. pod jednym z osiedlowych sklepów, a następnie po krótkim wypogodzeniu wsiadamy na rowery, by za chwilę ponownie uciekać przed deszczem. Tak spędzamy kolejne kilkadziesiąt minut wyjadając prowiant z plecaków :). A to raptem kilkanaście km.
W końcu rozpogodziło się, ruszamy więc w las. Obawiałem się błota, jednak całość opadu została natychmiast przyswojona przez glebę. Chwilami nawet pojawia się słońce
Jadąc z Kalet Wojtek chce mi pokazać grób nadleśniczego Gerlacha, który zmarł w 1900 r., a jego ostatnią wolą było pochowanie jego szczątków na Jurnej Górze.
Od tego czasu góra ta nosi nazwę nie inaczej, jak Gerlach. Zachęcam do zapoznania się z ciekawą historią tego miejsca.
Dalej kierujemy się w stronę zatopionej Kopalni Bibela-Pasieki, ciekawi poziomu wody.
Tam po raz drugi tego dnia (nie licząc drobnych mżawek) zastaje nas deszcz. Na szczęści po chwili przestaje padać i jedziemy żwawo w stronę Zalewu Nakło-Chechło.
Z Zalewu wracam już sam walcząc z nasilającym się od rana wiatrem, który w tym momencie miał już znacznie ponad 5m/s i na dodatek wiał oczywiście prosto w twarz.
Na szczęście w domu melduję się przed kolejnym opadem oraz znacznym obniżeniem temperatury - popołudnie było już naprawdę zimne.
Kolejna udana wyprawa po LR ;)