Bezradność..
Niedziela, 13 marca 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Nie wiem jak to opisać, ale ogarnia mnie bezsilność, załamanie... po prostu dół! Wszystko się rozpada, dosłownie jak domek z kart.. Do tego stopnia chciałem oderwać myśli, że wczoraj późnym wieczorem umyłem dwa rowery. Na dodatek pogoda słaba na kręcenie, a prognoza zapowiadała okienko.
Mimo nieciekawych warunków (północny wiatr, wilgotno, 4 st. C) i przeziębienia, jakie próbuje od kilku dni mnie dopaść (na szczęście póki co bezskutecznie) decyduję się wyjść dzisiaj na małą rundkę. Wybieram MTB, na którym kręciłem ostatnio 22.11 zeszłego roku, a dokładnie 745 km temu. To są również pierwsze kilometry przejechane w tym roku w terenie.
Potrzebowałem dosłownie 500 m, aby przypomnieć sobie całą charakterystykę roweru. Na pewno in minus zapisał się zestaw SPD. W porównaniu do SPD-L jest strasznie luźny.
Po kilku kilometrach wjeżdżam do lasu. Jest cicho, spokojnie. Wiatru praktycznie nie odczuwam. To jest to, co w rowerze uwielbiam, czyli WOLNOŚĆ. Jedziesz gdzie chcesz, jak szybko chcesz. I gdyby nie dobro, którego chyba każdy ma w niedostatku, czyli czas, spędzałbym na rowerze tyle, na ile pozwalałby mi organizm.
Jadę krótką rundkę bazującą na Pętli z cisem Domersmarcka. Przez ponad 30 km spotkałem raptem dwóch rowerzystów. Wracając z Kalet wjeżdżam w segment Kalety-Głęboki Dół by zapi, gdzie mimo kilku wyhamowań (błoto) notuję PR. Sezon zapowiada się ciekawie :).
Mimo nieciekawych warunków (północny wiatr, wilgotno, 4 st. C) i przeziębienia, jakie próbuje od kilku dni mnie dopaść (na szczęście póki co bezskutecznie) decyduję się wyjść dzisiaj na małą rundkę. Wybieram MTB, na którym kręciłem ostatnio 22.11 zeszłego roku, a dokładnie 745 km temu. To są również pierwsze kilometry przejechane w tym roku w terenie.
Potrzebowałem dosłownie 500 m, aby przypomnieć sobie całą charakterystykę roweru. Na pewno in minus zapisał się zestaw SPD. W porównaniu do SPD-L jest strasznie luźny.
Po kilku kilometrach wjeżdżam do lasu. Jest cicho, spokojnie. Wiatru praktycznie nie odczuwam. To jest to, co w rowerze uwielbiam, czyli WOLNOŚĆ. Jedziesz gdzie chcesz, jak szybko chcesz. I gdyby nie dobro, którego chyba każdy ma w niedostatku, czyli czas, spędzałbym na rowerze tyle, na ile pozwalałby mi organizm.
Jadę krótką rundkę bazującą na Pętli z cisem Domersmarcka. Przez ponad 30 km spotkałem raptem dwóch rowerzystów. Wracając z Kalet wjeżdżam w segment Kalety-Głęboki Dół by zapi, gdzie mimo kilku wyhamowań (błoto) notuję PR. Sezon zapowiada się ciekawie :).
To może się jeszcze przydać..