Ściana wschodnia #4 - Trygort - Stary Folwark
Czwartek, 8 czerwca 2017
· Komentarze(0)
Kategoria 02. Ściana Wschodnia, 01. Wycieczki
11.06.2017r.
Dzisiaj usłyszawszy budzik, czułem się o niebo lepiej w porównaniu do dnia poprzedniego. Miałem zdecydowanie więcej siły, więc i morale dużo wyższe.
Poranne szykowanie idzie coraz lepiej. Na dworze przy rowerze melduję się tylko.. 4 minuty po czasie. Oczywiście Krzysztof już czeka. Po kilku kolejnych minutach dołącza Wojtek.
Jedziemy od razu do Węgorzewa, gdzie przejeżdżamy Bulwarem Loir Et Cher.
Następnie kilkanaście kilometrów niemalże pustą drogą powiatową, z której skręcamy na północ w stronę Obwodu Kaliningradzkiego.
Po chwili asfalt się kończy, dalszą drogę kontynuujemy w malowniczych okolicznościach przyrody.
Roślinność coraz gęstsza.. Po chwili okazuje się, że zjechaliśmy z trasy - zapomniałem zwiększyć głośność telefonu i nie słyszałem komunikatów View Ranger o zjechaniu z trasy :/.
Nawigacja
Korzystaliśmy z aplikacji na telefon ViewRanger. Po ustaleniu trasy i synchronizacji z telefonem, nie ma potrzeby mieć włączonej transmisji danych (która oczywiście wpływa na żywotność baterii). Uruchamiamy nawigację i jeżeli jedziemy po śladzie jest cisza, dopiero w momencie, gdy zjedziemy z trasy o zdefiniowaną odległość, urządzenie informuje nas o tym określonym sygnałem. Ekran telefon jest wyłączony. Do tego zawsze przed skrzyżowaniem można włączyć ekran i zobaczyć jak biegnie zaplanowana trasa.
Musimy zawrócić, na szczęście niewiele nadrabiamy.
Jedziemy równolegle do granicy, w odległości może z 2 km - naszej (czyt. polskiej) sieci nie mamy od pewnego czasu..
Trochę obawiam się jak to się dalej potoczy, mam nadzieję, że ten ból, jaki przypałętał się w pociągu nie wyeliminuje mnie na którymś z kolejnych odcinków wyprawy.
Za wyjątkiem tych krótkich, techniczno-medycznych przerw po niemal 40 km dojeżdżamy do Rapy, gdzie za cel obieramy polecaną przez Kolegów z drugiej ekipy piramidę. Dopytujemy miejscowych o drogę. Piramida zbudowana została w lesie. Nie bardzo wiemy, czego się spodziewać. Podjeżdżamy i widzimy grobowiec.
Prawdziwie zaskoczeni jesteśmy dopiero zerkając do środka, gdzie jak się potem dowiadujemy pochowana została rodzina inicjatora oraz budowniczy piramidy.
Więcej można przeczytać tutaj.
Dojazd do Rapy nie był łatwy, dlatego modyfikujemy nieco trasę i postanawiamy jechać dalej asfaltem. Tym bardziej, że samochodów tutaj, jak na lekarstwo.
Tak dojeżdżamy do Gołdapi.
Kolejnym naszym celem są Stańczyki i tamtejsze wiadukty.
Wybieramy jazdę drogami, gdyż ruch w tych okolicach jest niewielki, do tego mamy niedzielne popołudnie - większość zajada się rosołem, roladą, pije kawę i wcina ciasto, inne słodycze. My za to kręcimy korbami, wchłaniając pewnie więcej kalorii, których długo jednak nie utrzymujemy :)
Jesteśmy w Stańczykach, w oddali widać już wiadukty. Tylko jak tam dojechać?
Udaje się :).
Tutaj chwila odpoczynku. Mamy dzisiaj ponad 100 km w nogach i w planie.. no właśnie. W planie mamy jeszcze trójstyk PL-RUS-LT. Jednak po naradzie, analizie pory dnia i drogi, jaką mamy jeszcze do pokonania, demokratycznie podejmujemy decyzję o rezygnacji z trójstyku, kierujemy się w stronę Suwałk.
Jedziemy w całości asfaltem, dodatkowo wiatr jest naszym sprzymierzeńcem. Ostatnie kilkanaście kilometrów przed Suwałkami pokonujemy w zawrotnym tempie - momentami zacząłem się obawiać, że zabraknie przełożeń w kasecie :).
Nocleg mamy zaplanowany w Starym Folwarku, gdzie okazuje się, że musimy szukać nowego noclegu. Z tego umówionego rezygnujemy po zapoznaniu się z warunkami w nim panującymi. Nie jest łatwo, sezon jeszcze się nie zaczął i większość lokalizacji nie jest jeszcze przygotowana do przyjęcia turystów.
Po 30 minutach udaje się :).
Dzisiaj usłyszawszy budzik, czułem się o niebo lepiej w porównaniu do dnia poprzedniego. Miałem zdecydowanie więcej siły, więc i morale dużo wyższe.
Poranne szykowanie idzie coraz lepiej. Na dworze przy rowerze melduję się tylko.. 4 minuty po czasie. Oczywiście Krzysztof już czeka. Po kilku kolejnych minutach dołącza Wojtek.
Jedziemy od razu do Węgorzewa, gdzie przejeżdżamy Bulwarem Loir Et Cher.
Następnie kilkanaście kilometrów niemalże pustą drogą powiatową, z której skręcamy na północ w stronę Obwodu Kaliningradzkiego.
Po chwili asfalt się kończy, dalszą drogę kontynuujemy w malowniczych okolicznościach przyrody.
Roślinność coraz gęstsza.. Po chwili okazuje się, że zjechaliśmy z trasy - zapomniałem zwiększyć głośność telefonu i nie słyszałem komunikatów View Ranger o zjechaniu z trasy :/.
Nawigacja
Korzystaliśmy z aplikacji na telefon ViewRanger. Po ustaleniu trasy i synchronizacji z telefonem, nie ma potrzeby mieć włączonej transmisji danych (która oczywiście wpływa na żywotność baterii). Uruchamiamy nawigację i jeżeli jedziemy po śladzie jest cisza, dopiero w momencie, gdy zjedziemy z trasy o zdefiniowaną odległość, urządzenie informuje nas o tym określonym sygnałem. Ekran telefon jest wyłączony. Do tego zawsze przed skrzyżowaniem można włączyć ekran i zobaczyć jak biegnie zaplanowana trasa.
Musimy zawrócić, na szczęście niewiele nadrabiamy.
Jedziemy równolegle do granicy, w odległości może z 2 km - naszej (czyt. polskiej) sieci nie mamy od pewnego czasu..
Rzeka Węgorapa
Od rana czułem ból w karku, ten sam jaki pojawił się po nocy spędzonej w pociągu. Przez ostatnie dni w ogóle go nie zaobserwowałem. Teraz z każdym kilometrem pokonanym po bruku, piachu i nierównym żwirze nasila się. Proszę Wojtka (odpowiadał za medyczne zaopatrzenie naszej grupy) o maść, którą zapisaliśmy na liście. Niestety maści nie miał, jedynie tabletki przeciwbólowe. Szkoda, bo zawsze wolę jednak unikać wrzucania w siebie chemii - trzeba będzie jednak odwiedzić najbliższą aptekę i kupić maść o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym.Trochę obawiam się jak to się dalej potoczy, mam nadzieję, że ten ból, jaki przypałętał się w pociągu nie wyeliminuje mnie na którymś z kolejnych odcinków wyprawy.
Za wyjątkiem tych krótkich, techniczno-medycznych przerw po niemal 40 km dojeżdżamy do Rapy, gdzie za cel obieramy polecaną przez Kolegów z drugiej ekipy piramidę. Dopytujemy miejscowych o drogę. Piramida zbudowana została w lesie. Nie bardzo wiemy, czego się spodziewać. Podjeżdżamy i widzimy grobowiec.
Prawdziwie zaskoczeni jesteśmy dopiero zerkając do środka, gdzie jak się potem dowiadujemy pochowana została rodzina inicjatora oraz budowniczy piramidy.
Więcej można przeczytać tutaj.
Dojazd do Rapy nie był łatwy, dlatego modyfikujemy nieco trasę i postanawiamy jechać dalej asfaltem. Tym bardziej, że samochodów tutaj, jak na lekarstwo.
Tak dojeżdżamy do Gołdapi.
Kolejnym naszym celem są Stańczyki i tamtejsze wiadukty.
Wybieramy jazdę drogami, gdyż ruch w tych okolicach jest niewielki, do tego mamy niedzielne popołudnie - większość zajada się rosołem, roladą, pije kawę i wcina ciasto, inne słodycze. My za to kręcimy korbami, wchłaniając pewnie więcej kalorii, których długo jednak nie utrzymujemy :)
Jesteśmy w Stańczykach, w oddali widać już wiadukty. Tylko jak tam dojechać?
Udaje się :).
Wiadukty w Stańczykach
Fot. @ekokrzychu
Tutaj chwila odpoczynku. Mamy dzisiaj ponad 100 km w nogach i w planie.. no właśnie. W planie mamy jeszcze trójstyk PL-RUS-LT. Jednak po naradzie, analizie pory dnia i drogi, jaką mamy jeszcze do pokonania, demokratycznie podejmujemy decyzję o rezygnacji z trójstyku, kierujemy się w stronę Suwałk.
Jedziemy w całości asfaltem, dodatkowo wiatr jest naszym sprzymierzeńcem. Ostatnie kilkanaście kilometrów przed Suwałkami pokonujemy w zawrotnym tempie - momentami zacząłem się obawiać, że zabraknie przełożeń w kasecie :).
Nocleg mamy zaplanowany w Starym Folwarku, gdzie okazuje się, że musimy szukać nowego noclegu. Z tego umówionego rezygnujemy po zapoznaniu się z warunkami w nim panującymi. Nie jest łatwo, sezon jeszcze się nie zaczął i większość lokalizacji nie jest jeszcze przygotowana do przyjęcia turystów.
Po 30 minutach udaje się :).