Ściana wschodnia #5 - Stary Folwark - Sokółka
Czwartek, 8 czerwca 2017
· Komentarze(0)
Kategoria 02. Ściana Wschodnia, 01. Wycieczki
12.06.2017r.
Zaczynamy kolejny dzień. Pobudka, jak zwykle o godzinie 6:00. Czuję się dobrze, aczkolwiek zmęczenie daje o sobie poznać. Niestety przeze mnie cały wyjazd wstrzymany został o kilkanaście minut - szukałem powerbanka, który "skrył się" pod chustą kominem. W międzyczasie wywróciłem cały pokój oraz zawartość sakw do góry nogami. A spakowanie z powrotem całości dobytku wyprawowego w taki sposób, aby połapać się co gdzie jest oraz w ogóle zamknąć sakwy trochę trwa.
Jak pakowałem sakwy.
Tutaj od początku przyjąłem zasadę, że w prawej sakwie mieszczą się rzeczy potrzebne w miejscu noclegu. Najczęściej operuję z lewej strony roweru, dlatego łatwiejszy dostęp będzie do lewej sakwy. W prawej lądują klapki, buty (tak, wziąłem ze sobą dodatkowe buty, aby nie chodzić w rowerowych - kolejnym razem chyba z tego zrezygnuję), ubrania, bielizna, ręcznik szybkoschnący (chyba dlatego, że nie wchłania wilgoci) itp. W lewej sakwie mam środki czystości, multitool, kurtkę przeciwdeszczową, plecak (często korzystałem z niego w trakcie zakupów, które robiliśmy tuż przed noclegiem), jedzenie, krem z filtrem itp.
W ciągu całej wyprawy nie zmieniłem powyższego, wiec zakładam, że się sprawdziło :).
W końcu udaje się wyruszyć. Pierwszym naszym celem jest położony nieopodal w Wigrach Pokamedulski Klasztor, gdzie zatrzymujemy się na kilka minut.
Następnie wjeżdżamy do Wigierskiego Parku Narodowego.
Zaplanowana trasa przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów wiedzie krainą wzdłuż Czarnej Hańczy.
Po drodze spotykamy dwóch bikerów jadących tą samą trasą - Green Velo, lecz w przeciwnym kierunku. Dowiadujemy się, że kolejne 30 km trasy to będzie walka z rowerem. Było dużo piachu, żwiru i nierówności. W tych warunkach ponownie odzywa się u mnie ból w karku. Maść oraz tabletka przeciwbólowa i jedziemy dalej. Oby dało się wytrzymać.
Do tej pory w ramach dzisiejszego etapu w zasadzie cały czas trzymamy się szlaku Green Velo, który posiada bardzo oznakowania, liczne MORy (Miejsca Obsługi Rowerzystów), biegnie w pobliżu wielu atrakcji - czasami należy z niego zboczyć, aby zobaczyć ciekawe miejsca). Oczywiście część z nich omija, jednak należało wybrać trasę. Na pewno wiedzie przez bardzo ładne tereny, unikając ruchliwych dróg. Nie jest szlakiem łatwym - słyszałem opinie: "Green Velo ssie!" itp. Jednak nikt nie mówił, że będzie łatwo :). W jeden dzień spotkaliśmy grupę bikerów, którzy wspominali o trudach trasy, jednak każdy miał uśmiech na twarzy (a największy najstarszy z nich jadący przełajem, zatem nie ma co narzekać ;) ).
przyglądamy się śluzie na Kanale Augustowskim.
Jedziemy dalej, na dzisiaj również zapowiadane są opady. Liczymy, że uda się zajechać do miejsca noclegu przed nimi.
Krzysztof nadaje tempo i motywuje do dalszej trasy.
W Lipsku krótki odpoczynek w centrum - piękne wnętrze tamtejszego kościoła.
Co jadłem w trasie..
Dostarczenie organizmowi odpowiedniej dawki paliwa to podstawa. Kręcenie w przeciągu kilku dni każdorazowo dystansów znacznie dłuższych niż 100 km to dla organizmu, który w przeważającej części przesiaduje przed komputerem, duże obciążenie. Codziennie wieczorem przygotowywałem sobie posiłek na kolejny dzień. Były to: tortellini, ryż z dżemem, bądź z filetem z kurczaka z sosem. Oprócz tego batony, wafle ryżowe (trochę niepraktyczne - kruche), mace, banany, daktyle, rodzynki, brokuły, nektaryny, pomidory, orzechy, ... i tak można by wymieniać.
.. i rano, przed wyjazdem oraz wieczorem.
Rano najczęściej kanapki + ryby, a wieczorem obiadokolacja (mięso, ziemniaki/ryż, surówka) - najlepiej najbliżej miejsca docelowego, gdyż po dużym posiłku organizm potrzebuje go strawić, co pochłania energię.
Tuż po wyjeździe dopada nas deszcz i silny wiatr. To skutecznie wręcz podcina nasze morale, na szczęście po chwili lądujemy na stacji benzynowej - kawa! :) Wiatr stara się rozpędzić chmury, nawet chwilowo zza ciemnych chmur wyłania się słońce.
Ruszamy dalej trasą, która prowadzi nas do Sokółki - to ostatnie miasto przed zaplanowanym noclegiem w Leszczanach k/Krynek. Zatem plan jest jeden - posiłek oraz zakupy na wieczór oraz cały kolejny dzień.
W momencie, gdy każdy z naszej trójki rozkoszował się już prysznicem.. chmury odsłaniają słońce. Jest 20... spokojnie mogliśmy dojechać.. No trudno, przynajmniej rano będziemy mieć gotowe śniadanie. :)
Nie wszystko jednak poszło tak gładko. Wojtek wieczorem podejmuje decyzję, że dalszą część Ściany wschodniej przejedzie samodzielnie..
Zaczynamy kolejny dzień. Pobudka, jak zwykle o godzinie 6:00. Czuję się dobrze, aczkolwiek zmęczenie daje o sobie poznać. Niestety przeze mnie cały wyjazd wstrzymany został o kilkanaście minut - szukałem powerbanka, który "skrył się" pod chustą kominem. W międzyczasie wywróciłem cały pokój oraz zawartość sakw do góry nogami. A spakowanie z powrotem całości dobytku wyprawowego w taki sposób, aby połapać się co gdzie jest oraz w ogóle zamknąć sakwy trochę trwa.
Jak pakowałem sakwy.
Tutaj od początku przyjąłem zasadę, że w prawej sakwie mieszczą się rzeczy potrzebne w miejscu noclegu. Najczęściej operuję z lewej strony roweru, dlatego łatwiejszy dostęp będzie do lewej sakwy. W prawej lądują klapki, buty (tak, wziąłem ze sobą dodatkowe buty, aby nie chodzić w rowerowych - kolejnym razem chyba z tego zrezygnuję), ubrania, bielizna, ręcznik szybkoschnący (chyba dlatego, że nie wchłania wilgoci) itp. W lewej sakwie mam środki czystości, multitool, kurtkę przeciwdeszczową, plecak (często korzystałem z niego w trakcie zakupów, które robiliśmy tuż przed noclegiem), jedzenie, krem z filtrem itp.
W ciągu całej wyprawy nie zmieniłem powyższego, wiec zakładam, że się sprawdziło :).
W końcu udaje się wyruszyć. Pierwszym naszym celem jest położony nieopodal w Wigrach Pokamedulski Klasztor, gdzie zatrzymujemy się na kilka minut.
Następnie wjeżdżamy do Wigierskiego Parku Narodowego.
Zaplanowana trasa przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów wiedzie krainą wzdłuż Czarnej Hańczy.
Po drodze spotykamy dwóch bikerów jadących tą samą trasą - Green Velo, lecz w przeciwnym kierunku. Dowiadujemy się, że kolejne 30 km trasy to będzie walka z rowerem. Było dużo piachu, żwiru i nierówności. W tych warunkach ponownie odzywa się u mnie ból w karku. Maść oraz tabletka przeciwbólowa i jedziemy dalej. Oby dało się wytrzymać.
Do tej pory w ramach dzisiejszego etapu w zasadzie cały czas trzymamy się szlaku Green Velo, który posiada bardzo oznakowania, liczne MORy (Miejsca Obsługi Rowerzystów), biegnie w pobliżu wielu atrakcji - czasami należy z niego zboczyć, aby zobaczyć ciekawe miejsca). Oczywiście część z nich omija, jednak należało wybrać trasę. Na pewno wiedzie przez bardzo ładne tereny, unikając ruchliwych dróg. Nie jest szlakiem łatwym - słyszałem opinie: "Green Velo ssie!" itp. Jednak nikt nie mówił, że będzie łatwo :). W jeden dzień spotkaliśmy grupę bikerów, którzy wspominali o trudach trasy, jednak każdy miał uśmiech na twarzy (a największy najstarszy z nich jadący przełajem, zatem nie ma co narzekać ;) ).
Fot. @ekokrzychu
Docieramy do Mikaszówki, gdzie oprócz wywołującej chwilę zamyślenia aranżacji,przyglądamy się śluzie na Kanale Augustowskim.
Jedziemy dalej, na dzisiaj również zapowiadane są opady. Liczymy, że uda się zajechać do miejsca noclegu przed nimi.
Krzysztof nadaje tempo i motywuje do dalszej trasy.
W Lipsku krótki odpoczynek w centrum - piękne wnętrze tamtejszego kościoła.
Co jadłem w trasie..
Dostarczenie organizmowi odpowiedniej dawki paliwa to podstawa. Kręcenie w przeciągu kilku dni każdorazowo dystansów znacznie dłuższych niż 100 km to dla organizmu, który w przeważającej części przesiaduje przed komputerem, duże obciążenie. Codziennie wieczorem przygotowywałem sobie posiłek na kolejny dzień. Były to: tortellini, ryż z dżemem, bądź z filetem z kurczaka z sosem. Oprócz tego batony, wafle ryżowe (trochę niepraktyczne - kruche), mace, banany, daktyle, rodzynki, brokuły, nektaryny, pomidory, orzechy, ... i tak można by wymieniać.
.. i rano, przed wyjazdem oraz wieczorem.
Rano najczęściej kanapki + ryby, a wieczorem obiadokolacja (mięso, ziemniaki/ryż, surówka) - najlepiej najbliżej miejsca docelowego, gdyż po dużym posiłku organizm potrzebuje go strawić, co pochłania energię.
Fot. @ekokrzychu
Tuż po wyjeździe dopada nas deszcz i silny wiatr. To skutecznie wręcz podcina nasze morale, na szczęście po chwili lądujemy na stacji benzynowej - kawa! :) Wiatr stara się rozpędzić chmury, nawet chwilowo zza ciemnych chmur wyłania się słońce.
Ruszamy dalej trasą, która prowadzi nas do Sokółki - to ostatnie miasto przed zaplanowanym noclegiem w Leszczanach k/Krynek. Zatem plan jest jeden - posiłek oraz zakupy na wieczór oraz cały kolejny dzień.
Fot. @ekokrzychu
W Sokółce jedziemy do polecanego przez miłe panie lokalu, gdzie na specjalne warunki mogą liczyć motocykliści.Fot. @ekokrzychu
Po krótkiej rozmowie z ekspedientką, poinformowaniu skąd, dokąd jedziemy i ustaleniu dodatkowych warunków (like na FB) otrzymujemy identyczne warunki :). Dodatkowo do zestawu obiadowego każdy z nas otrzymuje szczegółową mapę Green Velo obejmującą woj. podlaskie :).Fot. @ekokrzychu
Niestety tuż po zjedzeniu całości + lodów rozpętała się burza. Jest godzina 18, sprawdzamy gorączkowo prognozy - ma padać do 21-22. Jesteśmy ok. 20-25 km od zaplanowanego noclegu, nie mamy nadal zakupów na kolejny dzień. Decydujemy się skrócić etap i znaleźć nocleg w Sokółce. Przy pomocy wspomnianej już ekspedientki znajdujemy nocleg w hotelu położonym kilkaset metrów od baru. Szybki przejazd, jesteśmy na miejscu.W momencie, gdy każdy z naszej trójki rozkoszował się już prysznicem.. chmury odsłaniają słońce. Jest 20... spokojnie mogliśmy dojechać.. No trudno, przynajmniej rano będziemy mieć gotowe śniadanie. :)
Nie wszystko jednak poszło tak gładko. Wojtek wieczorem podejmuje decyzję, że dalszą część Ściany wschodniej przejedzie samodzielnie..