Ściana wschodnia #6 - Sokółka - Kleszczele

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
13.06.2017r.

Rozpoczynamy 6 dzień naszej wyprawy. Jedziemy już we dwójkę z Krzysztofem. W Krynkach wjeżdżamy na rondo, od którego odchodzi 11 ulic. Żałuję, że nie włączyłem nawigacji.. "na rondzie skręć w ..10 zjazd" :)



Objeżdżamy całe i zjeżdżamy z ronda w kierunku Kruszynian, gdzie czas na pierwszy postój. W pierwszej kolejności podziwiamy Zajazd Tatarski "Na Końcu Świata". Bardzo miła gospodyni oprowadza nas, pokazuje wnętrza oraz zaprasza na herbatę.








W środku mają studnie!


Fot. @ekokrzychu

Turyści mogą tutaj przenocować w takich oto przytulnych pokojach.



Odwiedzamy również najstarszy w Polsce meczet tatarski.


Fot. @ekokrzychu



No i chwila konsternacji - gdzie dalej?


Fot. @ekokrzychu
Cały czas jedziemy blisko wschodniej granicy. Tu na prawdę jest koniec świata.. czasami wjeżdżamy do "większej" miejscowości.



Coraz cięższe chmury, stale wyglądamy i decydujemy, czy przyspieszamy, czy odczekujemy.



Nad Zalewem Siemianówka jest sztuczny nasyp, po którym prowadzą dwie linie kolejowe: europejska - wąska oraz szeroka - rosyjska. Stoimy (chyba) na tej "naszej" :)


Fot. @ekokrzychu
W końcu dopada nas niezła ulewa - czas na brokuła :).



Odczekaliśmy chwilę i jedziemy dalej. Po chwili trochę nas zrosiło, jednak później sprytnie udaje się omijać większe opady :). Mijamy też grupę bikerów poubieranych w przeciwdeszczowe stroje, oprócz pozdrowień oświadczam: - już nie będzie padać! :)



Atmosfera na szlaku jest bajeczna. Każdy jest uprzejmy, pomocny - nigy nie wiadomo kiedy właśnie Ty będziesz jej potrzebować.

Wjeżdżamy do Guszczewiny, miejsca urodzin Danuty Siedzikówny znanej Inki. To właśnie była Polska walcząca!

....



Green Velo!



W samą porę trafiamy na idealne miejsce, gdzie można zjeść i .. schować się przed deszczem, którego Krzysztof już wypatruje.







Na szczęście po kilku minutach przestaje padać i możemy podróżować dalej.



Teraz już prosto do Hajnówki, gdzie jemy pyszny obiad. Nieziemska zupa, której nazwy już nie pamiętam i do tego mix pierogów.



Końcówka jest trudna, brakuje mocy i do tego wiatr, który wręcz zatrzymuje. Przynajmniej rozwiał chmury deszczowe.



Rzadko korzystam z takich dopalaczy, ale na 10 km przed Kleszczelami była to jedyna opcja dojechania w jednym kawałku do umówionego noclegu. Zatem stacja benzynowa i pepsi (czyt. cukier). W tym momencie wychwyciłem błąd w moim dotychczasowym odżywianiu - mało cukrów. Wieczorem wsuwam całą czekoladę.

Nie wiem czemu obcięło ostatnie 10 km.


Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zegar

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]