Ściana wschodnia #10 - Dybawka - Przemyśl oraz transfer Bytom - TG

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(2)
17.06.2017r.

Dzisiaj ostatni dzień, wieczorem mamy pociąg do Bytomia. Trasa na dzisiaj to dojazd do Rzeszowa, niecałe 100 km. Już wczoraj widzieliśmy prognozy pogody i wiedzieliśmy, że może być ciężko. Od samego rana pada deszcz. Mamy delikatną rezerwę czasową, dlatego zaraz po śniadaniu rozkoszujemy się kawą i rozprawiamy na przeróżne tematy, w przerwie słyszymy krople uderzające o parapet.





Kawa wypita, deszcze jednak nadal pada. Sprawdzamy prognozy, niby ma przestać padać, ale coraz bardziej przemawia do nas opcja powrotu do Przemyśla, tym bardziej, że przezornie jeszcze w Gdańsku kupiliśmy je właśnie z tej miejscowości - jedziemy "Przemyślaniniem", który trasę rozpoczyna w Przemyślu, jadąc m.in. przez Rzeszów.

No to druga kawa. Podejmujemy jednak decyzję o odpuszczeniu Rzeszowa. W  zamian jedziemy do Krasiczyna zobaczyć tamtejszy zamek, następnie decydujemy się wrócić do Przemyśla i poczekać na pociąg powrotny.


San
Kluczymy po miejscowości, jednak po chwili zamek ukazuje nam cały swój urok. Twierdza wybudowana na przełomie XVI i XVII wieku robi wrażenie. Całości dopełnia przepiękny park.


Zamek w Krasiczynie

Polecam to miejsce każdemu, będącemu w okolicy.



No jeszcze zdjęcie pamiątkowe, będące zwieńczeniem naszych zmagań.



I wracamy do Przemyśla. Szybko okazuje się, że podjęliśmy dobrą decyzję. Zaczyna padać. Ratujemy się chowając się chwilę pod wiatą przystanku. Po kilku minutach opad słabnie, ruszamy dalej. Do samego Przemyśla docieramy bardzo szybko - w większości droga prowadzi z górki.



Przemyśl już na wstępie zaskakuje nas swoim pięknem - zabytkowy dworzec wygląda obłędnie.



Pociąg odjeżdża o 18:37, więc mamy cały dzień na poznanie miasta. Rowery zostawiamy w pomieszczeniu ochrony - bardzo mili panowie popilnują naszego całego dobytku.

Stare miasto jest równie piękne, co dworzec. Ukazujące się nam uliczki zachęcały do zapoznania się z tradycją oraz historią tego regionu.



Wpierw postanowiłem coś zjeść. Fastfood odpada, cukiernia raczej też. W samym rynku zauważyłem lokal, w którym były same pyszności. Niestety nie jestem w stanie przypomnieć sobie jego nazwy, na pewno mieścił się w samym rynku pod cieniami. Wszystkie produkty były wykonywane w tym oto pomieszczeniu.



Mnie udało się załapać na ostatnią porcję racuchów :).







No dobra, to co tutaj można zobaczyć?



Udajemy się w okolice katedry, a w zasadzie wpierw wchodzimy na wieżę zegarową.





Następnie do samej katedry



oraz do podziemi.



Odwiedzamy również kościół archikatedralny obrządku greckokatolickiego.



Jesteśmy też w kościele Św. Marii Magdaleny i Klasztor Franciszkanów



Następnie udajemy się jeszcze do Muzeum Ziemi Przemyskiej. Potem obiad i czas wracać na dworzec, gdyż nieubłaganie zbliża się godzina odjazdu naszego pociągu - chciałoby się już być w domu..



Po chwili podjeżdża do nas inny biker siedemdziesięcio-kilku letni niemiec podróżujący samodzielnie po.. Green Velo. Co prawda rowerem z wspomagającym napędem elektrycznym, ale zawsze.

Mimo wysokich prędkości, wydaje mi się, że pociąg niemiłosiernie wlecze się w kierunku Śląska.



W końcu w okolicach 1-wszej w nocy dojeżdżamy do Bytomia. Teraz wystarczy tylko bezpiecznie dojechać do domu..



Home sweet home !

Podsumowanie
Dla mnie wyprawa była rowerową przygodą życia. Czy więcej czasu poświęcić zwiedzaniu, czy może samej jeździe, pozostawiam do wyboru każdemu z osobna. Jednak gorąco polecam ten rodzaj turystyki. Rower to przede wszystkim wolność. A tym bardziej (w kontekście takiej wyprawy) rower w miarę uniwersalny, jakim jechałem w wyprawie. Na asfalcie radził sobie przyzwoicie. Nie pasuje w danej chwili asfalt, chcemy zjechać na drogę szutrową, nie ma problemu - tam też daje radę. Jedziesz gdzie chcesz, zatrzymujesz się gdzie chcesz i nocujesz gdzie chcesz. A do tego wszystko jest na wyciągnięcie ręki, nie spoglądasz przez szybę mknącego samochodu.
Więc jeżeli lubisz jazdę na rowerze, aktywny tryb życia, nie ma co się zastanawiać. Już samo planowanie wyprawy daje sporo frajdy, o samej jeździe nie wspomnę. No i do tego pozostaje cały bagaż wspomnień, zdjęć, pamiątek.

A teraz trochę suchych liczb.
Liczba kilometrów: 1 309, 69 km (84,14 transfery)
Czas jazdy: 63 godz. 25 min. 33 sek.
Śr. prędk: 20,65 km/h
Przewyższenia: 6 163 m
Śr. kadencja: 78,4
Liczba obrotów przedniego koła: 642 320
Liczba obrotów korbą (przy założeniu pedałowania przez 90% czasu): 268 585
Liczba gmin: 96 (w tym 86 nowych :) )


Na sam koniec wrzucam zdjęcie pamiątki z wyprawy, jaką przygotował Krzysztof każdemu z uczestników:




Komentarze (2)

teich dzięki :)

zapala 08:11 sobota, 5 sierpnia 2017

Przeczytałem całą relację od deski do deski. I M P O N U J Ą C E! Moje uznanie.

teich 13:12 środa, 2 sierpnia 2017
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa eulic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]