Ściana wschodnia #9 - Zwierzyniec - Przemyśl/Dybawka

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
16.06.2017r.

Wczoraj, gdy dotarliśmy do miejsca noclegu, ja od razu poszedłem pod prysznic, aby obmyć szlify, jakie przydarzyły mi się na końcu odcinka, na dojazdowej drodze do noclegu. Krzysztof w tym czasie schował rowery do garażu, który wskazała właścicielka. Potem wspomniał, że bez problemu możemy tam je trzymać, tylko zanim je weźmiemy, prosi o wyniesienie kilku szpargałów na śmieci ....  jaaaaaaaaaaasne..


Fot. @ekokrzychu

Wcześnie rano w ciszy zabieramy rowery, ukradkiem przechodzimy obok domu i już nas nie ma ;p.

Miasto jeszcze śpi..



Wjeżdżamy do Roztoczańskiego Parku Narodowego - to piąty Park Narodowy na naszej trasie Ściany Wschodniej.


Fot. @ekokrzychu

Kolejne kilkanaście kilometrów pokonujemy przyglądając się przepięknym terenom parku.


Stawy Echo


Stawy Echo


Stawy Echo





Fot. @ekokrzychu

Jedziemy dalej, humory dopisują. Prognoza na dzisiaj jest taka sobie - po południu ma padać. Dlatego szybko przejeżdżamy przez park - duża tarcza i .. ogień :).





W pierwszej części trasy wiatr zdecydowanie nie pomaga. Na szczęście nie jest silny, ale jak to mówi Krzysztof: "wsiądź na rower, przekonasz się, czy wieje." Nawet niewielki wiatr wiejący prosto w twarz na otwartej przestrzeni, daje się we znaki.



Na 40 km na szczęście skręcamy, kolejne kilometry pokonujemy z wiatrem. Niestety chmury coraz bardziej zasłaniają słońce.



Cały czas jedziemy w zasadzie bez większej przerwy. Nogi pracują idealnie - w zasadzie przestałem już oszczędzać lewą nogę. W pewnym momencie słyszę dziwny dźwięk - pomyślałem, kamień zabrany przez oponę uderzył w ramę, korbę.. Nic nadzwyczajnego, jedziemy dalej. Kilometry przelatują nawet nie wiemy kiedy. 


Fot. @ekokrzychu

I tak w Lubaczowie meldujemy się tuż przed 11-tą, a za nami już ponad 70 km trasy.
W rynku krótka przerwa. Analiza trasy, którą odpowiednio modyfikujemy z uwagi na przewidywane po południu opady.



Ruszając z rynku słyszę dziwny, niegłośny dźwięk dobiegający z tylnej części roweru. Jest on jednak słyszalny jedynie przy mniejszych prędkościach - pewnie znowu ziarenko piasku dostało się w zacisk hamulca...

Wiatr rozwiewa chmury, wychodzi słońce. Czas na przerwę regeneracyjną, jedzenie. Zajadam się ryżem z dżemem.


A może by tak kiełbaskę?

Po chwili ruszamy dalej. Znowu słyszę ten dźwięk, tym razem mocniejszy. To nie może być piasek, bądź jakiś inny brud jaki mógł się dostać do szczęk hamulca. Zatrzymuję się. No tak - szprycha tylnego koła :(. W związku z dużym obciążeniem tylnego koła, zastanawiam się wpierw nad przeszczepem jednej z luźniejszych z przedniego koła do tylnego. Decyduję się jednak jedynie na usunięcie pękniętej szprychy i ostrożną jazdę - szczególnie na nierównej drodze. Jednocześnie staram się na bieżąco monitować obręcz.

Powietrze jest ciężkie, na dodatek chmury ponownie przysłaniają słońce.



Nie odpuszczamy sobie jednak okazji do żartów :)


Fot. @ekokrzychu
Za ok 10 km łapią nas deszczowe chmury. No cóż, nie udało się dojechać do Przemyśla przed deszczem, trudno. Zostało nieco ponad 20 km, da się przeżyć. Końcówka trasy do Przemyśla biegnie krajową 28-emką, w miarę szybko udaje się dojechać do miasta. Szukamy sklepu rowerowego z serwisem. Dobre wiadomości są takie, że jest tuż przed 16-tą, a więc wcześnie i będzie sporo czasu na poznanie centrum Przemyśla oraz przestało padać.

Po kilku minutach udaje się dopaść sklep, w którym kupujemy szprychę i od razu montujemy w miejsce uszkodzonej :)

To ta srebrna ;)
Szybko i bez problemów podjeżdżamy do miejsca noclegu w instytucji, z której już w Starym Folwarku musieliśmy zrezygnować. Wspominałem wtedy Chłopakom, żeby przezornie załatwić inny nocleg, intuicja podpowiadała mi, że tak powinniśmy zrobić. Pozostaliśmy jednak przy tym wcześniej zarezerwowanym.
Krzysztof wchodzi i ... okazuje się, że nie ma miejsca. O rany, po prostu rozmowa, jak w poprzednim ustroju. Nie ma i tyle, ja tu tylko sprzątam.

Telefony w rękę i szukamy innego noclegu. Udaje się go znaleźć w miejscowości Dybawka, oddalonej o 8 km. W Przemyślu wszystko było zajęte - długi weekend.

Szybko udajemy się do centrum na obiadokolację oraz zakupy na kolejny dzień, przy okazji zachwycamy się urokiem miasta.





Dzień udany z punktu widzenia prędkości brutto przejazdu, mimo awarii oraz warunków atmosferycznych. Szkoda, że końcówka była taka, jak była. 



Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa echcz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]