Ściana wschodnia #8 - Suszno - Zwierzyniec

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
15.06.2017r.

Do dzisiejszego dnia podeszliśmy w całkiem odmienny sposób, aniżeli do wczorajszego odcinka. Do pokonania mamy nieco ponad 140 km, co prawda trasa na ViewRanger wskazuje, że będzie trochę przewyższeń, jednak po ostatnich trudnościach oraz dobrej prognozie pogody na dzień dzisiejszy, jesteśmy optymistami.

Bólu w karku już w zasadzie nie odczuwam (no tak, wyprawa zmierza ku końcowi), siła w nogach jest, pogoda idealna - cóż chcieć więcej :). A więc jest czwartek - Boże Ciało i godzina 7:30. Dlatego przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów byliśmy niemal sami na drogach, ścieżkach rowerowych :).

Jest bosko!!!


Ten biały punkcik to Krzychu :)

Korzystamy z wyłączności na drogi :), poruszamy przeróżne tematy - muzyka, osobowości oraz wydarzenia jakie wywarły największy wpływ na nasze życie itp, itd..





Jezioro Białe - Fot. @ekokrzychu
Jadę zadowolony, że kark przestał dawać się we znaki, do tego pierwsza część trasy jest raczej płaska, a więc prędkości są przyzwoite - śr. prędk. w granicach 24 km/h.

Przed Chełmem pojawiają się wzniesienia, trzeba "podeptać". Nagle czuję ukłucie w lewym kolanie - nie tak się umawialiśmy.. Szybko zmniejszam siłę przyłożenia tej nogi. Udało się, ból jak szybko przyszedł, tak szybko ustąpił. Mam jednak kolejne miejsce (oprócz karku) do intensywnego smarowania maścią.
Wniosek - na takiej wyprawie nigdy nie wiesz, co może cię spotkać za dosłownie 1 km.

Udaje się jechać dalej, jednak prędkości przelotowe spadły o ok. 2 km/h, a na podjazdach wlokę się niemiłosiernie. Na zjazdach humory dopisują :).


Fot. @ekokrzychu

Do centrum Chełma nie wjeżdżamy, mijamy je bokiem. Po krótkiej przerwie regeneracyjnej jedziemy dalej. Bólu nie odczuwam, jednak staram się nie nadwyrężać tej nogi. To ukłucie nie wróżyło nic dobrego..

Kilkanaście kilometrów dalej podjeżdżamy w pobliże zespołu zamkowego w Krupem.



Nadal korzystamy z drogi 812, którą jedziemy od Włodawy. Jest mały ruch, więc czemu nie!

Dojeżdżamy do Krasnegostawu - bardzo urocze miasteczko.

Barokowy kościół św. Franciszka


Plac 3 Maja

Miałem ochotę na mój ulubiony kefir, jednak biorąc pod uwagę liczbę kilometrów, jakie pozostały do noclegu (oraz możliwe reperkusje), zdecydowałem się na:



W centrum rozmawiamy z bikerem, który jedzie solo w przeciwną stronę - długi weekend. Biker ok 50-tki i wspomina nam, że ma dzisiaj przejechaną setkę, więc czas na odpoczynek :).

Opuszczamy miasto, korzystając oczywiście z Green Velo, które zaprowadzi nas do samego Zwierzyńca :)



Chwilę później wjeżdżamy na piaszczysty odcinek szlaku - Green Velo ssie!



Do tego temperatura robi swoje..

Co piłem.
W trakcie takich temperatur, kiedy dodatkowo pokonujemy długie dystanse, należy szczególną uwagę zwrócić na uzupełnianie płynów. Mięśnie generują w trakcie jazdy bardzo dużą ilość ciepła, a woda w postaci potu skutecznie chłodzi nasz organizm.
Jak już pisałem, miałem ze sobą dwa bidony, gdzie w jednym zawsze miałem wodę z elektrolitami, a w drugim wodę z dodatkiem cytryny, bądź multiwitaminy. Czasami urozmaicałem sobie smak płynów, pijąc soki. A wieczorem... typowy elektrolit :).



Wracając do samej trasy, cały szlak Green Velo jest bardzo dobrze oznakowany, tak więc z nawigacją nie ma problemów. Może jedynie brakuje informacji dotyczącej odległości do kolejnego MORu - wtedy byłoby już perfecto. A tak to wygląda:


My jednak bardzo często zjeżdżaliśmy ze szlaku, czasami dłuższe odcinki pokonując innymi drogami, dlatego niezbędna była nawigacja. Jednak podróżując szlakiem Green Velo można śmiało poradzić sobie korzystając jedynie z oznaczeń.
Prędkości niestety nie są powalające, chociaż rano miałem nadzieję na rekordowy pod tym względem etap. Staram się nie nadwyrężać lewej nogi - mam nadzieję, że to nie pokrzyżuje moich dalszych planów.




Dojeżdżamy do Szczebrzeszyna, gdzie w rynku spotykamy chrząszcza ;).


Fot. @ekokrzychu
Dzisiaj jest Boże Ciało, robimy zatem wieczorne zakupy. Mamy jeszcze ok 20 km do noclegu. Ostatni odcinek mija szybko, wcześniej dzwonimy do właścicielki, która dokładnie instruuje nas, jak mamy sprawnie dojechać do celu.

Trafiamy w zasadzie bezbłędnie, pozostaje jedynie dojazdowa droga szutrowa. Już witamy się z gąską, ja postanawiam zjechać z drogi, aby nie jechać po nierównościach i wpadam w grząski piach. Ląduję na kamieniach, delikatnie szlifując łydkę. No cóż, do samego końca nie można pozwolić sobie na chwilę bez koncentracji - nawet 200 m przed finiszem.

Rowery odstawione, prysznic i można zabrać się za regenerację i planowanie kolejnego odcinka.





Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ciepo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]