Niedzielne szosowanie
Niedziela, 8 listopada 2015
· Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Listopad - miesiąc samobójców, miesiąc depresji ... taką zaliczyłem wczoraj, jak doszła do mnie informacja, że po raz kolejny dostaję od tych z góry kopniaka w dupę. Dodatkowo zaplanowana na sobotę krótka wycieczka rowerowa nie doszła do skutku, gdyż w przeciągu słonecznych ostatnich dni akurat w ten wolny od pracy musiał padać deszcz.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się lepiej, gdyż w prognoza nie przewidywała deszczu. wskazywała jednak silny wiatr wiejący z prędkością 10 m/s, w porywach nawet 20 m/s. Z doświadczenia wiem już, że komfortowa jazda szosą to max .... 3 m/s. Głodny wrażeń wybieram właśnie ten rodzaj roweru pozostawiając leśne ścieżki Wojtkowi, który dzisiaj tradycyjnie rajzował po leśnych duktach. Obawiałem się, że po wczorajszych opadach w lesie będzie dużo błota, więc nie znalazłem w sobie motywacji do MTB. A może to bardziej głód szosy..
Warunki były ciężkie, w zasadzie na całej trasie spotkałem łącznie 5 osób jadących rowerami (w tym 2 kolarzy).
To na pewno nie były warunki przyciągające amatorów niedzielnych wycieczek rowerowych po parku prezentujących nowiutkie niemalże nieskażone zużyciem kolorowych strojów i śnieżno-białych skarpetek. Dzisiaj mimo pięknego słońca i temperatury momentami dochodzącej do 18 st. C deptali tylko najwytrwalsi bajkerzy.
Przed wyjściem sprawdziłem oczywiście kierunek wiatru i trasę ustaliłem pod planowaną drobną zmianę jego kierunku - tak aby przynajmniej momentami pomagał mi w jeździe. Jednak albo ja, albo serwis meteo mamy problem z kierunkami. No ale tak to już jest z wiatrem. Podjazdy (jeżeli start i meta są na tym samym poziomie) mówią tyle, że w końcu będzie zjazd. Z wiatrem jest inaczej, na całym odcinku może na 10 km pomagał mi pokonywać kolejne kilometry. Najczęściej był boczny, a mocne porywy dosłownie przesuwały mnie na szosie.
Podsumowując wycieczka bardzo udana po znanej trasie prowadzącej do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Dużo watów poszło w walkę z wiatrem, ale i tak udało się przyjemnie przejechać ponad 80 km. 6k w 2015 coraz bliżej ;)
Dzisiejszy dzień zapowiadał się lepiej, gdyż w prognoza nie przewidywała deszczu. wskazywała jednak silny wiatr wiejący z prędkością 10 m/s, w porywach nawet 20 m/s. Z doświadczenia wiem już, że komfortowa jazda szosą to max .... 3 m/s. Głodny wrażeń wybieram właśnie ten rodzaj roweru pozostawiając leśne ścieżki Wojtkowi, który dzisiaj tradycyjnie rajzował po leśnych duktach. Obawiałem się, że po wczorajszych opadach w lesie będzie dużo błota, więc nie znalazłem w sobie motywacji do MTB. A może to bardziej głód szosy..
Warunki były ciężkie, w zasadzie na całej trasie spotkałem łącznie 5 osób jadących rowerami (w tym 2 kolarzy).
To na pewno nie były warunki przyciągające amatorów niedzielnych wycieczek rowerowych po parku prezentujących nowiutkie niemalże nieskażone zużyciem kolorowych strojów i śnieżno-białych skarpetek. Dzisiaj mimo pięknego słońca i temperatury momentami dochodzącej do 18 st. C deptali tylko najwytrwalsi bajkerzy.
Przed wyjściem sprawdziłem oczywiście kierunek wiatru i trasę ustaliłem pod planowaną drobną zmianę jego kierunku - tak aby przynajmniej momentami pomagał mi w jeździe. Jednak albo ja, albo serwis meteo mamy problem z kierunkami. No ale tak to już jest z wiatrem. Podjazdy (jeżeli start i meta są na tym samym poziomie) mówią tyle, że w końcu będzie zjazd. Z wiatrem jest inaczej, na całym odcinku może na 10 km pomagał mi pokonywać kolejne kilometry. Najczęściej był boczny, a mocne porywy dosłownie przesuwały mnie na szosie.
Podsumowując wycieczka bardzo udana po znanej trasie prowadzącej do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Dużo watów poszło w walkę z wiatrem, ale i tak udało się przyjemnie przejechać ponad 80 km. 6k w 2015 coraz bliżej ;)