Niedzielne rajzowanie
Umawiamy się z Wojtkiem tradycyjnie na Grzybowej, gdzie stawiam się po czasie... 13 min. :\ Nie ma wytłumaczenia, żenada i tyle.
Mimo nieciekawych jakby się mogło wydawać warunków, jest bardzo przyjemnie. To pewnie efekt kupionych w deca z myślą o tym okresie kurtce i bluzie termoaktywnej. Zakup poczyniony już jakiś czas temu, jednak teraz dopiero jest okazja by o nich wspomnieć. Kurtka dodatkowo posiada dwa otwory, które można zamykać i otwierać w zależności od temperatury zewnętrznej.
Warunki miejscami trudne, rower cały oblepiony błotem (strój też). Jest jednak przyjemnie. Kręcimy korbami po leśnych duktach, mijając kałuże, piachy. Unikamy asfaltu, jeżeli tylko jest taka opcja, czasami tracąc czasowo, jednak liczy się fun.
Testuję też nowy odcinek autobany, jaki zastąpił trudny, piaszczysty odcinek drogi do Baru u Celiny.
Skraca podróż w tą stronę o dobra kilka minut.
U Celuny, jak zwykle miła atmosfera, stosownie do pory roku
Wracamy krótszą drogą. Na niebie z każdą minutą coraz cięższe chmury, wracamy nie oglądając się za siebie i nie tracąc czasu na różnego rodzaju przeszkadzanki.
Niedaleko od domu łapie mnie grad. Na szczęcie tylko przelotny.
Kolejna bardzo udana niedzielna wyprawa. Czy będzie okazja na jeszcze podobną w tym roku? Czas pokarze.