Jeżeli w styczniu/lutym widzę rano na termometrze 5 st. C, planuję setkę. Jeżeli jest to druga połowa kwietnia, to pół dnia zabiera mi zebranie się w całość i wyjście na pętlę 36 km. Wieje, dlatego wybieram MTB, aby schować się do lasu. Kilka dni temu solidnie popadał śnieg - o tej porze roku wilgotny, ciężki i klejący się spowodował liczne zniszczenia.
Kolejny trening na trasie treningowej. Dzisiaj jest nieco inny kierunek wiatru. Warunki pozwoliły zaatakować segment Księży Las - Jasiona. Pobiłem mój najlepszy czas o 2 sekundy, co pozwoliło mi awansować na 10 miejsce na 178 bikerów :).
Kolejny wieczorny trening, tym razem bez interwałów. Bardzie rozjazd, jednak z delikatnymi utrudnieniami. Po pierwsze wiatr. Po drugie post dawał się we znaki już od 10 kilometra, kiedy to zacząłem czuć delikatny głód. Nigdy na tą trasę nie biorę jakiegokolwiek jedzenia, więc była to dosłownie walka o przetrwanie.
O 18:30 startuję na moją trasę treningową. Najpóźniej jak się da, żeby zdążyć przed zmierzchem. Założenia to drugie w tym roku interwały. Na razie nie zwiększam ich długości. Jechało mi się lepiej niż ostatnio, chociaż początek był ciężki - pierwsze trzy serie prosto pod wiatr. Całość przejechało się mimo wszystko delikatniej, niż ostatnio.
Już w trakcie pierwszej wizyty na szosie w okolicach Starej Kuźni, Blachowni wiedziałem, że szybko wrócę w te rejony. Jadąc po szosie, moją uwagę przykuły liczne w tym rejonie leśne drogi przeciwpożarowe. Przy pierwszej okazji zaproponowałem Szymonowi wspólną rajzę, na którą szybko się zgodził. Termin ustalony, spotkanie w niedzielę o 8:00 w Kleszczowie, do którego mam... prawie 30 km po szosie.
Wstaję o 5:40, o 6:55 siedzę na rowerze, oczywiście za późno, aby w miarę spokojnie przejechać niemal 30 km do godz. 8:00 do umówionego miejsca zbiórki. Postanawiam jednak zachować chłodny umysł i nie panikować - nie spalać się przez 30 km, wiedząc ile przede mną.
Jest na prawdę rześko, termometr w liczniku wskazuje momentami nawet 4 st. C. Nie jestem jednak sam :).
W trakcie dojazdu myślę sobie, że fajnie byłoby zastosować taktykę a'la kolarze pro na niektórych pagórkowatych czasówkach, gdzie zamieniają w ich trakcie rowery z czasowych na szosowe i odwrotnie. Mnie przydałaby się szosa na pierwsze i ostatnie 30 km dzisiejszej jazdy :) Sprawdzając dzień wcześniej prognozę zakodowałem, że będzie pochmurne niebo, a tymczasem..
W okolicach Byciny pojawiły się już pierwsze chmury, zakrywając słońce na niemal cały dzień.
W końcu docieram do umówionego miejsca z 15 min. spóźnieniem. Jak się okazuje Szymon dotarł raptem chwilę wcześniej. Po chwili ruszamy już razem w drogę. Celem wyprawy jest objazd wschodnich obszarów lasów Nadleśnictwa Kędzierzyn oraz dotarcie do Kopalni Piasku w Kotlarni.
Po kilku minutach natrafiamy na pierwsze urocze miejsca.
Natrafiamy na widoczne nadal efekty pożarzyska, a więc całe obszary nieco ponad dwudziestoletnich drzew. Po tylu latach mamy niskie, cienkie brzuski.
Cały obszar pożarzyska podzielono na strefy, w których posadzono określone gatunki drzew.
Po chwili docieramy do siedziby Nadleśnictwa Kędzierzyn. Chwila przerwy i uzupełnienie węglowodanów. Postanawiamy odpuścić kopalnię (przyjdzie i na nią czas :))i skupić się na obszarze leśnym.
Jedziemy dalej leśnymi autobanami, których są tutaj niezliczone kilometry. Stale nawigujemy w taki sposób, aby zgrubnie przejechać przez możliwie większość obszaru.
Poza obszarem pożarzyska..
...oraz na terenie strawionym w 1992 roku przez ogień.
Pora wracać. Wyjeżdżamy z lasu w okolicach Niezdrowic, skąd szosą pędzimy w kierunku Gliwic. Rozdzielamy się przy urokliwym zamku w Pławniowicach - koniecznie muszę tu wrócić.
Jeszcze jedna krótka przerwa przy zbiorniku Dzierżno Małe, uzupełnienie węglowodanów na ostatnie 20 km.
W domu melduję się przed 15-tą. Szkoda, że do tych lasów mam 30 km, co kosztuje siły oraz czas na dojazd w to miejsce. Jednak jest to dla mnie zbyt blisko, aby podjeżdżać samochodem - czasowo wyjdzie pewnie podobnie.
Wyskakuję na trasę treningową. Dzisiaj, zgodnie z planem, pierwsze interwały - 9 serii po 1 minucie jazdy w "trupa", z 2 minutowymi przerwami. Całość poprzedzona 15 minutową rozgrzewką. To, co zostanie z trasy treningowej, to rozjazd.
Przez pierwsze 15 minut zastanawiałem się, czy aby moje założenia nie są zbyt mało ambitne. Na szczęście pozostałem przy pierwotnym planie. Pierwsze 3 serie poszły jak po maśle, od czwartej zaczęły się schody. Tempo wyraźnie mniejsze, zmęczenie dawało się we znaki. Przy ósmym interwale miałem wrażenie, że przewrócę się na asfalcie. Na szczęście udało się zrealizować plan. Pozostał jeszcze kawałek dojazdu do domu.
Kontynuuję trening wytrzymałościowy. Początek jest ciężki, wiatr skutecznie utrudnia jazdę, jednak nie narzekam. Jest ponad 20 st. C, początek kwietnia, a noga coraz lepiej podaje - czegoż chcieć więcej w tej części sezonu?
Prognoza na weekend bardzo optymistyczna. Noce są jeszcze zimne, ale przy sprzyjających warunkach 1 kwietnia mamy ponad 20 st. C. Z uwagi na zimny poranek, zdecydowałem się na wyjazd po śniadaniu. Cel to zwiedzenie obozu pracy przymusowej w dzielnicy Kędzierzyna-Koźla Sławęcice oraz zaliczenie trzech nowych gmin.
Początek trudny, pod wiatr. Nie ma co narzekać - dobry trening. Do Gliwic utrzymywałem tempo, jednak przejeżdżając w Kozłowie nad autostradą była już masakra. Otwarta przestrzeń i coraz silniejsze porywy wiatru. Na szczęście w Sośnicowicach (pierwsza nowo-zaliczona gmina) odbijam w kierunku Kędzierzyna.
Po kilku kilometrach zauważam piękną ceglaną wieżę obserwacyjną. Podjeżdżam i zauważam równie uroczą siedzibę Nadleśnictwa Kędzierzyn.
Jadę dalej drogą wiodącą wśród lasu. Widzę całą sieć przeciwpożarowych dróg, przynajmniej w pobliżu drogi asfaltowej w bardzo dobrym stanie. Oj, coś czuję, że szybko wrócę tutaj na oponach 26 x 2,1, zamiast na szosowych 700 x 23c.
Mijam przejazd i nagle zauważam duży budynek postawiony w lesie. Zastanawiam się nad jego przeznaczeniem - 50 metrów dalej jest tablica, która informuje o Obozie koncentracyjnym Blechhammer. Wcześniej czytałem o nim na blogu djk71.
Wjeżdżam na teren obozu. Pierwsze wrażenie - miejsce w zasadzie zapomniane.
Wokół obozu można spotkać liczne schrony strażników.
Masakra... człowiek, człowiekowi...
Trzeba wracać na asfalt.
Jadę dalej, powoli kierując się w stronę domu. Mijam m.in Śluzę Sławęcice.
Od Ujazdu szybki powrót do domu z jedynie koniecznymi postojami - pozbywanie się kolejnych ubrań (nogawki, koszulka, komin...) oraz sklep.
Bardzo fajna wycieczka, a przede wszystkim dobry trening wytrzymałościowy. Pierwsze gminy w tym roku zaliczone.
Rekordy:
Najdłuższy dystans w ciągu dnia 233,52 km 10.06.2018
Najdłuższy dystans w ciągu m-ca 1 629,23 km 07.2018
Najdłuższy dystans w ciągu roku 7 816,04 km 2017
Największe przewyższenie/wycieczka 1 911 m 2.05.2019
Największa śr, pręd. Pow.100 km 27,84 km/h 26.08.2017
Największa śr, pręd. 50-100 km 28,31 km/h 13.06.2015
Największa śr, pręd. 30-50 km 30,92 km/h 07.08.2018
Prędkość max 71,2 km/h 18.08.2018