Treningowo - trasa #1

Niedziela, 5 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Krótki wypad wieczorem na treningową trasę. Wcześniej nie byłem w stanie styrany wczorajszym dniem (setka w upale oraz wieczorny koncert).
Jadę bez większych emocji nie naciskając na segmentach.

Do Babci na kawę

Sobota, 4 lipca 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj podróż do Krupskiego Młyna do Babci na kawę. Miki niestety równolegle jedzie samochodem. Mimo upału postanawiam nie jechać najkrótszą drogą i zahaczam o Pyskowice, Pławniowice. Po drodze rozmyślam o bardziej i mniej ważnych rzeczach, nawet nie zauważam kiedy mijają kolejne kilometry. Tak zajęty rozmyślaniem omal nie minąłem zjazdu w kierunku Dzierżna - w ostatniej chwili dopiero opamiętałem się.
Mimo temperatur w granicach 33-37 st. C koszulka Attiq spisuje się rewelacyjnie.

Po drodze spotykam dosyć strome podjazdy/zjazdy:


Około 40 km dopada mnie monstrualny kryzys. Koniecznie potrzebuje uzupełnić poziom węglowodanów, cukrów i w ogóle.. Jak na złość przez ponad 10 km żadnego sklepu. Wreszcie w Barucie natrafiam na knajpkę. Wypijam colę prawie wyciskając butelkę. Baton, ciastka i jadę dalej. Po kilku minutach wszystko wraca do normy.

U Babci spędzamy jakiś czas racząc się kawą colą z domieszką wody z cytryną oraz pysznym ciastkiem:


Powrót trochę pod wiatr najkrótsza drogą, co odbija się tym, że aby zaliczyć siódmą setkę w tym roku muszę chwilę pokrążyć 'wokół komina'.

Chechło

Czwartek, 2 lipca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Krótka wizyta na Zalewie Chechło z Wojtkiem.

Rozmawialiśmy o planach na kolejny wypad w weekend: Wisła - Kraków z Krzyśkiem, a może jednak miejscowo. Niestety mnie nie uda się wyrwać w weekend na tą trasę. Może następnym razem

No ale podczas pogadanek był czas na focenie:


Kadencja: 80 :)

1000 km w czerwcu! - treningowa #1

Wtorek, 30 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Do pełnego 1k km w miesiącu brakowało mi 24 km. Cały dzień pogoda była wyśmienita, gdy o 18:15 zaczęło padać przez prawie godzinę. Nosz, chol... Trudno, nie będzie tysiąca, powalczę w lipcu.
Aż nagle zaczęło się przejaśniać. Wychodzę zatem na trasę treningową z ponad półgodzinnym opóźnieniem.

Postanawiam się nie oszczędzać, w końcu ten tysiąc trzeba uczcić. Na dwóch ulubionych segmentach notuję trzecie najlepsze swoje czasy. Na całym dystansie pobijam rekord śr. pr. na dyst. 30-50 km, który wynosi od dzisiaj 28,03 km/h. Dodatkowo nowy rekord w km pokonanych w ciągu miesiąca wynosi od dzisiaj 1007,69 km.

Nawet znalazłem chwilę na focenie - w czasie jazdy, ale zawsze. Ostatnio oglądałem Melancholię (chyba po raz trzeci) i tak mnie naszło:


Rozjazd po BO

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj udaję się w końcu odebrać samochód od mechanika. Także krótko i nie za szybko, aby trochę rozjeździć nogi po ostatnich mega trudnych zawodach. W nogach nadal czuję lekkie zakwaszenie.

Bike Orient - Lasy Przysuskie

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Drugi rajd z tegorocznej edycji Bike Orient rozgrywany był nieopodal Przysuchy.
Tereny całkowicie mi obce, więc tym bardziej z ciekawością udałem się na miejsce. W planach był weekendowy wypad do Toporni, gdzie miała miejsce baza rajdu, niestety życie napisało inny scenariusz. Więc jadę sam jedynie w sobotę. Dodatkowo nie zabieram mapnika (ale to już druga historia).

Wcześniej na FB Krzysiek napisał informacje, że ma miejsce w samochodzie, więc umawiamy się na spotkanie i razem ruszamy na rajd. Dojeżdżając już zauważamy niewielkie, ale a to liczne wzniesienia. Organizatorzy podczas odprawy zwracają  uwagę, że trasa nie należy do łatwych. Przyjmujemy do wiadomości..

Rozdanie map i wytaczamy trasę.

Jest praktycznie bezwietrznie, dodatkowo w zasadzie cała trasa prowadzi po okolicznych lasach, więc kierunek wiatru pomijamy w planowaniu. Plan - zaliczyć 20 PK :), jak będzie w praktyce, zobaczymy. Ewentualne modyfikacje dopiero w trakcie jazdy.

Ruszamy zatem zielonym szlakiem, który biegnie tuż obok Startu w kierunku PK 9 - punkt widokowy. Od razu ostro pod górę. Kamienie oraz duża liczba rowerzystów jadąca obok siebie na samym początku. Trzeba być czujnym, żeby drobny błąd na początku nie pokrzyżował całych planów. Wyjeżdżamy z lasu kierując się owczym pędem (jadąc za innymi) i zapewne wtedy gubimy szlak, o czym przekonujemy się kilkaset metrów dalej wyjeżdżając na drogę w całkiem innym miejscu. Mogłem posłuchać Krzyśka, który chciał objechać tą część asfaltem, na który właśnie wyjechaliśmy. Docieramy ostatecznie na PK.

Następnie od razu na PK 20 - dół. Krzysiek nadaje mocne tempo. W zasadzie wszystkich wyprzedzamy po drodze, na szybkich przejazdach chowam się za nim. Nikt nie był wstanie utrzymać naszego tempa :) Drogi leśne póki co w dobrym stanie. Jedziemy tak rozpędzeni, gdy nagle widzimy bikera przybijającego PK przy kapliczce św. Huberta


Podbijamy kartę perforatorem.. i nagle zastanowienie. Przyjeżdżają bikerzy, których wyprzedziliśmy kilkaset metrów wcześniej. Przecież PK to nie kapliczka, tylko dół i to na dodatek na lewo od drogi, nie z jej prawej strony. Podbiliśmy PK trasy pieszej ;). Jak nowicjusze!
Wsiadamy szybko na rowery i dopadamy właściwy PK 20. Chociaż łatwo nie było znaleźć go w gęstwinie lasu - chyba był nieco dalej od drogi niż wskazywała mapa. Przynajmniej ja miałem takie odczucie.

Następnie PK 3 - skrzyżowanie rowów. Tempo nadal bardzo wysokie, jednak PK nie należał do łatwych. Tracimy dużo czasu szukając go zostawiwszy rowery.

Kolejny cel to PK 7 - ambona. Po drodze mijamy pomnik upamiętniający zwycięski bój oddziału WP mjr Henryka Hubala-Dobrzańskiego.

Walki miały miejsce 30.04.1940r.
Zaliczamy PK.

Kolejny PK na naszej mapie to PK 12 - skrzyżowanie dróg. Dojazd krótki, jednak poszukiwania ponownie zajęły nam trochę czasu. Mijamy mogiłę upamiętniającą miejsce mordu przez 35 mieszkańców pobliskiej wsi przez Hitlerowskie wojsko w dniu 12.04 1940r.

Ostatecznie 2h 50min jesteśmy na trasie i raptem 5 PK. Oj kompletu to my na pewno nie zaliczymy. Zaczynam się obawiać o tempo, czy aby nie za duże, jak dla mnie oraz o to, aby zaliczyć min. 12 PK i być klasyfikowanym na trasie GIGA. Posilam się.

Kolejny PK 14 - dół nieopodal Góry Motyli zaliczamy bardzo szybko, biorąc pod uwagę dotychczasowe.

Jedziemy dalej. Krótka narada i odpuszczamy PK 18 - podnóże skałek. Głównie z powodów lokalizacji oraz najprawwdopodobniej trudnego dojścia.

Zatem jedziemy od razy na PK 6 - szczyt hałdy. Dojazd szybki i prosty, gdyż głównie asfaltem. Mimo wszystko i tak w Furmanowie popełniamy błąd, który na szczęście nie kosztuje nas wiele. Pojawiają się wzniesienia, na których Krzysiek zaczyna mi odjeżdżać. Zatrzymujemy się w pobliskim sklepie.

Dwie pepsi wypijam w 5 min. Potrzebuję cukru, węglowodanów. Do tego uzupełniam zapas wody.
Dalej kolejne górki do pokonania w celu dotarcia do PK 6 coraz bardziej uwidaczniają różnicę mocy między mną a Krzyśkiem. Na PK 6 mówię Krzyśkowi, żeby dalej jechał sam. Ja będę kontynuował swoim tempem, nie będę go spowalniał. Zaliczamy PK, z którego rozciąga się przyjemy widok


Szybko organizuję się z mapą (przyp. .nie miałem mapnika :( ) - tak mniej więcej wyglądała prowizorka:

Postanawiam jechać na min. 12 PK w celu klasyfikacji w Pucharze na trasie GIGA. Jeżeli uda się więcej, będzie dobrze. Jednak czuję się już mocno "wyjechany" po tych 50 km w naprawdę mocnym tempie.

Kontynuacja jest oczywista - PK 11 - brzeg strumienia. Dojeżdżając mijam Krzyśka, który w ostatnim momencie mnie rozpoznaje. Kolejny raz spotkam go dopiero na mecie. Trochę kluczę przy strumieniu, gdzie był bardzo gęsty las. W końcu znajduje lampion. Zaliczony ósmy PK. Jeszcze 4. Planuję dalszą trasę.

Następnie przez piachy w kierunku PK 15 - brzeg strumienia. Dojazd dalej do Fidor prosty. Na punkt trafiam bezbłędnie, chociaż samo odbicie karty wymaga dodatkowych umiejętności.

Organizatorzy mogliby w takim miejscu zainstalować ukrytą kamerę. Na zdjęciu tego nie widać, jednak pokonanie tego strumienia wymagało dosyć długiego soku, aby uniknąć mokrych butów.. Szczególnie w drodze powrotnej, kiedy trzeba było wskoczyć na wysoki brzeg.

Odpuszczam PK 10 - krzyż. Mapa w tym miejscu nie jest dla mnie jasna. Nie chcę tracić czasu. dalej długi niemal 8 km podjazd wojewódzką 749 do PK 1 - bufet. Jestem na nim o 16:00, więc pozostaje kilka kawałków pomarańczy. Spędzam tam dosłownie 1,5 min.

Jadę dalej świetną leśną drogą w kierunku PK 8 - brzeg strumienia. Niestety mimo dwóch prób z dwóch innych stron nie udaje mi się go znaleźć. Rezygnuję po krótkiej wymianie zdań z dwójką powracających, którzy też zrezygnowali z niego po nieudanych poszukiwaniach.

Kieruję się dalej leśnym duktem, pojawia się asfalt. Szybko trafiam na PK 17 - sztolnia. Na puncie spotykam bikera jadącego z dwoma synami. Młodszy chyba ok 1,5 roku, starszy ok 7 na własnym rowerku :). To był jedenasty PK, jeszcze jeden i cel minimum osiągnięty. Jest 16:50.

Postanawiam zaatakować PK 13 - tablica pamiątkowa partyzantów. Okazuje się, że decyzja była słuszna, aby objechać go utwardzoną drogą, zamiast podążać czerwonym szlakiem.

Zaliczony, zatem jestem już na trasie GIGA!

Tablica upamiętniająca wygraną walkę 800 Partyzantów 25 PP Armii Krajowej pod dowództwem mjr "Leśniaka" z Niemcami.

Jest 17:00. Postanawiam wracając podjechać jeszcze do PK 4 - źródło. Po drodze mijam Radiowo-telewizyjne Centrum Nadawcze.


Niepododal zaliczam PK 4 - źródło.


To trzynasty zaliczony dzisiaj PK. Dalej kieruję się już w stronę Mety. Do Przysuchy wjeżdżam z prędkością 45-50 km/h - oczywiście zjeżdżając z górki, nie byłbym w stanie już osiągnąć takiej prędkości na płaskim odcinku.
Krzysiek przyjeżdża kilka minut po mnie zaliczając jeden PK więcej.

Podsumowując, trasa bardzo trudna. Na pewno nie spodziewałem się tylu przewyższeń. Na całym rajdzie wjechałem 875 m w górę, to mój rekord odkąd notuję przewyższenia (lato 2014). Na szlakach w wielu miejscach było dużo piachu, kolein, błota i kamieni. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo :). Nie może być łatwo..
Co prawda na wcześniejszym rajdzie zaliczyłem 14 punktów kontrolnych, jednak trasa była znacznie łatwiejsza.

Na zakończenie jeszcze fota z rozdania nagród.


Lajtowy rozjazd przed Bike Orient

Piątek, 26 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Jutro wyczekiwany Bike Orient. Plany były zgoła odmienne. Miał być weekend z rodziną na zalewem i udział w rajdzie. Pozostał sam rad.. No trudno.
Dzisiaj dzień urlopu, więc wsiadam na szosę i delikatnie kręcę w kierunku Krupskiego Młyna. Po drodze odwiedzam zaprzyjaźnionego mechanika.
Mimo niemałej liczby km, wyjazd całkiem standardowy, bez walki o czasy na segmentach. Nie chciałem zmęczyć nóg przed jutrzejszym rajdem, tym bardziej, że wg organizatorów ma być dużo przewyższeń :)

Wieczorna rajza lasem

Czwartek, 25 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Co za dzień...
Wybrałem pętlę w kierunku Pniowca, Miasteczka Śl. oraz Chechła.

Co można powiedzieć o pogodzie? Stabilna :). Niestety temperatura nie rozpieszcza nasz ostatnio.
Jadę zatem asfaltem i lasem w kierunku Pniowca

Następnie lasem zielonym szlakiem trafiam szybo do Miasteczka Śl. skąd od razu kieruję sie na leśny Szlak Gwarków, który prowadzi mnie bezpośrednio do Zalewu Chechło. Wcześniej spotykam Wojtka podróżującego z dziećmi. Na Chechle spotykam starego kumpla Krzyśka. Rozmawiamy dobre kilkadziesiąt minut. Następnie już po zachodzie Słońca docieram do domu.
Co za dzień.. bardzo przyjemne spotkania trafiły się dzisiaj :)


Treningowo-testowo

Środa, 24 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj miała być jazda szosą do Potępy w celu odebrania samochodu od mechanika, ale wyszło, jak wyszło.

Więc, skoro postanowione pokręcić korbą umawiam się z Wojtkiem na wieczorne pedałowanie. Spotykamy się na krótką rundkę po lesie w stronę Pniowca, gdzie robimy krótką przerwę na wymianę kilku zdań i powrót. Trochę pokrążyliśmy po Grzybowej.

Była to dobra okazja do przetestowania roweru przed sobotnim BO :).

Deszczowo

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Kategoria 01. Wycieczki
Wczoraj chciałem wyjść pokręcić się po okolicy szosą. Tak na jakieś 1,5h. Niestety, gdy byłem w pełnym rynsztunku zawrócił mnie padający deszcz.
Z Wojtkiem na niedzielę byliśmy umówieni już w piątek. Postanawiamy spotkać sie wcześnie rano, gdyż od 12 ma padać. Cel - setka.

Spotykamy się o wyznaczonej porze. Przyjeżdżamy dosłownie razem na umówiony punkt. Ruszamy od razu w kierunku Kalet przez Mikołeskę. W związku z pewną sprawą, jaką muszę załatwić w Potępie modyfikujemy wstępne założenia co do trasy.

W miarę szybko docieramy do Koszęcina, gdzie robimy krótką przerwę niedaleko Parku.


Następnie przez Piłkę w stronę Żyłki oraz Potępy, gdzie łapie nas deszcz!


Wg meteo miało padać od 12, a tutaj zegar wskazuje raptem 9:15. Jest chłodno, więc nie decydujemy się na podróżowanie w takich warunkach i czekamy pod wiatą przystanku jakieś 20 min.

Po chwili zaczyna się rozpogadzać (przynajmniej nieznacznie) i udajemy się od razu w stronę Baru u Celiny (wcześniej myśleliśmy jeszcze o przejechaniu przez Krupski Młyn).

Ponownie zaczyna padać,  w nogach jednak jest siła, a opad nie jest tak intensywny. Postanawiamy dojechać do Celiny, gdzie będziemy mogli się posilić. Trafiamy w zasadzie w najlepszym momencie (chociaż mam już przemoczone wrażliwe miejsca -> tyłek :) )

Tam spędzamy jakieś 1,5h słuchając spadających kropel na dach i spożywając pyszny rosół oraz pierogi z mięsem.

Nagle zaczęło się rozpogadzać, więc od razu wsiadamy na nasze maszyny - łańcuchy pracują coraz głośniej.


Przejeżdżamy tuż obok Rezerwatu Mikuliny

Niestety nie ma czasu na zajechanie do Rezerwatu, pogoda jest niepewna. A szkoda, bo to bardzo malownicze miejsce..

Szybko docieramy poznając nową autobanę do asfaltu, którym udajemy się prosto do Kalet, gdzie łapie nas kolejny deszcz.


Ponownie, jak tylko ciężkie chmury odchodzą wsiadamy na rowery i jedziemy w stronę domu. Niestety na autobanie z Kalet w kierunku Głębokiego Dołu łapie nas deszcz.



Chwilę czekamy na lepsze warunki i jedziemy dalej. Widzę kątem oka nadchodzące kolejne ciężkie chmury. Tych już nie ominiemy, nie czekamy też a ż przejdą. Jesteśmy blisko domu, więc jedziemy. Docierając do domu, jestem niemal cały mokry. Jednak mimo 14 st.C w tym momencie zimna nie odczuwam. Widzę, że braknie mi ok 2 km do setki. Więc postanawiam zrobić jeszcze małe kółko. Gdyby chociaż nie padało pewnie podjechałbym jeszcze ze 2 km więcej, a tak pozostało nieznaczne przekroczenie granicy 100 km.

Fajna wycieczka, chociaż deszcz mocno wydłużył całą wyprawę. Ale i tak, 5 setka w tym roku, pierwsza MTB :)