Plany planami, a głupiemu radość.
Sobota, 23 maja 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
W trakcie ostatniej wycieczki z Wojtkiem nabawiłem się kontuzji, która skutkowała tym, że nie byłem w stanie wrócić samodzielnie do domu. Wycieczka miała miejsce w niedzielę, a już w środę czułem się w miarę dobrze. Ból praktycznie był niewyczuwalny. Reszta tygodnia, praktycznie zapomniałem o nabytym urazie - dodam wykonując normalne codzienne czynności.
Od środy śledziłem prognozę pogody i w piątek pojawiło się okienko bez deszczu właśnie w czasie, który idealnie wpasowywał się w mój rozkład zajęć. Plany były ambitne - co najmniej czwarta setka w roku, a może coś więcej. Nie zdradzam co.. przyjdzie na to czas.
A więc ruszam, trochę asekuracyjnie, aby odpowiednio się rozgrzać i sprawdzić stan mięśnia czworogłowego uda. Niestety po kilkunastu km zaczynam odczuwać lekki dyskomfort. Postanawiam zmodyfikować dalszą trasę i z racji tego, że wyruszyłem wcześnie rano pojechać na kawę do Babci.
Spokojnie kręcąc dojeżdżam do Krupskiego Młyna, gdzie oprócz kawy i pysznego ciastka zakładam Babci nowo nabyte rolety do okien.
Tak przy okazji, Endo (mam aktywną opcję wyłączania czasu przy postoju) zatrzymało się po dotarciu na miejsce, natomiast w momencie utraty sygnału GPS czas naliczał się non stop - już nie pierwszy raz - porażka.
Wracając postanawiam jechać przez Wielowieś i Połomię. Niestety mimo motywacji do pedałowania kontuzja daje o sobie znać. Delikatnie kręcąc wracam do domu podjazdy pokonując w zasadzie na jednej nodze. :(
Szkoda, jestem zły że nie udało się pokręcić więcej. Bezsilność rekompensuje wykonanie dobrej roboty -> roletki :)
A z mięśniem.. hmmm, chyba zapowiada się wizyta u lekarza
Od środy śledziłem prognozę pogody i w piątek pojawiło się okienko bez deszczu właśnie w czasie, który idealnie wpasowywał się w mój rozkład zajęć. Plany były ambitne - co najmniej czwarta setka w roku, a może coś więcej. Nie zdradzam co.. przyjdzie na to czas.
A więc ruszam, trochę asekuracyjnie, aby odpowiednio się rozgrzać i sprawdzić stan mięśnia czworogłowego uda. Niestety po kilkunastu km zaczynam odczuwać lekki dyskomfort. Postanawiam zmodyfikować dalszą trasę i z racji tego, że wyruszyłem wcześnie rano pojechać na kawę do Babci.
Spokojnie kręcąc dojeżdżam do Krupskiego Młyna, gdzie oprócz kawy i pysznego ciastka zakładam Babci nowo nabyte rolety do okien.
Tak przy okazji, Endo (mam aktywną opcję wyłączania czasu przy postoju) zatrzymało się po dotarciu na miejsce, natomiast w momencie utraty sygnału GPS czas naliczał się non stop - już nie pierwszy raz - porażka.
Wracając postanawiam jechać przez Wielowieś i Połomię. Niestety mimo motywacji do pedałowania kontuzja daje o sobie znać. Delikatnie kręcąc wracam do domu podjazdy pokonując w zasadzie na jednej nodze. :(
Szkoda, jestem zły że nie udało się pokręcić więcej. Bezsilność rekompensuje wykonanie dobrej roboty -> roletki :)
A z mięśniem.. hmmm, chyba zapowiada się wizyta u lekarza