Wpisy archiwalne w kategorii

01. Wycieczki

Dystans całkowity:15359.68 km (w terenie 4137.40 km; 26.94%)
Czas w ruchu:728:34
Średnia prędkość:21.08 km/h
Maksymalna prędkość:71.22 km/h
Suma podjazdów:70524 m
Maks. tętno maksymalne:188 (99 %)
Maks. tętno średnie:145 (76 %)
Suma kalorii:22073 kcal
Liczba aktywności:194
Średnio na aktywność:79.17 km i 3h 45m
Więcej statystyk

Do Babci na kawę

Sobota, 4 lipca 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj podróż do Krupskiego Młyna do Babci na kawę. Miki niestety równolegle jedzie samochodem. Mimo upału postanawiam nie jechać najkrótszą drogą i zahaczam o Pyskowice, Pławniowice. Po drodze rozmyślam o bardziej i mniej ważnych rzeczach, nawet nie zauważam kiedy mijają kolejne kilometry. Tak zajęty rozmyślaniem omal nie minąłem zjazdu w kierunku Dzierżna - w ostatniej chwili dopiero opamiętałem się.
Mimo temperatur w granicach 33-37 st. C koszulka Attiq spisuje się rewelacyjnie.

Po drodze spotykam dosyć strome podjazdy/zjazdy:


Około 40 km dopada mnie monstrualny kryzys. Koniecznie potrzebuje uzupełnić poziom węglowodanów, cukrów i w ogóle.. Jak na złość przez ponad 10 km żadnego sklepu. Wreszcie w Barucie natrafiam na knajpkę. Wypijam colę prawie wyciskając butelkę. Baton, ciastka i jadę dalej. Po kilku minutach wszystko wraca do normy.

U Babci spędzamy jakiś czas racząc się kawą colą z domieszką wody z cytryną oraz pysznym ciastkiem:


Powrót trochę pod wiatr najkrótsza drogą, co odbija się tym, że aby zaliczyć siódmą setkę w tym roku muszę chwilę pokrążyć 'wokół komina'.

Deszczowo

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Kategoria 01. Wycieczki
Wczoraj chciałem wyjść pokręcić się po okolicy szosą. Tak na jakieś 1,5h. Niestety, gdy byłem w pełnym rynsztunku zawrócił mnie padający deszcz.
Z Wojtkiem na niedzielę byliśmy umówieni już w piątek. Postanawiamy spotkać sie wcześnie rano, gdyż od 12 ma padać. Cel - setka.

Spotykamy się o wyznaczonej porze. Przyjeżdżamy dosłownie razem na umówiony punkt. Ruszamy od razu w kierunku Kalet przez Mikołeskę. W związku z pewną sprawą, jaką muszę załatwić w Potępie modyfikujemy wstępne założenia co do trasy.

W miarę szybko docieramy do Koszęcina, gdzie robimy krótką przerwę niedaleko Parku.


Następnie przez Piłkę w stronę Żyłki oraz Potępy, gdzie łapie nas deszcz!


Wg meteo miało padać od 12, a tutaj zegar wskazuje raptem 9:15. Jest chłodno, więc nie decydujemy się na podróżowanie w takich warunkach i czekamy pod wiatą przystanku jakieś 20 min.

Po chwili zaczyna się rozpogadzać (przynajmniej nieznacznie) i udajemy się od razu w stronę Baru u Celiny (wcześniej myśleliśmy jeszcze o przejechaniu przez Krupski Młyn).

Ponownie zaczyna padać,  w nogach jednak jest siła, a opad nie jest tak intensywny. Postanawiamy dojechać do Celiny, gdzie będziemy mogli się posilić. Trafiamy w zasadzie w najlepszym momencie (chociaż mam już przemoczone wrażliwe miejsca -> tyłek :) )

Tam spędzamy jakieś 1,5h słuchając spadających kropel na dach i spożywając pyszny rosół oraz pierogi z mięsem.

Nagle zaczęło się rozpogadzać, więc od razu wsiadamy na nasze maszyny - łańcuchy pracują coraz głośniej.


Przejeżdżamy tuż obok Rezerwatu Mikuliny

Niestety nie ma czasu na zajechanie do Rezerwatu, pogoda jest niepewna. A szkoda, bo to bardzo malownicze miejsce..

Szybko docieramy poznając nową autobanę do asfaltu, którym udajemy się prosto do Kalet, gdzie łapie nas kolejny deszcz.


Ponownie, jak tylko ciężkie chmury odchodzą wsiadamy na rowery i jedziemy w stronę domu. Niestety na autobanie z Kalet w kierunku Głębokiego Dołu łapie nas deszcz.



Chwilę czekamy na lepsze warunki i jedziemy dalej. Widzę kątem oka nadchodzące kolejne ciężkie chmury. Tych już nie ominiemy, nie czekamy też a ż przejdą. Jesteśmy blisko domu, więc jedziemy. Docierając do domu, jestem niemal cały mokry. Jednak mimo 14 st.C w tym momencie zimna nie odczuwam. Widzę, że braknie mi ok 2 km do setki. Więc postanawiam zrobić jeszcze małe kółko. Gdyby chociaż nie padało pewnie podjechałbym jeszcze ze 2 km więcej, a tak pozostało nieznaczne przekroczenie granicy 100 km.

Fajna wycieczka, chociaż deszcz mocno wydłużył całą wyprawę. Ale i tak, 5 setka w tym roku, pierwsza MTB :)

Niedzielna setka

Niedziela, 14 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj miałem jeden jedyny cel - przejechać czwartą setkę w tym roku. Jednak jak się okazało jeszcze dnia poprzedniego, musiałem od Babci odebrać półośkę z rowerka Mikiego (druga na szczęście się znalazła i nie było potrzeby dorabiania).
A więc ruszam najpierw prosto w stronę Krupskiego Młyna, jak zwykle w niedzielny poranek krajowa jedenastka niemal pusta. Czuję w nogach wczorajsze kręcenia (te samemu na szosie oraz z Mikim po południu), dodatkowo mając na uwadze założony dystans staram się dozować przekazywaną siłę w korbę.
Dojeżdżam do Babci i średnią mam na poziomie ok 28 km/h (wczoraj było 29,17 km/h :) ). Odbieram półośkę, którą skrzętnie chowam do plecaka i jazda w stronę Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Wstępnie planowałem pojechać do Kochcic zobaczyć tamtejszy zamek. Szybka kalkulacja czasu i podejmuję decyzję o odłożeniu tego punktu na którąś z kolejnych wypraw.

Jadę z Lublińca w stronę Sadowa, następnie Harbułtowice. Warunki do jazdy szosą wyśmienite::


Przed Olszyną robię pierwszą przerwę (po 47 km). Trochę węgla, cukrów, płynów i w drogę. Nie ma czasu.

Dalej pędzę w kierunku Boronowa. Jest tam fajny zjazd, nie tak stromy, ale za to długi. Chyba przez 1,5 km utrzymywałem prędkość ponad 45 km/h :) Teren zabudowany, więc nie chciałem szybciej ;P

Droga z Psar do Miasteczka Śl. to jak zwykle mordęga. Dużo samochodów, nie lubię tego. Za Miotkiem krótki odpoczynek - to już 76 km. Ponownie węgiel, cukry oraz płyny. Widzę, że bez dodatkowych objazdów setki nie będzie. A więc w Żyglinie kierunek na Świerklaniec, gdzie w sklepie kupuję Colę 0,2l. Następnie przez Nowe Chechło cały czas pod wiatr. Dalej wyprzedzam kolarza, który siada mi na kole jadąc do obwodnicy - czasami to ja mogę kogoś podwieźć :)

Potem prosto do domu i widzę, że braknie kilkuset metrów, postanawiam zrobić małą pętlę i jest - czwarta setka AD 2015 :)
Przy okazji ponowny rekord śr. pr. na dyst. pow. 100 km, który wynosi od dzisiaj 26,83 km/h.

Chechło, całą ferajną :)

Sobota, 13 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Po siedemdziesiątce szosą czas na rodzinną wyprawę nad jezioro. Wyjeżdżamy w komplecie w dobrych humorach po ostatniej chorobie Mikiego. Nad Chechłem spędzamy ok 1,5 h, w drugiej części dnia, więc Słońce nie operuje już tak mocno.

Miki wymyślił nowy sposób poruszania się, na szczęście większość piasku pozostała poza pieluchą :)


Treningowo do Krupskiego Młyna

Sobota, 13 czerwca 2015 · Komentarze(0)
A więc dzisiaj miała miejsce wymiana kasety. Postanowiłem utrzymać tą samą 11-25 w tej samej grupie. Chociaż później po złożeniu zamówienia zauważyłem, że jest też dostępna 12-25, która chyba lepiej by mi pasowała. No cóż. pozostajemy przy obecnej.

Dzisiaj odpaliłem torpedę, jadąc w stronę Miasteczka Śl. na liczniku miałem cały czas 30-35 km/h. Następnie Kalety i Brusiek podobnie. Od Bruśka do Tworoga walczyłem już z wiatrem i prędkość utrzymywała się na poziomie 28-31 km/h. Od Tworoga do Krupskiego Młyna również ok 30 km/h, czułem już w nogach dystans, praktycznie bez odpoczynku.

Po przerwie na kawę u Babcie jadę prosto do domu njkrótszą trasą. Ruch na 11-stce niewielki, więc nie ma co wybrzydzać i szukać alternatywnych dróg.

Dzisiaj zanotowałem nowy rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 28,31 km/h.



Chechło

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Wieczorna rajza nad zalew, gdzie spotkałem się z Wojtkiem. Po kilkunastominutowej rozmowie odprowadzam Wojtka jadąc kawałek z nim, następnie w Nowym Chechle rozjeżdżamy się w swoje strony.
Robi się ciemno, więc lampki zapalone. Widzę w oddali migające czerwone światełko i od razu pojawia się motywator. Mimo, że pierwszą część trasy nad zalew pokonałem spokojnie, tak teraz przejechany weekend odchodzi w niepamięć. Dopadam bikera jeszcze przed skrzyżowaniem z obwodnicą. Widzę, że wpłynąłem mu na ambicję i zaczyna mnie gonić. Nie daję jednak za wygraną i po mieście gubię go z oczu :).

Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą

Niedziela, 7 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Weekend okazał się niezbyt łaskawy. Wiele się działa, a i rowerowo miało być znacznie lepiej. Trudno, trzeba brać to, co jest.

Wyjeżdżam późno, o 12:30. Także temperatura od razu jest wysoka. Wpierw testuję nowy asfalt jadąc do Strzybnicy. Brakuje dosłownie 100m do pełni szczęścia, aby komfortowo ominąć kilka km krajowej 11-stki. Następnie jadę aż do Tworoga wspomnianą drogą. Na szczęście walczę tylko z wiatrem, dużo osób zapewne w tym czasie wsuwa rosołek.

Następnie skręcam w stronę Koszęcina. Jestem już trochę "wyjeżdżony" więc odpuszczam sobie walkę o segment. Tym bardziej, że jest wietrznie i niekoniecznie wiatr pomaga.

Po ponad 30 km wjeżdżam do Parku. Lubię to miejsce. Jest malownicze, duża liczba asfaltowych dróg (przynajmniej na mapie), które to w najbliższym czasie chcę rozeznać, no i mały ruch.

Po 42 km robię w Olszynie pierwszy pit stop, aby organizm dostał solidną dawkę węglowodanów oraz napojów.

Ruszyć jest ciężko, czuję w niektórych miejscach ten rowerowy weekend  :) Na szczęście w końcu wiatr pomaga. I to jak! Są momenty, gdzie przelatuję kilkaset metrów niemal 40 km/h non stop.

Rano zastanawiałem się jeszcze na setką, ale na ok 50 km odpuściłem i zdecydowałem się najkrótszą trasą wrócić do domu. Trochę źle skalkulowałem czas, więc szybko chciałem skończyć jazdę. Wracam przez Miasteczko Śląskie do Tarnowskich Gór.
Mimo wysokiej temperatury jechało się naprawdę przyjemnie. Nowo zakupiona koszulka w takich warunkach spisuje się rewelacyjnie.

Zanotowałem też rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 26,62 km/h.

Po lasach

Sobota, 6 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Jako że pierwsza wycieczka miała miejsce rano, wieczorem ponownie czuło się głód adrenaliny. Zatem wyskakuję z Wojtkiem na krótką przejażdżkę przed zachodem słońca po losie.
Jedziemy zmiennie, a to rozmawiając jadąc obok siebie, a to mocno naciskając na pedały szybko przemykamy przez las.

Bardzo fajna wycieczka zakończona gumą... powód pineska wbita w oponę :( Gratuluję pomysłodawcy kreatywności!

Krupski Młyn

Sobota, 6 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj w stronę Krupskiego Młyna wcielam się w rolę kuriera. Załadunek trochę ciężki: wiertarka oraz walizka z wiertłami. Ale kto nie da rady? Ja nie dam?

A więc jadę mając na plecach trochę większy niż zwykle plecak. Trochę ręce drętwieją, gdyż na szosie praktycznie leży się na rowerze i ręce są mocno wyciągnięte w przód w porównaniu z MTB (na którym nota bene już kiedy transportowałem samą wiertarkę).
Dobrze, że droga do Krupskiego Młyna to walka jedynie z ładunkiem, gdyż wiatr pomagał.

Po kawie i słodyczach u Babci wracam do domu. Niestety pod wiatr, więc wymagane halsowanie :).

Temperatura dzisiaj była przyzwoita ;)

Łąka i lotnisko

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj z rana po śniadaniu udajemy się całą ferajną na lotnisko pooglądać startujące i lądujące samoloty. Ruszamy w miarę żwawo po drodze zatrzymując się w sklepie u Cioci. Miki dostaje lizaka :). Po kilku km nie zastanawiając się długo dłonie wyciera w taty spodenki ;) Następnie trasą udajemy się w stronę Nowego Chechła, gdzie przyjemnym leśnym duktem dojeżdżamy do drogi prowadzącej do Brynicy. Stamtąd już prosto na nasze stałe miejsce, czyli milutką trawkę nieopodal pasa startowego, gdzie rozkładamy kocyk. Końcem trasy MIki ucina sobie 15 min drzemkę w foteliku :)

Po dłuższym odpoczynku ruszamy w drogę powrotną. Z racji ograniczonego czasu nie kombinujemy i znaną drogą z Brynicy w stronę Chechła dojeżdżamy do Tarnowskich Gór, gdzie ponownie podjeżdżamy do Cioci. Tam Miki otrzymuje batonika, aby nabrać sił na resztę trasy. Spokojnie przez miasto docieramy do domu.

Fajna, spokojna wycieczka. Na drodze b. mały ruch, po prostu miodzio.