Inauguracja sezonu w rajdach na orientację, czyli Bike Orient na Górze Kamieńsk. Udział planowany od pewnego czasu, wstępnie jazda w zespole z Wojtkiem i Konradem, jednak w ostatnich dniach zrezygnowali z udziału. W międzyczasie rozmawiając o innych zawodach wspominam Szymonowi o BO. Ostateczną decyzję o udziale pozostawia na piątek, sobotę rano.
Pobudka 6:00. Śniadanie, pakowanie i jadę spokojnie w kierunku bazy rajdu. W Częstochowie krótki postój, potrzebna kawa. Ruszam dalej i nagle wyprzedza mnie Szymon :) Naciskam na gaz i tak razem dojeżdżamy do bazy rajdu. Po krótkiej rozmowie postanawiamy jechać razem. Wybór trasy (MEGA/GIGA) pozostawiamy sobie na godziny popołudniowe.
Przygotowanie rowerów i stawiamy się o czasie na starcie.
Po zgarnięciu map planujemy trasę.
Odrzucamy najbardziej na zachód oddalone punkty 13, 19, 14 oraz 11 i postanawiamy na początek skupić się na PK rozmieszczonych w NE części mapy.
Ruszamy w kierunku
PK 5 - skraj lasu. Jak zawsze na początku jedziemy liczną grupką. Początkowo asfaltem, następnie odpijając już w teren gdzie wydaje się, że powinniśmy niemal najechać na PK. Okazuje się, że odnalezienie wymaga krótkiej chwili, ale po kilku min. odbijamy PK na karcie.
Dalej wg wytyczonego planu
PK 20 - skrzyżowanie ścieżki z rowem, czyli przebijamy się przez las do głównej drogi, gdzie następnie mamy dwie opcje - asfaltem nadrabiając ok 1 km, bądź skrót pomarańczowym szlakiem. Zobaczywszy jego stan postanawiamy skrócić. Po dojechaniu ponownie do drogi pozostaje pokonać krótki odcinek i znowu odbijamy w las. Ścieżka po kilkuset metrach przechodzi w asfalt i po krótkim odcinku odbijamy w lewo, bezbłędnie trafiając na punkt.
Szybki powrót na asfalt i następnie nie kombinując za wiele asfaltami jedziemy prosto do
PK 17 - szczyt góry. Wg mapy nie powinna być wysoka. Dojazd prosty, przy pomniku skręcamy w las. Teraz już w mniejszym gronie osób towarzyszących, ale w dalszym ciągu stale spotykamy innych uczestników. I dobrze, bo wpierw wpadłem na pomysł, żeby zostawić rower i wejść na Górę Borowską, jak część pozostałych osób sądząc po zostawionych rowerach. Jednak po kilkunastu metrach postanawiam zawrócić i jednak wziąć go ze sobą (zawsze szybciej zjedzie się z powrotem). Prosty punkt, do którego nie można było nie trafić.
Robi się coraz cieplej, zdejmuję kurtkę i tym samym pokonuję pierwsze w tym roku kilometry na krótko :). Od razu lepiej, nieskrępowane ubraniami nogi, ręce.
Dalej szosą w stronę
PK 12 - przy drodze. Nie jesteśmy tego zbyt pewni patrząc na odległość od głównej drogi. Zjeżdżając z niej w las pomocne w nawigacji są linie energetyczne zaznaczone na mapie. Szybko trafiamy na punkt zlokalizowany blisko przyjemnej ścieżki.
Odjeżdżamy kilkaset metrów i ciesząc się z promieni słonecznych robimy krótki odpoczynek regeneracyjny.
Nadal bezbłędnie kierujemy się w stronę
PK 18 - bunkier. Pokonując kilkaset metrów asfaltem skręcamy w las trafiając w punkt, ponownie pomocne przy nawigacji były linie energetyczne. Punkt i perforator w samym środku bunkra :)
Szybko wróciwszy na asfalt jedziemy dalej w stronę
PK 6 - zbocze doliny. Nadal realizujemy nasz plan. Tutaj mamy z Szymonem dwie opcje dotarcia do punktu. Trochę martwi mnie Widawka, przez którą w pierwszym wariancie możemy się nie przeprawić i będzie konieczność nadrobienia trasy. Ale trudno ryzykujemy. Niestety tracimy trochę czasu, ale do punktu trafiamy i tak w miarę szybko.
Zasoby płynów na wyczerpaniu, a sklepu nie spotkaliśmy ani jednego. Kierujemy się w stronę
PK 1 - wiata (bufet). Dojazd prosty, lokalizacja przepiękna. Uzupełniamy płyny i zapasy.
Dalej jadąc czerwonym szlakiem wzdłuż Widawki szybko docieramy do
PK 9 - szczyt wzniesienia. Na samo wzniesienie postanawiam udać się pieszo. Szymon wjeżdża, niestety przy powrocie gałąź wplątuje się w łańcuch i przerzutkę rozkuwając pierwsze i krzywiąc drugie.
Na szczęście Kolega ma ze sobą mobilny warsztat i po kilku minutach udaje się opanować sytuację. Jedziemy dalej. Zaliczone 8 punktów i podejmujemy decyzję o ataku kolejnych - czyli wybieramy trasę GIGA. Dłuższy przejazd na
PK 8 - dno wyrobiska. Przejazd asfaltem, trudny. Zaczyna mocno wiać. W pobliżu punktu zaczynamy poszukiwania. Wydaje nam się, że jesteśmy za daleko od drogi, jednak w ostatnim momencie podkusiło mnie sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Podjeżdżam i po chwili zauważam w oddali lampion.
Krótka narada, który PK obieramy za kolejny cel i jedziemy w kierunki
PK 16 - granica rezerwatu. Bezbłędnie trafiamy w punkt na granicy rezerwatu. Po wyjechaniu z lasu postanawiamy zrobić odpoczynek, w trakcie rozmawiamy o punktach zlokalizowanych na Górze Kamieńsk. Kilka spotkanych po drodze zawodników opowiadało nam o długim podjeździe, piachach
Ruszamy dalej w kierunku
PK 10 - punkt widokowy. Tym razem z wiatrem, więc nie schodząc poniżej 30 km/h szybko zbliżamy się do punktu.
Jesteśmy w najbogatszej gminie w Polsce - Kleszczów. Bezbłędnie trafiamy w punkt:
W końcu przyszedł czas na zmierzenie się z punktami zlokalizowanymi na górze. Pierw
PK 3 - domek myśliwski. Dojeżdzamy nowiutkimi asfaltami następnie końcówka to już płyty betonowe i podjazd - jakieś 200 m, średnie nachylenie 9% i max 10%. Podbijamy kartę i narada. Jest 16:15. Na pewno PK 2, ale zastanawiamy się nad PK 7. Atakujemy.
Okazało się, że poprzedni podjazd to tylko rozgrzewka. Podjazd na górę to prawie 3 km i ponownie średnio 9% przy 10% max. Zrzucam na najwolniejsze przełożenie i staram się nie odpuścić kadencji poniżej 80. Po drodze mijam kilku bikerów, mimo że nie jestem dobrym góralem udaje się wjechać wyprzedzając kilku jadących i prowadzących swoje rowery. Nadal kierujemy się w stronę
PK 7 - szczyt góry mijając wiatraki. Po krótkim odpoczynku (czyt. podjazd 1-3%) dojeżdząmy do miejsca, które powoduje chwilę zwątpienia. Szymonowi skronie pulsują, pojawia się ból głowy. Mnie na razie nic nie dolega, jednak widok był przerażający (z tego wszystkiego nie zrobiłem zdjęcia :P). Po tym podjeździe ukazała nam się kolejna stromizna, ale tam rowerem nie można było wjechać. Wchodzimy pod górę, nachylenie myślę, że przynajmniej 25%. W końcu jesteśmy na szczycie i zaliczamy PK.
I jeszcze jedna fota (widać na niej punkt, w którym przez chwilę zwątpiliśmy.
Szybko zjeżdżamy w kierunku
PK 2 - skraj stoku narciarskiego. Ponownie krótki podjazd i ponownie 10%.
Bezproblemowo lokalizujemy punkt. pozostaje zjazd do mety.
Szymon mknie w dół, ja trochę bardziej asekuracyjnie i tak osiągając wysokie prędkości. Jestem ciekaw temperatury tarcz hamulcowych :).
Udało się, 14 punktów zaliczonych, satysfakcja z jazdy oraz ulga, że dzisiaj nie będę już podjeżdżał pod żadną górę.
Z niecierpliwością czekam na drugi rajd cyklu.
Profil trasy: