Treningowo - przywitanie jesieni

Środa, 23 września 2015 · Komentarze(1)
Nie miałem w planie nawijania kilometrów. Jednak pewne sprawy potoczyły się dosyć sprawnie, więc udało się wyskoczyć na godzinkę.
Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Z punktu widzenia bikerów może to być różny okres, ale i tak przywitałem go jazdą na rowerze. Świętuję zatem pierwszy dzień jesieni oraz ukończone 5 tys. km w 2015r. :)
Na edno założyłem rywalizację Rowerowa jesień, do której przystąpiło kilku znajomych, więc fajnie że udało się choć trochę podeptać.

Treningowo

Wtorek, 22 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Wyjście wieczorem na szosę. Trochę spóźniony w porównaniu do planu, ale i tak udaje się dwie dyszki wykręcić. Nawet na sam koniec podjechałem na Towarową, aby powalczyć z Darkiem S o KOMa, którego mi niedawno odebrał wyprzedzając mnie o 1 sek. :). Powalczyłem i teraz razem dzierżymy KOMa :) zrównałem się czasem. Jeszcze tu wrócę ;)
Testowałem też nową kurtkę kupioną w deca. Wydaje się być super, jednak było chyba trochę za ciepło jak na nią, mimo że pod spodem jedynie krótki rękawek.

Sobotnie rajzowanie

Sobota, 19 września 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Idąc za ciosem tematyki ostatniej wyprawy i ustalamy z Wojtkiem trasę dzisiejszej wycieczki jako główny punkt programu przyjmując były 13 Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej

Zbiórka o 6:45 na ul. Grzybowej, skąd od razu kierujemy się do Mikołeski. Godzina wczesna, więc już dzień wcześniej ustaliliśmy, że porządną ucztę zrobimy na trasie. W domu zjadłem jedynie owsiankę. W nocy padał deszcz, wilgotność jest b. duża. Okulary są bezużyteczne, a z kasku co chwilę skrapla się woda.





Po kilkunastu minutach ruszamy dalej autobaną w stronę Kotów. Wszechobecne mgły, wilgotność oraz temperatura ponownie uświadamiają nam zbliżającą się jesień. Ale jest pięknie.






Mijamy po drodze kilku grzybiarzy, sporadycznie bikerów.

Od Kotów krótka trasa szosą i w Potępie skręcamy w stronę Żyłki, skąd chcemy kierować się do Stawu Piegża. Popełniamy jednak błąd nawigacyjny i dojeżdżamy aż do krajowej 11-stki. Tam podziwiamy stok narciarski i skocznię w jednym.



Są zabezpieczone pnie drzew, oświetlenie.. myślę, że FIS nie miałby się do czego doczepić :)

Kierujemy się do drogi biegnącej z Krupskiego Młyna do Lublińca omijając staw.


Przejeżdżając obok stacji uzdatniania wody wjeżdżamy na szosę, by po ok 1 km skręcić w drogę, która doprowadzi nas bezpośrednio do jednostki. Niestety ta w przeciwieństwie do 14. dywizjonu ogniowego artylerii rakietowej, jaką objechaliśmy w zeszły weekend,  jest zamknięta.



Dalej chcemy podjechać do Lublińca, aby następnie kierować się do Baru u Celiny. Dojeżdżamy do Solarni, gdzie w okolicznym sklepiku pytamy o dalszą drogę. Chyba niezbyt dokładnie słuchaliśmy, gdyż mamy problemy nawigacyjne i trochę kluczymy po lesie.
Nie udaje się dotrzeć do Lublińca, rezygnujemy zatem z tego punktu trasy i udajemy się prosto do Piłki aby się posilić.

Dobrze, że choć w drobnym stopniu odpoczęliśmy. Wjeżdżając z Piłki w leśną trasę okazuje się, że jest prowadzona wycinka. Przez kilka dobrych kilometrów walczymy z piachem jadąc 10-13 km/h. Dojeżdżamy do Bruśka skąd szybko szosą przelatujemy robiąc cykliczne zmiany do Kalet. Tam zaglądamy na chwilę na imprezę organizowaną z okazji oficjalnego otwarcia Ichtioparku.

Powrót przez Głęboki Dół, na autobanie spotykamy miłego Pana pracującego przy wycince. W takich warunkach żadna maszyna nie zastąpi siły mięśni koni, które ochoczo pracowały pod dyktando właściciela.

Kolejna udana wyprawa w tym roku. A do zatergetowanych 5 tys. już niewiele.. ;)

Treningowo

Środa, 16 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Wyjście po pracy, wieczorem na trasę treningową - zmodyfikowaną.

Jest już chłodniej i od razu pojawiają się pierwsze oznaki przeziębienia. Ech, cóż zrobić.. trzeba się przewietrzyć. Wyjeżdżam tuż przed 18-tą i kiedy włączam się do ruchu z podporządkowanej natrafiam na innego kolarza. Przepuszczając siadam mu na kole. Strój Grupy Kolarskiej Sosnowiec, myślę sobie "pewnie za chwile odbije w swoją stronę". Jednak nie, jedzie w kierunku Zbrosławic, gdzie ja zamierzam zrobić standardowe "kółeczko". 

W pewnym momencie zaczyna rozmowę, okazuje się że jedzie ze Strzybnicy. Postanawiamy razem zrobić zaplanowaną przeze mnie trasę. Zmieniamy się co kilka km.

Cała trasa mija szybko, co pewien czas dyskutujemy. Na koniec wymieniamy się kontaktami w celu zaplanowania jakiegoś dłuższego wyjazdu szosą :).

Następnie już wracając spotykam jeszcze Kolegę z Liceum, Maćka :).

Niedzielne rajzowanie

Niedziela, 13 września 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Kolejny niedzielny poranek i pobudka tym razem o 5:00 :). Coraz później z racji pogarszających się warunków. Chociaż dzisiaj prognoza na dzień jest baardzo pozytywna. Jednak ciepło ma być dopiero od ok 10. Ech tam, kto rano wstaje..
Jem wcześniej przygotowane tosty, wsiadam na MTB i jadę na umówione z Wojtkiem miejsce - pole namiotowe nad Zalewem Chechło-Nakło. Jako że tym razem Wojtek już poprzez sms dopytuje o opóźnienie spotkania o kilka minut, wiem że na pewno się nie spóźnię ;). Jadę z wolna fotografując wschód słońca.


i jeszcze raz


Na umówione miejsce przyjeżdżamy niemal równocześnie, krótka narada i kierujemy się w stronę byłego 14. dywizjonu ogniowego artylerii rakietowej w pobliżu miasta Woźniki.
Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy zalewie - cisza, spokój..


Prowadzi Wojtek, był już w tym miejscu, jednak zawsze dojeżdżał tam od strony Woźnik. Ja jeszcze nie miałem okazji zobaczyć pozostałości po koszarach.
Postanawiamy jechać przez Garbaty Most, gdzie przepływa strumyk. Własnie się zorientowałem, że to .. Mała Panew ;) a miejsce to znam od co najmniej 2 lat!


Po krótkiej przerwie (jest zimno - termometr wskazuje 9 st. C) i analizie mapy jedziemy dalej. Niestety popełniamy błąd i starając się go naprawić, trafić w miejsce dawnej jednostki wojskowej kluczymy leśnymi dróżkami. W pewnym momencie jadąc obok siebie Wojtek podbija konar drzewa, po którym planowałem przejechać. Niestety tak pechowo najechałem na niego, że zatrzymał mnie z prędkości ok 20 km/h do 0 na odcinku pewnie ok 50 cm opierając się o przednią zębatkę. Efekt, skrzywiona zębatka przednia :(



Może tego za dobrze nie widać na powyższym zdjęciu, ale skrzywiona została na ok 1 cm od osi. Napęd i tak kwalifikuje się do wymiany, więc postaram się domowym sposobem naprostować ją - jeszcze nie mam zielonego pojęcia czy się da i jak to zrobić ;)

Po chwili przecinamy Ligocki Potok, jednak po przygodzie z konarem wybieram asekuracyjną przeprawę.

W końcu trafiamy na koszary. Jest tam teraz warsztat samochodowy. Szkoda, bo na pewno można by lepiej zagospodarować to miejsce. A tak widzieliśmy tylko niszczejące budynki i rdzewiejące samochody :(. Nawet zdjęcia nie chciało się pstryknąć.
Podjechaliśmy jeszcze do wysiedlonej przy okazji budowy jednostki wojskowej osady Sapoty, po której pozostały jedynie fundamenty oraz resztki studni.

Następnie w Woźnikach kolejna przerwa regeneracyjna i kierujemy się w stronę Dąbrowy Wielkiej, aby zobaczyć postępy prac przy budowie A1. Nieopodal prowadzone są odwierty geologiczne - w celach naukowych, jak wyjaśnił nam jeden z pracowników.. do czego się dowiercą, może niedługo usłyszymy.



Dzień przed naszą wizytą Panowie dobrnęli do Karbonu na głębokości 710 m. Planowana głębokość odwiertu, to 1 400 m. Pewnie jeszcze odwiedzimy to miejsce przed zakończeniem prac ;)

Następnie ponownie przez Garbaty Most kierujemy się nad Zalew Chechło-Nakło, mijamy Hutę Cynku Miasteczko Śląskie S.A.


Dojeżdżamy nad zalew, gdzie chwilę rozprawiamy o dzisiejszej wyprawie. Z porannych 9 st. C zrobiło się 23, więc liczba rowerzystów niemal jak w upalne dni letnie zawitała nad zalew.


Super wycieczka, bez zagięcia. No, może przez jakieś 10 km :). A z racji braku największego przełożenia na korbie kadencja 81.

Treningowo - Pyrzowice

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiejszy dzień miał być inny, jednak wyszło tak, a nie inaczej. Korzystam zatem z dogodnej pogody i wychodzę na szosę w południe.

O 13-tej zbierała się grupa z Radzionkowa jednak chyba nie jestem jeszcze gotów na przejażdżkę z nimi, a po drugie nie miałem na tyle czasu. (wymówki ;) )

Przejażdżka spokojna biorąc pod uwagę jutrzejsze rajzowanie.

Treningowo

Środa, 9 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Wieczorna jazda treningowa. W końcu Rafał Majka dzisiaj jechał czasówkę na Vuelcie (nie znam jeszcze wyników, za chwilę zobaczę jego jazdę z odtworzenia), więc postanowiłem mu mentalnie towarzyszyć. Na nieco krótszym dystansie, ale za to na pewno dłużej, niż Rafał ;-P

Od razu czuję, że ubrałem się za cienko, jest chłodno - termometr zjeżdża do 13 st C i tak zostaje przez całą trasę. Mimo to jedzie się bardzo dobrze, nogi podają, więc zaliczam rekord śr. prędkości na dystansie 30-50 km, który od dzisiaj wynosi 29,24 km/h. Kadencja 84

Niedzielne rajzowanie MTB

Niedziela, 6 września 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Od kilku dni planowany niedzielny wypad w pobliskie lasy, jednak do końca byłem pełen obaw, czy dam radę. Wciąż chodzi o skutki potłuczenia na ostatnim Bike Oriencie. Szosa (którą pokonałem ostatnie km), mimo że nieamortyzowana, to jednak nie jeżdżę po korzeniach, kamieniach, piachu. W warunkach LR trzeba mocniej chwycić kierownicę.

Wstępnie umówieni jesteśmy z Wojtkiem na 6:00, jednak już dzień wcześniej opóźniamy wyjazd, powodu prognozy zapowiadającej opady deszczu. Zdzwaniamy się rano, u Wojtka pada.. u mnie też niebo nieciekawe. Prognoza bez zmian.
Po kolejnej godzinie decydujemy się na atak na ścieżki LR.

Spotykamy się w umówionym miejscu i po kilkuset metrach... zaczyna padać. Spędzamy tak ok 15 min. pod jednym z osiedlowych sklepów, a następnie po krótkim wypogodzeniu wsiadamy na rowery, by za chwilę ponownie uciekać przed deszczem. Tak spędzamy kolejne kilkadziesiąt minut wyjadając prowiant z plecaków :). A to raptem kilkanaście km.

W końcu rozpogodziło się, ruszamy więc w las. Obawiałem się błota, jednak całość opadu została natychmiast przyswojona przez glebę. Chwilami nawet pojawia się słońce


Jadąc z Kalet Wojtek chce mi pokazać grób nadleśniczego Gerlacha, który zmarł w 1900 r., a jego ostatnią wolą było pochowanie jego szczątków na Jurnej Górze.

Od tego czasu góra ta nosi nazwę nie inaczej, jak Gerlach. Zachęcam do zapoznania się z ciekawą historią tego miejsca.

Dalej kierujemy się w stronę  zatopionej Kopalni Bibela-Pasieki, ciekawi poziomu wody. 


Tam po raz drugi tego dnia (nie licząc drobnych mżawek) zastaje nas deszcz. Na szczęści po chwili przestaje padać i jedziemy żwawo w stronę Zalewu Nakło-Chechło.


Z Zalewu wracam już sam walcząc z nasilającym się od rana wiatrem, który w tym momencie miał już znacznie ponad 5m/s i na dodatek wiał oczywiście prosto w twarz.

Na szczęście w domu melduję się przed kolejnym opadem oraz znacznym obniżeniem temperatury - popołudnie było już naprawdę zimne.

Kolejna udana wyprawa po LR ;)

Treningowo na lotnisko

Czwartek, 3 września 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 00. Treningowo
Trening po pracy. Wiatr ma wiać z SE, więc postanawiam pojechać w stronę lotniska.
Kręci się fajnie, chociaż (wiem, że jestem monotematyczny) nadal nie czuję luzu, jaki miałem przed upadkiem. Ciągle coś pobolewa :(.
Mimo wszystko noga jest :), kręci się całkiem przyjemnie, chociaż w połowie dystansu trochę brakowało "węgla". Moje niedopatrzenie.

Temperatury jeszcze są znośne, dlatego mimo późnego popołudnia/wieczoru całą trasę pokonuje na krótko.

W weekend wstępnie zapowiada się jazda MTB po dłuuugiej przerwie.

Góra Św. Anny

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Pobudka o 3:50. Dzisiaj od dawna planowana z Wojtkiem wyprawa na mekkę kolarzy z okolicy, czyli Góra Św. Anny, gdzie wjeżdżaliśmy nieco ponad rok temu. Dzisiaj jednak w odchudzonym składzie, gdyż rok temu jechał z nami jeszcze syn Wojtka, Konrad. Wstępnie towarzystwa miał nam dotrzymać jeszcze Krzysztof (i znając Go pewnie nadawać astronomiczne tempo ;) ) , jednak w sobotę wieczorem oznajmił, że nie da rady.

Więc spotykamy się zgodnie z planem na rynku o 5:00. Tzn. ja ponownie spóźniony - zapomniałem tylnej lampki :/ Melduję się 5:05.

Szybkie przywitanie i jedziemy.

Jest bardzo przyjemnie, w mieście wśród zabudowań ok 17 st., poaz miastem 13-14 st. C. Wilgotno, miejscami nawet jadąc na okularach pojawia się skroplona woda. Ruch na drodze znikomy, mimo że jedziemy głównymi trasami - od Pyskowic krajową 40-stką.

Jadę szosą, więc nadaję tempo, Wojtek schowany za mną. W okolicach Niewiesza spotykamy aktywną drogówkę - brawo Panowie.

W Ujeździe skręcamy z drogi kierując się w stronę Zalesia Śląskiego, gdzie przy rondzie znajdujemy miłą miejscówkę. Korzystamy z okazji na drobny posiłek i uzupełnienie elektrolitów. Mamy za sobą 50 km.



W trakcie odpoczynku podjeżdża dwóch bikerów z Częstochowy, którzy za cel dzisiejszej wyprawy wybrali Mosznę (ponad 300 km w dwie strony - szacun)! Chłopak góralem i dziewczyna szosą. Kierujemy ich wg nas na najlepszą drogę.

Wsiadamy na rowery. Zaczyna się podjazd, który w zeszłym roku wydawał się znacznie dłuższy. Wybraliśmy ten od strony Leśnicy.
Mimo moich obaw co do podjazdu, gdyż: po pierwsze nadal jestem kiepskim góralem, a po drugie mogło mi braknąć przełożenia, wjeżdżam ku mojemu zaskoczeniu przed Wojtkiem! A to niespodzianka!
Podjazd zawiera segment Św Anna od Leśnicy do kościoła, który dobre 4 min szybciej. Mój wynik to 11:46.

Tam spędzamy ok 1h posilając się rosołem w okolicznej restauracji oraz kiełbasą i bułką ze spożywczaka. Siedząc i konsumując spotykamy ponownie bikerów, których kierowaliśmy w... przeciwną stronę w Zalesiu Śląskim ;/ nie mam pojęcia jak się tu dostali..

Ładuję się na rower, pora na zjazd. Nie jest trudny. Przecinamy A4


Potem Strzelce Opolskie, Jemielnica oraz Wielowieś, w której odbywały się dożynki


Ekspedienta ze sklepu stwierdziła, że mój rower idealnie pasuje do dekoracji.

Powrót jest ciężki. Owszem, złej baletnicy itd., jednak cały czas walczymy z wiatrem. Podjazd na Górę Św. Anny oraz poprzedni dzień, który miał być przejechany luźno, a wyszedł na endo rekord na 50 km dają się we znaki. Dodatkowo temperatura, która dochodzi do 36 st. C w cieniu. Szkoda tej końcówki, bo mogliśmy wykręcić fajną średnią.

W Tarnowskich Górach żegnamy się. Po kilku minutach dzwoni Wojtek z informacją, że ok 2 km po rozstaniu zaliczył "przyłożenie". Na szczęście skończyło się tylko na obtarciach, chociaż prędkość była duża.

Profil trasy:


Wypad rewelacyjny, już planujemy powtórkę ... w przyszłym roku w sierpniu..

Cieszę się, że udało się po tym groźnym upadku sprzed dwóch tygodni wrócić do przyjemnego "nawijania kilometrów", chociaż nadal odczuwam drobne skutki upadku.