Wpisy archiwalne w kategorii

01. Wycieczki

Dystans całkowity:15359.68 km (w terenie 4137.40 km; 26.94%)
Czas w ruchu:728:34
Średnia prędkość:21.08 km/h
Maksymalna prędkość:71.22 km/h
Suma podjazdów:70524 m
Maks. tętno maksymalne:188 (99 %)
Maks. tętno średnie:145 (76 %)
Suma kalorii:22073 kcal
Liczba aktywności:194
Średnio na aktywność:79.17 km i 3h 45m
Więcej statystyk

4 etap Tour de Pologne - Zawiercie-Zabrze

Wtorek, 1 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Decyduję się na wolne w tym dniu, by kibicować kolarzom na trasie kolejnego etapu tegorocznego Tour de Pologne. Po krótkiej analizie trasy etapu, wybieram delikatne wzniesienie, jakie pokonają kolarze po wyjeździe z Ogrodzieńca.

Rano spokojne śniadanie, kawa... wyjeżdżam o 10:00. Termometr o tej porze wskazuje już 31 st. C - oj będzie ciepło.



Na dodatek prognoza jezeli chodzi o wiatr jest taka, że w pierwszej części dnia ma być wiatr SE, by po południu zmienić kierunek na SW. Póki co sprawdza się w 100%, zatem jazda po otwartym terenie głównie pod wiatr (wiejący od prawej) i samym słońcu. Jest masakra.



Po ok 50 km zauważam, że mogłem wyjechać nieco wcześniej. Nawet te 15 min zrobiłoby różnicę. Wiatr, stale rosnąca temperatura oraz pagórkowaty teren dają o sobie znać. Prędkości nie są największe, a na dodatek czuję coraz większą presję czasu, aby zdążyć przed peletonem.

Na domiar złego przy wjeździe na trasę 790 (jakieś 3 km przed Ogrodzieńcem i trasą przejazdu TdP) policja urządziła sobie blokadę i jeden z funkcjonariuszy próbował mnie zatrzymać na niej :) Po chwili rozmysłu dodał jednak: "rowerem może Pan jechać..)

Pierwszy spożywczak w Ogrodzieńcu jest "mój". Kupuję zapas napoi i szybko udaję się na wybrane miejsce. Dojeżdżam w końcu do miejsca w centrum Ogrodzieńca, gdzie przebiega trasa etapu - mam jeszcze chwilę. Co poniektórzy kibice żartem oklaskują mnie, kibicują, dodają otuchy... Niektórym bardziej zabawnym odwzajemniam się jakimś żartem :). W końcu po kilku minutach jestem na miejscu. Zdążyłem w ostatnim momencie, pierwsze samochody (jadące chwilę przed całą kawalkadą) wyprzedzają mnie dosłownie 100 m przed wybranym miejscem.

Upał niemiłosierny, w tym momencie w cieniu licznik wskazuje 36 st. C.. Mimo stałego nawadniania w trakcie jazdy, kupiony chwilę wcześniej napój 750 ml wypijam ciągiem. Stoję i się pocę.. przynajmniej sprawia odczucie chłodu.


Po kilku minutach jedzie ucieczka.. profesjonaliści w zasadzie nie zauważają wzniesienia. Na pewno jadą jednak kilka km/h wolniej, co umożliwia mi dłuższą ich obserwację.



Po kolejnych zdaje się 2 min jedzie peleton. Koledzy przejeżdżają tuż obok, cały peleton zaangażowany bardziej w rozmowy, niż pościg za ucieczką - to raptem początek najdłuższego, liczącego 238 km etapu tegorocznego TdP.




Ponownie Tomasz Marczyński (czerwona koszulka)

Zaraz za samochodem policyjnym wiozącego zieloną flagę (otwierający drogę) ruszam za kolarzami. Przejeżdżając kilkanaście km trafiam na kolejne 3 fajne bidony (BORA, BMC, Reprezentacji Polski), które uzupełnią moją kolekcję.

Wracam do Ogrodzieńca, gdzie robię krótką przerwę, aby dostarczyć organizmowi trochę "węgla" na drogę powrotną.



Wracam tą samą trasą. Jest ciężko. Temperatura w cieniu to 36-37 st. C, w słońcu, które dominuje na trasie (mało odcinków leśnych) licznik pokazuje nawet 42 st. C. Na dodatek wiatr zgodnie z prognozą zmienił kierunek, czyli ponownie jadę po wiatr.. W trakcie drogi powrotnej wylałem na głowę i za koszulkę ok 1 litra wody... Nie pamiętam, żeby w takim upale było dane mi pokonywać tak długi dystans. Ale cóż począć, kolejny TdP dopiero za rok. Na szczęście udało się przyjechać do domu w jednym kawałku :)

Start 2 etapu Tour de Pologne

Niedziela, 30 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Tour de Pologne już trzeci raz gości w Tarnowskich Górach, drugi raz ma miejsce start etapu. W zeszłym roku niestety czas nie pozwolił na przybycie. Tym razem etap wypada w niedziele, udaje się więc bez żadnych przeszkód uczestniczyć w tym kolarskim święcie :).

Przyjeżdżam nieco wcześniej, aby rozejrzeć się tu u ówdzie.



Piękne sprzęty...


Colnago na Sram z kołami Ksyrium Pro


Canyon na Shimano z kołami Cosmic Elite

Udało mi się również zamienić zdanie z Tomaszem Jarońskim i strzelić wspólną fotę :)

Po chwili ustawiłem się tuż przy scenie, gdzie kolarze podpisywali listę startową. Na głównych bohaterów trzeba było trochę poczekać. W tym dniu panował straszny upał i każdy opóźniał czas wyjścia z klimatyzowanych autokarów :).

Miejscówkę miałem wyborową :)


Rafał Majka


Peter Sagan



Ponownie Rafał :)



Peter Sagan


Michał Gołaś


Tomasz Marczyński

Po chwili przejechałem na trasę, gdzie obserwowałem kolarzy wykonujących pętle po Tarnowskich Górach.



Następnie przejechałem na obwodnicę miasta, aby ostatecznie pożegnać się z peletonem. Jak tylko cała kawalkada przejechała, podążyłem za nią, chcąc zaliczyć kilka km. Efekt, znalezione 2 bidony :)

Kolarze pozostawili po sobie jeszcze jedną pamiątkę - czasy na segmentach Stravy. Teraz można się odnieść do profesjonalistów i ... zapomnieć o walce o TOP 10, o KOMach nie wspominając.. :) Na przykład na segmencie Nowy asfalt (Lasowice - Nowe Chechło), a więc właśnie w miejscu, gdzie żegnałem (dzisiaj) kolarzy KOMa ma Petr Vakoc z czasem 1:35, podczas gdy mój PR to 2:45 ;P


Leśne rajzowanie

Niedziela, 30 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Po emocjach związanych z Tour de Pologne oraz spędzeniu kilku godzin na słońcu w upale,  popołudnie spędziliśmy całą ferajną w domu - okna szczelnie zamknięte i zasłonięte. Wieczorem udaję się jeszcze na rajzę po lesie, licząc na niższe temperatury oraz schronienie przed słońcem.



Trasa wyborowa, w tak upalne dni las jest zdecydowanie przyjemniejszym miejscem niż miasto. Zachodzące słońce daje okazję do fajnych fot.



Powrót do domu już po zachodzie słońca.

Pierwsze dwieście w tym roku

Niedziela, 9 lipca 2017 · Komentarze(0)
Na dzisiaj zaplanowałem trochę km'ów po nowych trasach oraz zaliczenie kilku nowych gmin do kolekcji. Oczywiście planowałem wcześniejszy wypad, nawet zagadywałem w sprawie tej trasy Krzysztofa, jednak ostatecznie jadąc sam dopiero po 8-mej udaje się wsiąść na rower.
Od samego początku temperatura jest wysoka, 23-24 st. C. Watr delikatny kręcący z SW, W.



Szybko mijają pierwsze kilometry. Jest niedziela, ruch niewielki - zarówno ten samochodowy, jak i rowerowy.



Wymysłów, Wojkowice, Czeladź, Sosnowiec, Mysłowice... mijam kolejne miejscowości. Chcę możliwie szybko przejechać miasta aglomeracji, aby móc zacząć rozkoszować się mało ruchliwymi odcinkami dróg.


Udaje się szybko i szczęśliwie przejechać wszystkie miasta, zaczynam tą lepszą część podróży po w większości nieznanych oraz mało ruchliwych drogach.


Przemsza



Dojeżdżam do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.



Opuszczam miasto, teraz czekają mnie przejazdy naprawdę mało uczęszczanymi drogami, znajduję szlaki Velo Małopolska oraz Wiślańska Trasa Rowerowa. Mam nadzieję dłużej na nich zagościć pewnego razu :)


tym bardziej, że pokonany odcinek trasy jest rewelacyjny!



Jest ciepło, chmur na niebie jak na lekarstwo, na dodatek są dłuższe przejazdy na otwartej przestrzeni.



Na szczęście zdarzają się również epickie odcinki, na których cień zapewniają liczne drzewa.





Rzeka Pszczynka

Cały czas nawijam kolejne kilometry na koła, nawet orientuję się w pewnym momencie, że to może być jazda na dwieście (czego nie miałem w planie).



Na szczęście w późniejszej części trasy chmury coraz częściej zakrywają słońce, co daje poczucie ulgi. Momentami było bardzo gorąco, a teraz jest już tylko dosyć gorąco i duszno :).



Na szczęście obywa się bez przygód typu burze, deszcze itp.. udaje się szczęśliwie dojechać do domu :). No i jest pierwsze w tym roku dwieście :).

Liswarta

Sobota, 1 lipca 2017 · Komentarze(0)
Wybieram się z Pawłem na dłuższą wycieczkę do Parku Krajobrazowego Lasów nad Górną Liswartą.

Wpierw kręcimy parę km po krajowej 11-ce, następnie w Boruszowicach zjeżdżamy na poboczne gminne drogi. Jest okazja do rozmowy. Z Tworoga prosto do Koszęcina, gdzie mamy fajny podjazd i segment. Akurat jadąc z Tworoga do Koszęcina wtajemniczam Pawła w tajniki Stravy i segmentów. No to w takim razie atakujemy :). Wszystkie dostępne waty w nogi i ogień. Wyszło całkiem zacnie - segment Koszęcin ul. Sobieskiego i 11 miejsce :).

Jedziemy dalej w stronę Boronowa, następnie Olszyny. Pogoda jest idealna.





Przejeżdżamy park, jednak nie jedziemy prosto do domu. Z Lublińca kierujemy się w stronę Kośmider, a następnie do Zawadzkiego. Trochę dziurawa ta droga, ale za to jedzie się lasem i panuje mały ruch samochodowy.
Z Zawadzkiego już prosto, bez "udziwnień" do domu.

Niedzielna przejażdżka z Mikim

Niedziela, 25 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Tak to już jest, że w życiu stajemy przed wyzwaniami, sytuacjami, których nie przewidujemy, nie bierzemy pod uwagę. Tak to się stało, ze ostatnie dni oraz kilka kolejnych spędzam sam z Mikim w domu. Pogoda dzisiaj dopisuje, więc wybraliśmy się na przejażdżkę po lesie. Wpierw dłuższy odcinek przez las, aby skryć się przed słońcem. Następnie w Miasteczku Śląskim kupujemy lody :). Z Miasteczka kierujemy się nad Zalew Chechło-Nakło. Tam ok godzinki zabawy na plaży, następnie uciekamy od słońca do domu.


Niedzielny relaks :)

Ściana wschodnia #5 - Stary Folwark - Sokółka

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
12.06.2017r.

Zaczynamy kolejny dzień. Pobudka, jak zwykle o godzinie 6:00. Czuję się dobrze, aczkolwiek zmęczenie daje o sobie poznać. Niestety przeze mnie cały wyjazd wstrzymany został o kilkanaście minut - szukałem powerbanka, który "skrył się" pod chustą kominem. W międzyczasie wywróciłem cały pokój oraz zawartość sakw do góry nogami. A spakowanie z powrotem całości dobytku wyprawowego w taki sposób, aby połapać się co gdzie jest oraz w ogóle zamknąć sakwy trochę trwa.

Jak pakowałem sakwy.
Tutaj od początku przyjąłem zasadę, że w prawej sakwie mieszczą się rzeczy potrzebne w miejscu noclegu. Najczęściej operuję z lewej strony roweru, dlatego łatwiejszy dostęp będzie do lewej sakwy. W prawej lądują klapki, buty (tak, wziąłem ze sobą dodatkowe buty, aby nie chodzić w rowerowych - kolejnym razem chyba z tego zrezygnuję), ubrania, bielizna, ręcznik szybkoschnący (chyba dlatego, że nie wchłania wilgoci) itp. W lewej sakwie mam środki czystości, multitool, kurtkę przeciwdeszczową, plecak (często korzystałem z niego w trakcie zakupów, które robiliśmy tuż przed noclegiem), jedzenie, krem z filtrem itp.
W ciągu całej wyprawy nie zmieniłem powyższego, wiec zakładam, że się sprawdziło :).

W końcu udaje się wyruszyć. Pierwszym naszym celem jest położony nieopodal w Wigrach Pokamedulski Klasztor, gdzie zatrzymujemy się na kilka minut.





Następnie wjeżdżamy do Wigierskiego Parku Narodowego.






Zaplanowana trasa przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów wiedzie krainą wzdłuż Czarnej Hańczy.



Po drodze spotykamy dwóch bikerów jadących tą samą trasą - Green Velo, lecz w przeciwnym kierunku. Dowiadujemy się, że kolejne 30 km trasy to będzie walka z rowerem. Było dużo piachu, żwiru i nierówności. W tych warunkach ponownie odzywa się u mnie ból w karku. Maść oraz tabletka przeciwbólowa i jedziemy dalej. Oby dało się wytrzymać.





Do tej pory w ramach dzisiejszego etapu w zasadzie cały czas trzymamy się szlaku Green Velo, który posiada bardzo oznakowania, liczne MORy (Miejsca Obsługi Rowerzystów), biegnie w pobliżu wielu atrakcji - czasami należy z niego zboczyć, aby zobaczyć ciekawe miejsca). Oczywiście część z nich omija, jednak należało wybrać trasę. Na pewno wiedzie przez bardzo ładne tereny, unikając ruchliwych dróg. Nie jest szlakiem łatwym - słyszałem opinie: "Green Velo ssie!" itp. Jednak nikt nie mówił, że będzie łatwo :). W jeden dzień spotkaliśmy grupę bikerów, którzy wspominali o trudach trasy, jednak każdy miał uśmiech na twarzy (a największy najstarszy z nich jadący przełajem, zatem nie ma co narzekać ;) ).


Fot. @ekokrzychu
Docieramy do Mikaszówki, gdzie oprócz wywołującej chwilę zamyślenia aranżacji,



przyglądamy się śluzie na Kanale Augustowskim.



Jedziemy dalej, na dzisiaj również zapowiadane są opady. Liczymy, że uda się zajechać do miejsca noclegu przed nimi.
Krzysztof nadaje tempo i motywuje do dalszej trasy.



W Lipsku krótki odpoczynek w centrum - piękne wnętrze tamtejszego kościoła.



Co jadłem w trasie..
Dostarczenie organizmowi odpowiedniej dawki paliwa to podstawa. Kręcenie w przeciągu kilku dni każdorazowo dystansów znacznie dłuższych niż 100 km to dla organizmu, który w przeważającej części przesiaduje przed komputerem, duże obciążenie. Codziennie wieczorem przygotowywałem sobie posiłek na kolejny dzień. Były to: tortellini, ryż z dżemem, bądź z filetem z kurczaka z sosem. Oprócz tego batony, wafle ryżowe (trochę niepraktyczne - kruche), mace, banany, daktyle, rodzynki, brokuły, nektaryny, pomidory, orzechy, ... i tak można by wymieniać.
.. i rano, przed wyjazdem oraz wieczorem.
Rano najczęściej kanapki + ryby, a wieczorem obiadokolacja (mięso, ziemniaki/ryż, surówka) - najlepiej najbliżej miejsca docelowego, gdyż po dużym posiłku organizm potrzebuje go strawić, co pochłania energię.


Fot. @ekokrzychu

Tuż po wyjeździe dopada nas deszcz i silny wiatr. To skutecznie wręcz podcina nasze morale, na szczęście po chwili lądujemy na stacji benzynowej - kawa! :) Wiatr stara się rozpędzić chmury, nawet chwilowo zza ciemnych chmur wyłania się słońce.

Ruszamy dalej trasą, która prowadzi nas do Sokółki - to ostatnie miasto przed zaplanowanym noclegiem w Leszczanach k/Krynek. Zatem plan jest jeden - posiłek oraz zakupy na wieczór oraz cały kolejny dzień.


Fot. @ekokrzychu
W Sokółce jedziemy do polecanego przez miłe panie lokalu, gdzie na specjalne warunki mogą liczyć motocykliści.


Fot. @ekokrzychu
Po krótkiej rozmowie z ekspedientką, poinformowaniu skąd, dokąd jedziemy i ustaleniu dodatkowych warunków (like na FB) otrzymujemy identyczne warunki :). Dodatkowo do zestawu obiadowego każdy z nas otrzymuje szczegółową mapę Green Velo obejmującą woj. podlaskie :).


Fot. @ekokrzychu
Niestety tuż po zjedzeniu całości + lodów rozpętała się burza. Jest godzina 18, sprawdzamy gorączkowo prognozy - ma padać do 21-22. Jesteśmy ok. 20-25 km od zaplanowanego noclegu, nie mamy nadal zakupów na kolejny dzień. Decydujemy się skrócić etap i znaleźć nocleg w Sokółce. Przy pomocy wspomnianej już ekspedientki znajdujemy nocleg w hotelu położonym kilkaset metrów od baru. Szybki przejazd, jesteśmy na miejscu.

W momencie, gdy każdy z naszej trójki rozkoszował się już prysznicem.. chmury odsłaniają słońce. Jest 20... spokojnie mogliśmy dojechać.. No trudno, przynajmniej rano będziemy mieć gotowe śniadanie. :)

Nie wszystko jednak poszło tak gładko. Wojtek wieczorem podejmuje decyzję, że dalszą część Ściany wschodniej przejedzie samodzielnie.. 


Ściana wschodnia #7 - królewski etap Kleszczele - Suszno

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
14.06.2017r.

Na dzisiaj zaplanowany mamy królewski etap tej wyprawy i kolejne ciekawe miejsca do zobaczenia. Pierwsze 30 km to ponownie walka z wiatrem.



Następnie skręcamy nieznacznie w lewo, ale to wystarcza. Tym bardziej, że w ciągu dnia kierunek wiatru a się powoli zmieniać z W na NW.

Po 33 km docieramy do Grabarki.





Wierni od lat przynoszą tutaj krzyże w podziękowaniu, z modlitwą, prośbami..



To epickie miejsce wprawia nas w zamyślenie.



Jedziemy dalej, wiatr rozgonił chmury, jest coraz cieplej.



W dniu dzisiejszym czeka nas przeprawa przez Bug. Nie jest to prosta sprawa. Z informacji, jakie przed wyjazdem udało nam się uzyskać, prom, który idealnie nam pasował (z resztą jest na szlaku Green Velo), kursuje w dni nieparzyste. Więc niektórzy turyści mogą się zdziwić.

Dojeżdżamy do innego promu, oddalonego o może kilkanaście km, który kursuje bez rozkładu - po prostu jeżeli jest potrzeba :).



Na szczęście szybko zbiera się grupa bikerów, a po drugiej stronie samochody. Jest okazja do wymiany doświadczeń, każdy wspomina z uśmiechem wczorajszy dzień i walkę z wiatrem. Chłopaki w pełni korzystali z Green Velo i również z uśmiechami opowiadali o trudach szlaku - Green Velo ssie! Ale jest OK! Jest super.

Wsuwam kanapkę z sałatką warzywną. W trakcie wypraw, gdzie codziennie pokonywana jest większa liczba km, bardzo ważną sprawą jest dyscyplina. Trzeba mieć odpowiednią ilość czasu na regenerację. Aby to było możliwe, warto a nawet należy optymalnie wykorzystać każdą chwilę.



Cały czas podróżujemy po terenach, gdzie można podziwiać piękno przyrody.



Dodatkowo nadal sukcesywnie delikatnie skręcamy, podobnie wiatr (chociaż on akurat skręca w przeciwnym kierunku), który od ok. 50 km zaczyna pomagać. Chciałoby się powiedzieć: "W końcu.."

Docieramy do Janowa Podlaskiego - 80 km w nogach.



Oczywiście zajeżdżamy do słynnej stadniny.






Fot. @ekokrzychu

Na kolejnym MORze przerwa regeneracyjna.


Fot. @ekokrzychu
Rozkoszujemy się jazdą. Słońce, pomagający wiaterek.. jest bomba!









Po kilku dniach jazdy w różnych warunkach rower wygląda genialnie :). Oczywiście czysty i nasmarowany napęd to podstawa.



Modyfikacje MTB pod wyprawę
1. Opony Schwalbe Maraton Cross 26 x 1,75 - podstawowa modyfikacja. Na balonach, jakie normalnie mam założone w MTB nie dałbym rady. Założyłem je nieco wcześniej przed wyjazdem, aby już przetestować. Po przejechaniu w momencie pisania relacji niemal 2 tys. km mogę w zupełności polecić te opony. Oczywiście żadnej gumy nie złapałem, opory toczenia są niskie, no i dodatkowo bardzo wolno się zużywają. Na bezdrożach na pewno nie trzymają tak, jak dedykowane do tych warunków opony, ale jako pewien kompromis są wg mnie idealne.
2. Bagażnik Krossa - ładowność do 25 kg. Generalnie nie mam zastrzeżeń. Fajny, lekki, stabilny. Jedynie w pierwszym dniu konieczne było dokręcenie śrubek.
3. Sakwy Crosso - genialne. Szybki montaż/demontaż na bagażniku. Jest to ważne, bo jak przyjedzie się do umówionego noclegu, każdy chce się szybko wykąpać. Dosłownie 5 sek i obydwie sakwy są zdemontowane. Ważne również przy transporcie pociągiem. do tego w miarę wygodnie przenosi się je załadowane. Jedyny w zasadzie minus to fakt, że są to worki, czyli w sakwie jest wszystko po prostu wrzucone.
4. Błotniki, które używałem już zimą. Są OK.
5. Torebka Kross na ramie. Fajna, chociaż musiałem dodatkowo trytytką usztywnić, żeby się nie przekrzywiała. Po tej drobnej modyfikacji jest OK. Trzymałem w niej telefon, powerbanka oraz portfel. Fajny dostęp do telefonu, możliwość jego obsługi (i nawigacji, o czym dalej) w każdym momencie bez wyjmowania.
6. Drugi koszyk na bidon, z którego poza wyprawą nie korzystam, jednak na takich dystansach nieodzowny.
7. Linki do przymocowania czegokolwiek.

Koledzy, oprócz większych kół :/, mieli również lemondki. Ja jednak nie zdecydowałem się na zakup. Jeżeli już bym kupował to pewnie 500'tkę z Deca. Jednak uznałem że poza wyprawą nie jej wykorzystam w szosie, a tym bardziej w MTB. Jak pokazało życie, w trakcie wyprawy z racji wspomnianego bólu w karku i tak wiele by nie pomogła.
Ale wybierając się na taki wyjazd, warto rozważyć. Koledzy polecali :).

Oczywiście rower przed wyjazdem trafił do serwisu na ogólny przegląd.

Wracając do ciekawostek z trasy - pionowa elektrownia wiatrowa.



Jedziemy dalej drogą powiatową 816. Ruch jak w Rzymie - nawet ścieżki rowerowe nie są potrzebne, gdyż w zasadzie ta droga nią jest :).



Ale jak są, chętnie z nich korzystamy.


Fot. @ekokrzychu



Kościół i cerkiew w Sławatyczach
W Hannie jemy pyszny obiad w restauracyjce, którą w tej malutkiej miejscowości szukaliśmy dłuższą chwilę :). Pozostaje jedynie 20 km dojazdu do noclegu w Susznie, nieopodal Włodawy.



W samym Susznie meldujemy się przed 19-tą w Agroturystyce u Ewy, bardzo fajne miejsce położone przy Bugu.
 - polecamy.




Fot. @ekokrzychu



Ściana wschodnia #1 - transfer na pociąg Częstochowa - Gdańsk

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
8.06.2017r.

W końcu nastał długo oczekiwany dzień wyjazdu..

Od kilku dni, ba tygodni planowałem nie tyle cały wyjazd, co właśnie ten pierwszy dzień :) ech.. amatorszczyzna. Jednak nie byłem w stanie wyobrazić sobie co mnie czeka, nie wiedziałem czego się spodziewać, jak mój organizm zareaguje na pokonywanie dystansów ponad 100 km (jak się okazało ponad 150 km) dzień po dniu..

Przygotowanie bagażu do podróży rozpocząłem dzień wcześniej od przygotowania rzeczy do wzięcia (a w zasadzie już w weekend poprzedzający wyjazd, kiedy testowo spakowałem do sakw wszystkie, jak się wydaje rzeczy).



To był jednak wierzchołek góry lodowej całych przygotowań do wyprawy. Najważniejsze rozpoczęły się znacznie wcześniej.

Jak to się zaczęło?

W zeszłym roku, w weekend majowy Koledzy Holdek, Krzysztof, Waldemar i Wojciech przejechali trasę od źródeł Nysy, przez Odrę, po Szczecin, następnie wybrzeżem do Gdańska. Wówczas nawet nie myślałem, żeby uczestniczyć w tej wyprawie.. z różnych względów. Cała wyprawa zakończyła się sukcesem, więc jesienią ubiegłego roku wstępnie zaczęli planować trasę kolejnego odcinka objazdu naszego kraju. Krótkie konsultacje z Żoną, która po chwili wręcz zmotywowała mnie do dalszych działań :) ! WOW.
W rozmowie z Wojtkiem wyraziłem chęć uczestnictwa. Następnie po kilku dniach zadzwoniłem do Krzysztofa, który rzekł:
- Marcin, jest miejsce dla każdego, który jest w stanie sprostać wyzwaniu pokonywania dłuższych odcinków przez kilka dni. - coś takiego..
Odparłem:
- Jadę!

W trakcie dogrywania wstępnych, ogólnych założeń (odbywaliśmy cykliczne comiesięczne spotkania) krystalizują się dwa rozbieżne cele kolejnej wyprawy:
- pierwszy skoncentrowany na zwiedzanie ciekawych miejsc, atrakcji turystycznych - za tym wariantem opowiadają się Waldemar i Holdek;
- celem drugiego jest przejazd wyznaczonej (dłuższej) trasy z krótkimi postojami w ciekawych miejscach - za tą opcją opowiadają się Krzysztof, Wojciech oraz ja.

Ostatecznie, gdzieś na przełomie roku, podejmujemy wspólnie decyzję o oddzielnej jeździe, aczkolwiek chcemy przynajmniej w małej części wspólnie przejechać część dystansu. Pozostały zatem dwa pierwsze dni: dojazd do pociągu oraz pierwszy odcinek. Fajnie, że uda się wspólnie pokręcić.

W międzyczasie do Waldemara i Holdka dołącza Darek (djk71). Jest nas zatem szóstka. Tyle też jest miejsc na rowery w pociągu.. Bilety można kupić nie wcześniej, niż 30 dni przed odjazdem. Kupujemy komplet biletów, rezerwując sobie miejsca.

Krzysztof przygotował ślad trasy, który następnie w kilku miejscach zaproponowałem delikatnie zmodyfikować. Dodatkowo, założyliśmy wspólny wirtualny dysk, na którym w arkuszach opisywaliśmy główne założenia trasy. Fajna rzecz, gdyż potem w trakcie jazdy każdy ma komplet informacji w swoim telefonie.

Przygotowania fizyczne

Aby odpowiednio przygotować się do wyprawy, postanowiłem "wziąć się za siebie". Nastała dosyć sroga zima - patrząc na ostatnie. Oprócz cyklicznych tras budujących wytrzymałość, wprowadziłem treningi obwodowe, celem zwiększenia ogólnej sprawności. Do tego przyjąłem określone cele treningowe na pierwszą połowę sezonu rowerowego: wpierw buduję wytrzymałość, potem dodaję siłę.
Treningi wytrzymałościowe, to głównie jazda dłuższymi odcinkami w strefie tlenowej. Siłę budowałem np. przysiadami oraz interwałami, które wprowadziłem w drugiej fazie przygotowań.

Ruszamy

Całość dopięta na ostatni guzik, krążę po domu bez celu, patrzę na zegarek.. pozostaje kilkadziesiąt minut do wyjazdu. Otrzymuję powiadomienie na telefonie - Darek odpada... http://djk71.bikestats.pl/1587793,Urlop-urlop-i-po... :( szkoda...
No cóż, nie ma za wiele czasu na rozpisywanie się, krótkie wymiany wiadomości i trzeba jechać.

A więc jadę. Pociąg z Częstochowy odjeżdża po północy - ustalając godzinę wyjazdu, zakładamy pewien margines na ewentualną awarię, bądź inne zdarzenia losowe. Z Krzysztofem, Waldemarem oraz Wojtkiem umówieni jesteśmy na godzinę 19-tą. Dojazdu do umówionego miejsca mam ok 10 km. Dalej wspólnie jedziemy po Holdka, gdzie zastajemy w podwórku stół obfitości :) ciasto, kawa..

W komplecie ruszamy dalej.




Po chwili słońce zachodzi, dalszą jazdę kontynuujemy już nocą. W Częstochowie meldujemy się przed godz. 23. Mamy prawie dwie godziny do pociągu, a więc rundka alejami.



Już w pociągu.



Po około trzygodzinnej drzemce budzę się z wyraźnym bólem w karku. Przez pierwszą chwilę nawet nie mogę ruszyć głową. Na szczęście po kilku minutach wszystko wraca do normy.



Ściana wschodnia #2 - pierwsze przetarcie na odcinku Gdańsk - Kupin

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
9.06.2017r.

W Gdańsku, który jak żadne inne miasto kojarzy mi się z wolnością, meldujemy się tuż po 7:00. Na dworcu nasza trójka od razu kupuje bilety powrotne z .. Przemyśla do Bytomia. Jest to pociąg Przemyślanin, który jedzie przez Rzeszów (cel wyprawy). Dzięki temu mamy pewien bufor bezpieczeństwa.

Chwila organizacji, kilka fot i już siedzimy na siodełkach naszych rowerów, wymijając przechodniów na ścieżkach rowerowych. Po chwili dojeżdżamy do pierwszego punktu wycieczki - Bazylika Mariacka.

Przemierzamy Stare Miasto..

..no i jest! Neptun!.


Kilka razy przekręcamy korbami i lądujemy przy największym zachowanym dźwigu portowym średniowiecznej Europy - Brama Żuraw. Każdy foci czym może, cokolwiek ma pod ręką ;)


Fot. @ekokrzychu


Fot. @ekokrzychu

Powoli wyjeżdżamy z miasta, mijamy rafinerię.



Cały czas jedziemy spokojnie, rozkoszując się jazdą na rowerze oraz korzystając już z ostatniej okazji, by pokręcić wspólnie. Jutro rano nasze trasy się rozejdą i powstaną dwie niezależne grupy.

W Jantarze podjeżdżamy do plaży, kolejne foty..



Jedziemy dalej. W miejscowości Rybina zajeżdżamy zobaczyć bardzo ciekawą konstrukcję mostu obrotowego, który intensywnie pracuje w sezonie letnim, aby mogła po nim przejechać kolej wąskotorowa, a w międzyczasie kursować po rzece statki.



Pokonujemy kolejne kilometry, gdy na 65  mamy kolejny punkt trasy - przeprawa promem przez rzekę Nogat.
Słońce zauważalnie pracuje pracuje, sięgam po krem z odpowiednim filtrem, w kieszeni koszulki "dynda" banan :).



Pogoda wręcz rewelacyjna, temperatura odpowiednia, jeżeli nie delikatnie za wysoka, wiatr niewyczuwalny. Nie zauważamy kolejnych kilometrów uciekających pod kołami rowerów.

Od strony SW mijamy Elbląg, następnie decydujemy o przerwie na obiad.

Dosłownie chwilę po obiedzie dopada nas prawdziwa depresja..

Na mniej więcej 115 km trafiamy na pochylnie na Kanale Elbląskim.



Kręcimy korbami, końcówka trasy to w zasadzie 80% wszystkich przewyższeń, więc jest co kręcić. Mimo, że jest to pierwszy dzień jazdy po trasie (nie uwzględniając dojazdu do Częstochowy), to i tak po nocy spędzonej w pociągu zmęczenie daje się we znaki.



Po przybyciu na nocleg, organizujemy szybkiego grilla. Jest też czas, aby chwilę pobiesiadować, powymieniać się doświadczeniami.

Zapobieganie odparzeniom
Nie wiem jak Koledzy, ale ja od pierwszego dnia postanawiam nakładać krem przeciw odparzeniom, który nakładam grubo - jak krem orzechowy na kanapkę (polecam ;) takie postępowanie na kilkudniowych wycieczkach).