Wpisy archiwalne w kategorii

01. Wycieczki

Dystans całkowity:15359.68 km (w terenie 4137.40 km; 26.94%)
Czas w ruchu:728:34
Średnia prędkość:21.08 km/h
Maksymalna prędkość:71.22 km/h
Suma podjazdów:70524 m
Maks. tętno maksymalne:188 (99 %)
Maks. tętno średnie:145 (76 %)
Suma kalorii:22073 kcal
Liczba aktywności:194
Średnio na aktywność:79.17 km i 3h 45m
Więcej statystyk

Rekreacyjnie - Sarbinowo, Chłopy

Poniedziałek, 22 maja 2017 · Komentarze(0)
W końcu urlop :)
Dzisiejszy dzień był pod znakiem lokalnych przejazdów całą ekipą. Wpierw pojechaliśmy na plażę do sąsiedniej miejscowości Chłopy, korzystając z międzynarodowego szlaku R10.


Przed sezonem można nad naszym morzem efektywnie odpocząć. Na ścieżkach spotykamy pojedynczych bikerów, na plaży jest podobnie. Czasami jak się ma pecha, można trafić na grupkę dzieci tzw. "zieloną szkołę".

W Chłopach można kupić pyszne świeże ryby. Na miejscu zajadamy się wędzonym węgorzem i halibutem, a na wieczornego grilla zabieramy dopiero co złowionego dorsza - nawet byliśmy obserwatorami wciągania na plażę kutra z ich świeżą dostawą. 



Krotka regeneracja i wracamy na zachód słońca.




Familijne rajzowanie

Środa, 17 maja 2017 · Komentarze(0)
Pogoda wyśmienita. Wychodzimy całą ferajną na rowery. Miki tym razem spięty ze mną. Z większych atrakcji, jakie napotkaliśmy po drodze: traktor, pszczoła, wrony, kamienia oraz dwa place zabaw :).

Rzepakowe pola

Niedziela, 14 maja 2017 · Komentarze(2)
W końcu doczekałem się pięknego, słonecznego dnia z temperaturą pow 20 st. C, wiatr niewielki, jedynie momentami utrudniający jazdę. Jazda "na krótko" - czego chcieć więcej?



W powietrzu czuć rozkwitającą roślinność, owady zachłyśnięte słońcem i temperaturą, wlatujące w otwory kasku, szczelinę między kaskiem i okularami, i wszędzie tam, gdzie tylko mogą się wepchać. Ale jest cudownie.





I te pola rzepakowe.. 





Koła sprawują się świetnie, nogi odpowiednio pracowały. W zasadzie cały przejazd bez większej zadyszki, a mimo to wypracowana fajna prędkość.

W okolicach Księżego Lasu spotkałem doświadczonego kolarza, który po tym jak go wyprzedziłem nie dał za wygraną i doszosował do mnie. Podjechaliśmy razem kilka kilometrów rozmawiając. Fajne spotkanie, pierwszy raz widzisz człowieka i wydaje się, że mógłbyś rozmawiać godzinami.

Niedzielny trening - wietrznie

Niedziela, 7 maja 2017 · Komentarze(0)
Pierwsza rajza po moim ostatnim prywatnym obozie treningowym. Postanawiam przejechać pętlę ok 100 kilometrową. Warunki są znośne, oczywiście pomijając wiatr.



Decyduję się na przejazd przez Poniszowice, Widów, Centawę.. Bardzo fajna trasa, mały ruch, asfalt w dobrym stanie, a jechałem tędy może ze dwa razy.

Zatrzymuję się na chwilę przy przepięknym drewnianym kościółku w Poniszowicach. Szkoda, że był zamknięty. Jedynie przez oszklone drzwi mogłem obejrzeć majestatycznie zdobiony ołtarz.



Przy okazji trafia się całkiem przypadkowe zdjęcie.. kostki.., albo butów.

Dojeżdżam do Centawy.



Nadal walczę z wiatrem..



Dopiero w Żędowicach północno-zachodni wiatr nie przeszkadza, dzięki czemu szybko dojeżdżam do domu.


Majówkowy obóz treningowy - dzień 2

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Drugi dzień mojego prywatnego obozu treningowego i wyjazd na Górę Świętej Anny. Z domu wychodzę dopiero o 11:35 - trochę późno jak na taki wyjazd, ale damy radę.

Drzewa na terenie Pałacu w Kamieńcu zaczynają się zielenić - nie tylko bluszczem :)



Pogoda jest wyśmienita, bezwietrznie (jeszcze, ponieważ prognoza wskazuje mocniejszy, wschodni wiatr po południu), termometr momentami w słońcu wskazuje nawet 20 st. C.



Po drodze spotykam wielu bikerów, duży udział w nich stanowią szosy :).



Decyduję się na podjazd na Górę Świętej Anny od strony Zdzieszowic. Jeszcze tamtędy nie wjeżdżałem, zaliczam również nową gminę.



W samych Zdzieszowicach fota bez zatrzymywania się przy Pomniku Powstańców Śląskich



Zaczynamy podjazd. Na początku delikatnie - 3% nachylenia.



Kawałek dalej zaczynają się już mocniejsze akcenty - 4-7%.



Forma jest dobra, na całym odcinku podjeżdża mi się rewelacyjnie.



Już prawie szczyt, jeszcze tylko ostatnia ścianka - 9%



Na górze krótka przerwa - rosołek w pobliskiej restauracji.

Czas na powrót, zgodnie z prognozą zaczęło wiać. W zasadzie niemal od początku powrotu jadę pod wiatr. Dodatkowo w Strzelcach Opolskich łapie mnie głód. Tutaj odzywa się późna godzina wyjazdu. Zastanawiałem się czy do rosołu nie wziąć jeszcze drugiego dania, jednak żadna pozycja z karty mnie nie przekonała.
Zatrzymuję się przy Biedronce, niestety jest tak zorganizowana, że nie jestem w stanie wprowadzić roweru. Trudno, jem ostatnie dwa batony i po chwili ruszam. Na niewiele to wystarcza, w Jemielnicy zajeżdżam do Groszka. Dwa banany i baton. Jest lepiej, ale konsekwencje niedoboru węglowodanów odczuwam już do końca trasy.



Końcówka to już masakra. Walczę z wiatrem, jadąc 20-24 km/h. Mięśnie nie słuchają, masakra.



Mimo tylu pokonanych kilometrów na rowerze i znajomości reakcji własnego organizmu popełniam taki podstawowy błąd.. W trakcie dłuższych wypraw podstawa to regularne nawadnianie i dostarczanie odpowiedniej ilości węglowodanów. Bez paliwa daleko nie dojedziemy.



Nadleśnictwo Kędzierzyn

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Już w trakcie pierwszej wizyty na szosie w okolicach Starej Kuźni, Blachowni wiedziałem, że szybko wrócę w te rejony. Jadąc po szosie, moją uwagę przykuły liczne w tym rejonie leśne drogi przeciwpożarowe. Przy pierwszej okazji zaproponowałem Szymonowi wspólną rajzę, na którą szybko się zgodził. Termin ustalony, spotkanie w niedzielę o 8:00 w Kleszczowie, do którego mam... prawie 30 km po szosie.

Wstaję o 5:40, o 6:55 siedzę na rowerze, oczywiście za późno, aby w miarę spokojnie przejechać niemal 30 km do godz. 8:00 do umówionego miejsca zbiórki. Postanawiam jednak zachować chłodny umysł i nie panikować - nie spalać się przez 30 km, wiedząc ile przede mną.

Jest na prawdę rześko, termometr w liczniku wskazuje momentami nawet 4 st. C. Nie jestem jednak sam :). 



W trakcie dojazdu myślę sobie, że fajnie byłoby zastosować taktykę a'la kolarze pro na niektórych pagórkowatych czasówkach, gdzie zamieniają w ich trakcie rowery z czasowych na szosowe i odwrotnie. Mnie przydałaby się szosa na pierwsze i ostatnie 30 km dzisiejszej jazdy :)
Sprawdzając dzień wcześniej prognozę zakodowałem, że będzie pochmurne niebo, a tymczasem..



W okolicach Byciny pojawiły się już pierwsze chmury, zakrywając słońce na niemal cały dzień.

W końcu docieram do umówionego miejsca z 15 min. spóźnieniem. Jak się okazuje Szymon dotarł raptem chwilę wcześniej. Po chwili ruszamy już razem w drogę. Celem wyprawy jest objazd wschodnich obszarów lasów Nadleśnictwa Kędzierzyn oraz dotarcie do Kopalni Piasku w Kotlarni.

Po kilku minutach natrafiamy na pierwsze urocze miejsca.



Natrafiamy na widoczne nadal efekty pożarzyska, a więc całe obszary nieco ponad dwudziestoletnich drzew. Po tylu latach mamy niskie, cienkie brzuski.





Cały obszar pożarzyska podzielono na strefy, w których posadzono określone gatunki drzew.



Po chwili docieramy do siedziby Nadleśnictwa Kędzierzyn. Chwila przerwy i uzupełnienie węglowodanów. Postanawiamy odpuścić kopalnię (przyjdzie i na nią czas :))i skupić się na obszarze leśnym.



Jedziemy dalej leśnymi autobanami, których są tutaj niezliczone kilometry. Stale nawigujemy w taki sposób, aby zgrubnie przejechać przez możliwie większość obszaru.



Poza obszarem pożarzyska..



...oraz na terenie strawionym w 1992 roku przez ogień.



Pora wracać. Wyjeżdżamy z lasu w okolicach Niezdrowic, skąd szosą pędzimy w kierunku Gliwic.
Rozdzielamy się przy urokliwym zamku w Pławniowicach - koniecznie muszę tu wrócić.



Jeszcze jedna krótka przerwa przy zbiorniku Dzierżno Małe, uzupełnienie węglowodanów na ostatnie 20 km.



W domu melduję się przed 15-tą. Szkoda, że do tych lasów mam 30 km, co kosztuje siły oraz czas na dojazd w to miejsce. Jednak jest to dla mnie zbyt blisko, aby podjeżdżać samochodem - czasowo wyjdzie pewnie podobnie.


Poranny trening, nowe gminy

Sobota, 1 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Prognoza na weekend bardzo optymistyczna. Noce są jeszcze zimne, ale przy sprzyjających warunkach 1 kwietnia mamy ponad 20 st. C. Z uwagi na zimny poranek, zdecydowałem się na wyjazd po śniadaniu. Cel to zwiedzenie obozu pracy przymusowej w dzielnicy Kędzierzyna-Koźla Sławęcice oraz zaliczenie trzech nowych gmin.

Początek trudny, pod wiatr. Nie ma co narzekać - dobry trening. Do Gliwic utrzymywałem tempo, jednak przejeżdżając w Kozłowie nad autostradą była już masakra. Otwarta przestrzeń i coraz silniejsze porywy wiatru. Na szczęście w Sośnicowicach (pierwsza nowo-zaliczona gmina) odbijam w kierunku Kędzierzyna.

W Sierakowicach uwagę moją przykuwa uroczy kościółek św. Katarzyny Aleksandryjskiej.  





Jadę dalej, jest coraz przyjemniej.



Po kilku kilometrach zauważam piękną ceglaną wieżę obserwacyjną. Podjeżdżam i zauważam równie uroczą siedzibę Nadleśnictwa Kędzierzyn.





Jadę dalej drogą wiodącą wśród lasu. Widzę całą sieć przeciwpożarowych dróg, przynajmniej w pobliżu drogi asfaltowej w bardzo dobrym stanie. Oj, coś czuję, że szybko wrócę tutaj na oponach 26 x 2,1, zamiast na szosowych 700 x 23c.
Mijam przejazd i nagle zauważam duży budynek postawiony w lesie. Zastanawiam się nad jego przeznaczeniem - 50 metrów dalej jest tablica, która informuje o Obozie koncentracyjnym Blechhammer. Wcześniej czytałem o nim na blogu djk71.



Wjeżdżam na teren obozu. Pierwsze wrażenie - miejsce w zasadzie zapomniane.









Wokół obozu można spotkać liczne schrony strażników.



Masakra... człowiek, człowiekowi...

Trzeba wracać na asfalt.


Jadę dalej, powoli kierując się w stronę domu. Mijam m.in Śluzę Sławęcice.





Od Ujazdu szybki powrót do domu z jedynie koniecznymi postojami - pozbywanie się kolejnych ubrań (nogawki, koszulka, komin...) oraz sklep.

Bardzo fajna wycieczka, a przede wszystkim dobry trening wytrzymałościowy. Pierwsze gminy w tym roku zaliczone.


Cała trasa.

Leśno Rajza - rowerowe powitanie wiosny

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Wycieczka od pewnego czasu planowana była w ramach Grupy Leśna Rajza przez Krzysztofa oraz Wojtka. Ja wstępnie wahałem się, uległem jednak mając w pamięci pierwszy wypad LR z okazji powstania szlaków. To była moja pierwsza w życiu setka - chodzi o 100 km pokonanych rowerem :).

Wstaję wcześnie rano, dodatkowo w ten weekend miała miejsce zmiana czasu.. a więc godzina snu uciekła.



Po śniadaniu, spakowaniu i solidnym ubraniu się (jest 7:20 i 0 st. C) jadę na miejsce zbiórki. Wybrałem pierwsze z nich, a więc Radzionków i Centrum Deportacji Górnoślązaków do ZSSR w 45.

Stawiam się na miejscu - cisza.. Wyciągam telefon - będzie szybciej, niż sprawdzenie godziny na liczniku, co zajmuje całe 7 kliknięć (nawet nie jestem pewien, czy zegar jest dobrze ustawiony, gdyż rzadko zaglądam w to odległe miejsce). Jest 8:05. No tak, spóźniony.. jak zwykle. Nie nękam nikogo telefonami, po prostu ruszam w drogę do trzeciego miejsca zbiórki, a więc Świerklaniec. Tam na miejscu spotykam Wojtka i Waldemara, a po chwili nadjeżdża cała ekipa. Minuta powitań i ruszamy.


Jazda przyjemnym dla wszystkich tempem - ok. 18 km/h - jest okazja do rozmowy ze znajomymi (tu akurat u boku Waldemara).



Pierwszy większy postój przy Garbatym Mostku i opowieści o historii oraz kilka dowcipów z Garbatym w tle. Rajzuje łącznie 30 bikerów.



Jedziemy dalej przez Zieloną, gdzie Krzysztof funduje wszystkim atrakcje - kto był wie co mam na myśli ;). Następnie Kalety i kierunek Piłka, gdzie dłuższa przerwa na posiłek w Barze u Celiny pozwala uzupełnić braki węglowodanów ;) (zdaje się nie spodziewali się takiego nawału gości - chociaż Wojciech wspominał, że dzień wcześniej wieczorem uprzedzał). Ma to swoje plusy -> kolejna okazja do wymiany doświadczeń, żartów.. :)

W wyprawie udział biorą członkowie Bytomskiego Turystycznego Klubu Kolarskiego CATENA, a wśród nich spotykam Pana Tadeusza, którego znam od kilku dobrych od całkiem innej strony. Jak widać na rower i wyprawy po 100 i więcej kilometrów nigdy nie jest za późno. Tak trzymać!

Wracamy przez Krywałt, Brusiek.





Nieopodal Mikołeski żegnam się z ekipą, która kieruje się w stronę Głębokiego Dołu, Tarnowskich Gór.. Ja z kolei przez Mikołeskę wracam prosto do domu.

Spotkanie organizacyjne przed wyprawą

Środa, 1 marca 2017 · Komentarze(3)
Kategoria 01. Wycieczki
Jeszcze w zeszłym roku udało mi się uzyskać od mojej Gromowładnej zgodę na kilkudniowy wyjazd rowerowy od Gdańska wzdłuż granicy do Rzeszowa :). Szykuje się wyprawa życia!
Głowni zarządzający to bikerzy, którzy w zeszłym roku pokonali trasę od źródeł Nysy, wzdłuż Odry do Szczecina, następnie do .. właśnie Gdańska. Teraz planują kontynuację swojego objazdu wokół Polski - ja włączam się w niejako drugim etapie. Przygotowania do wyjazdu rozpocząłem od razu, jak tylko otrzymałem akceptację Żony. A więc trening, sprzęt, cała logistyka (ta własna), bo jeżeli chodzi o trasy, przejazdy, to ogromną robotę wykonali wcześniej Krzysztof z Waldemarem. Pozostaje dopiąć drobne szczegóły.

Spotykam się z Wojtkiem przy Jeziorze Chechło-Nakło. Dawno się nie widzieliśmy, chwila rozmowy - fota jeziora pokrytego jeszcze lodem - wygląda bajecznie.



Na spotkanie dociera 5/6 ekipy. Chyba każdy z nas już teraz chętnie wskoczyłby na rower, by pokonać trasę wyprawy.
Rozmawiamy trochę o wyprawie, trochę o doświadczeniach (a jest o czym). Planujemy również dalsze działania.

Po dwugodzinnym spotkaniu wracamy do domu. Dni są jeszcze krótkie, czekam z niecierpliwością na zmianę czasu (po co go w ogóle przestawiamy? letni jest super). 

Po drodze zrobiłem kilka zdjęć Xiaomi. Jakiś czas już minął od zachodu słońca (jest ok. 20-tej), kamerka walczy z brakiem światła.






Trafia się rodzynek - duszek, stojący na drodze :).
To tak naprawdę księżyc. Zdjęcie wykonałem w trakcie jazdy rowerem, trzymając kamerkę w dłoni.



Test MTB po serwisie

Sobota, 18 lutego 2017 · Komentarze(1)
Kategoria 01. Wycieczki
Odbieram MTB po gruntownym serwisie. Warunki są takie sobie, ale nie mogłem sobie odmówić testu. Tym bardziej, że zmiana była duża.

Czas wysłużonego napędu dobiegł końca, dlatego postanowiłem przy okazji jego wymiany, nieco go upgrade'ować.



Obecnie jest to pełna grupa Deore M59x.. 3x9. Jedną z głównych bolączek poprzedniego zestawu była ogromna dziura, która trafiała w prędkości 26-30 km/h. Na 4 biegu trudno było mi zwiększać dalej kadencję, a kolejny był już zbyt twardy. Dlatego też zwiększając liczbę biegów, pozostawiłem bez zmian zakres przełożeń (11-32T). Po przejechaniu kilku kilometrów od razu zauważyłem, że w tych prędkościach nowa kaseta umożliwia dużo lepsze dobranie właściwego przełożenia i tym samym kadencji. Wytłumaczenie znajdujemy w liczbie zębów kolejnych przełożeń:
Poprzednia 8rz: 11-13-15-18-21-24-28-32.
Obecna 9rz: 11-12-14-16-18-21-24-28-32.

Jeżeli chodzi o nowe manetki, nie mam jeszcze zdania. Przede wszystkim muszę nieco poprawić ich pozycję. Na pewno precyzja jest zdecydowanie większa.

Dużą różnicę robi również nowa korba z suportem w systemie Hollowtech II - jest znacznie sztywniejsza niż poprzednia.



Serwisowi poddany był również amortyzator. I tu niestety niemiła niespodzianka. Okazuje się, że w amortyzatorze było trochę piasku, który nieco uszkodził anody :/. Przekazano mi, że powoli należy się rozglądać...

Rower otrzymał również komplet nowych linek, co potrafi uczyć ogromną różnicę (czasami wystarczy przesmarować linki, bądź wymienić je na nowe, by mieć zdecydowanie lepsze wrażenia z jazdy).

Podsumowując, MTB jest przygotowany na kolejne kilometry asfaltu i bezdroży.