Treningowo - Garb Tarnowgórski

Piątek, 5 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj plany były zupełnie inne, ale cóż. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma.

Meteo podpowiada wschodni wiatr, a więc postanawiam treningowo napocić się po lokalnych wzniesieniach, z racji tego że noga pracuje już wyśmienicie. Chociaż w trakcie jazdy stale staram się pamiętać  o tym, aby jej nie nadwyrężać. Wolę jednak wracać do domu z wiatrem :).

A wiec po kolei pierwsze długie wzniesienie na Knosały w Radzionkowie. Jest dobrze, w zasadzie wydaje mi się, że nogi pomimo drobnego przestoju spowodowanego kontuzją pracują idealnie. Następnie kolejne wzniesienie krótsze, ale za to większe nachylenie przed Kozłową Górą. 

Później postanawiam przejechać się przy zbiorniku w Świerklańcu, w ostatnim momencie orientuję się, że będę mocno wystawiony na wiatr. Ale cóż, wyciągam ciastka i spokojnie kręcąc i nie przejmując się ani wiatrem, ani prędkością chwilową posilam się. I tak w tym momencie wiele nie zyskam.

Potem wzniesienie w Dobieszowicach, całkiem przyjemne. Zdaje się, że pod koniec cały czas 4-5 %. Zjazd jeszcze lepszy :).

Następnie obieram kierunek na północ w stronę Siemoni i najwyższych punktów trasy. I okazuje się, że jadę pod wiatr! Nie wiem jak to możliwe, ale przez te 3 km walczyłem z północnym wiatrem!. W końcu podjazd w Siemonii. Pamiętam, jak pokonywałem go kilka razy w latach 2010-11, wydawał mi się monstrualny :). Wjeżdżam  dosyć sprawnie. Następnie jest krótki zjazd i ponownie hopka Myszkowicach na podobną wysokość.

Dalej zjazd  - V max 58,95 km/h :).

Objeżdżam lotnisko. Teraz będzie już płasko i powinno być z wiatrem :)


Powrót to w zasadzie utrzymywanie stałej, dobrej prędkości. Ruch raczej niewielki, więc jechało się przyjemnie.

A więc pierwsza część ostra z wzniesieniami (w sumie ponad 400 m przewyższeń) i głównie pod wiatr, powrót szybki, spokojny po równym terenie.


Na dzisiaj zaplanowana była jeszcze wycieczka z Mikim, ale cóż... siły wyższe.

Łąka i lotnisko

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj z rana po śniadaniu udajemy się całą ferajną na lotnisko pooglądać startujące i lądujące samoloty. Ruszamy w miarę żwawo po drodze zatrzymując się w sklepie u Cioci. Miki dostaje lizaka :). Po kilku km nie zastanawiając się długo dłonie wyciera w taty spodenki ;) Następnie trasą udajemy się w stronę Nowego Chechła, gdzie przyjemnym leśnym duktem dojeżdżamy do drogi prowadzącej do Brynicy. Stamtąd już prosto na nasze stałe miejsce, czyli milutką trawkę nieopodal pasa startowego, gdzie rozkładamy kocyk. Końcem trasy MIki ucina sobie 15 min drzemkę w foteliku :)

Po dłuższym odpoczynku ruszamy w drogę powrotną. Z racji ograniczonego czasu nie kombinujemy i znaną drogą z Brynicy w stronę Chechła dojeżdżamy do Tarnowskich Gór, gdzie ponownie podjeżdżamy do Cioci. Tam Miki otrzymuje batonika, aby nabrać sił na resztę trasy. Spokojnie przez miasto docieramy do domu.

Fajna, spokojna wycieczka. Na drodze b. mały ruch, po prostu miodzio.

Rozjazd po kontuzji

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
W końcu postanowiłem wyjść pokręcić korbą. W niedzielę zdecydowałem się jednak pozostać przy wcześniejszych założeniach i jeszcze co najmniej jeden dzień odpocząć. Jednak dobry stan kontuzjowanej nogi oraz wycieczka znajomych z Leśnej Razjy zmotywowała mnie do wyjścia i przetestowania nogi.

Wychodzę tuż przed 20-tą, zaraz po tym, jak Mikołaj udał się do Białej Sali :). Szybkie przygotowanie roweru (dopompowanie opon) i ruszam spokojnie, aby dobrze rozgrzać mięśnie..Zdzwaniam się z Wojtkiem i umawiamy się na małe kręcenie. Jestem przy okazji ciekaw opowieści z wyprawy weekendowej, na której pokonał łącznie ok. 250 km :)

Noga pracuje dobrze, chociaż nie naciskam zbyt mocno. Spokojnie kręcąc w miarę sprawnie podjeżdżam po Wojtka. Dalej jedziemiy w kierunku lotniska. Jedzie sie dobrze (szybko), zdaje się że trochę wiatr pomaga. Objeżdżamy lotnisko następnie robimy krótką przerwę.

Wracamy dość żwawo tą samą trasą. Po kilkunastu km naglę odczuwam ukłucie w miejscu kontuzji. Postanawiam od razu zwolnić i w tempie niedzielnej przejażdżki wpierw po drodze odwożę Wojtka, następnie jadę prosto do domu korzystając z jego czołówki jako przedniego światła (zakupioną w Deca lampkę przednią Miki gdzieś przede mną schował :) )

Po drodze miałem dziwną awarię licznika, który od 36 km zastrajkował. Muszę się temu przyjrzeć. Dane ze Stravy

Serwis MTB

Sobota, 30 maja 2015 · Komentarze(0)
Niestety do lekarza ostatecznie się nie udałem, mimo szczerych chęci. Okazało się, że za 150 zł mogą mi jedynie pooglądać moją nogę z zewnątrz. Za taki pokaz nie wydam takiej kasy, którą mogę przeznaczyć na... np. nową przerzutkę tylną w MTB, z której ostatnio dochodzą dziwne dźwięki oraz zauważyłem, że wózek jest przekrzywiony. Dodatkowo na dwóch głównych osiach jest wyraźny luz.

Także jeżeli chodzi o kontuzję, to zaciągnąłem porady się Kolegi z pracy, który ma za sobą karierę sportowca zacząłem smarować miejsce, w którym odczuwałem ból poleconymi maściami. W sumie wiele warstw na raz, aby było lepiej, szybciej :). Ponownie koło środy normalnie funkcjonując (tzn. uczęszczając do pracy, siadając, wstając, chodząc po schodach itp) nie odczuwam żadnego najmniejszego bólu. Więc postanowiłem dla sprawdzenia podjechać MTB do serwisu.

Było dobrze, chociaż od razu na początku mam podjazd - to te 11m :).

Jutro co prawda zaplanowana wizyta w zoo, jednak może skuszę się na rekreacyjną przejażdżkę z samego rana. Tak dla sprawdzenia.

Plany planami, a głupiemu radość.

Sobota, 23 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
W trakcie ostatniej wycieczki z Wojtkiem nabawiłem się kontuzji, która skutkowała tym, że nie byłem w stanie wrócić samodzielnie do domu. Wycieczka miała miejsce w niedzielę, a już w środę czułem się w miarę dobrze. Ból praktycznie był niewyczuwalny. Reszta tygodnia, praktycznie zapomniałem o nabytym urazie - dodam wykonując normalne codzienne czynności.
Od środy śledziłem prognozę pogody i w piątek pojawiło się okienko bez deszczu właśnie w czasie, który idealnie wpasowywał się w mój rozkład zajęć. Plany były ambitne - co najmniej czwarta setka w roku, a może coś więcej. Nie zdradzam co.. przyjdzie na to czas.

A więc ruszam, trochę asekuracyjnie, aby odpowiednio się rozgrzać i sprawdzić stan mięśnia czworogłowego uda. Niestety po kilkunastu km zaczynam odczuwać lekki dyskomfort. Postanawiam zmodyfikować dalszą trasę i z racji tego, że wyruszyłem wcześnie rano pojechać na kawę do Babci.

Spokojnie kręcąc dojeżdżam do Krupskiego Młyna, gdzie oprócz kawy i pysznego ciastka zakładam Babci nowo nabyte rolety do okien.
Tak przy okazji, Endo (mam aktywną opcję wyłączania czasu przy postoju) zatrzymało się po dotarciu na miejsce, natomiast w momencie utraty sygnału GPS czas naliczał się non stop - już nie pierwszy raz - porażka.

Wracając postanawiam jechać przez Wielowieś i Połomię. Niestety mimo motywacji do pedałowania kontuzja daje o sobie znać.  Delikatnie kręcąc wracam do domu podjazdy pokonując w zasadzie na jednej nodze. :(

Szkoda, jestem zły że nie udało się pokręcić więcej. Bezsilność rekompensuje wykonanie dobrej roboty -> roletki :)

A z mięśniem.. hmmm, chyba zapowiada się wizyta u lekarza

Wycieczka po lasach

Niedziela, 17 maja 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj wybieram się z Wojtkiem pozwiedzać Krupski Młyn oraz jego okoliczne lasy. Jako, że Wojtek nie miał jeszcze okazji zawitać do mojej rodzinnej miejscowości, tym bardziej z przyjemnością oprowadzę go po okolicy.

Wojtek kupił nowy rower - Krossa 29er :). Mieliśmy wyjechać wcześniej, jednak nadarzyła się okazja sprzedać poprzedni. Trudno, Klient nasz Pan. W każdym bądź razie przesuwamy wyjazd o 2h i proszę Wojtka, żeby się nie spóźnił, bo będzie mało czasu. I co? I przyjeżdżam spóźniony... Szkoda więcej tutaj się rozpisywać..

Szybki przegląd nowej maszyny, krótka przejażdżka na nowym Krossie Wojtka i ruszamy. Jest chłodno i niebo całe zakryte jest ciężkimi chmurami. Kierujemy się w stronę Mikołeski, skąd dalej autobaną, którą prezentuje mi Wojtek prosto trafiamy do Kotów. Parę minut asfaltem i w Wesołej skręcamy w prawo, aby za chwilę ponownie jechać lasem. Naszym celem był Staw Piegża, jednak duża liczba leśnych ścieżek powoduje, że mocno przyciąga nas do krajowej "11". Wracamy do ostatniego rozwidlenia i ponownie próbujemy przez las dostać się do Stawu. po kilkunastu minutach ponownie lądujemy na.. 11-stce :) OK, nie walczymy z tym i pokonujemy kilka km Leśą Rajzą wzdłuż szosy. Następnie w Pustej Kuźnicy odbijamy w las, aby ponownie zaatakować nasz cel. Jest naprawdę malowniczo, dodatkowo zza chmur zaczęło pojawiać się Słońce.


a sama trasa do najłatwiejszych nie należy :)


Docieramy w końcu nad Staw Piegża, gdzie robimy sobie krótką przerwę.

Dalej dojeżdżamy do drogi  i asfaltem prosto do Krupskiego Młyna, gdzie Wojtkowi przedstawiam co ciekawsze miejsca.

Dalej udajemy się do Borowian, gdzie w zawodach wędkarskich bierze udział Prezes Jacek, z którym zamieniamy kilka zdań. Jedziemy dalej do Wielowsi. Wstępnie miałem zaplanowaną inną trasę, jednak brak sklepów zmusił nas do jej modyfikacji. Więc w samej Wielowsi wizyta w sklepiku i posiłek. Oprócz słodkości musiałem zjeść coś konkretnego, czyli :dwie kiełbaski na miejscu poproszę!"

Następnie przez Wojskę i dalej testujemy nową autobanę - wygląda zachęcająco:


Jest już naprawdę ciepło, a słońce nie zachodzi już za chmury. Jedziemy w miarę szybko (25-30 km/h) i dojeżdżamy do drogi, którą jakieś 2 km musimy pokonać, aby dojechać do Tworoga. Dalej kierujemy się już Leśną Rajzą przez Brynek w stronę Boruszowic. Dojeżdżając do Boruszowic nagle czuję małe ukłucie w lewym udzie, pedałuję dalej. Niestety dosyć szybko ból się nasila i po kilkuset metrach jest już na tyle mocny, że postanawiam zatrzymać się. Po chwili namysłu rezygnuję z dalszej jazdy będąc jakieś 12 km od domu. Ekipa ratunkowa zebrała mnie z trasy :( - tego jeszcze nie było..

Tak, czy inaczej dobrze zrobiłem, gdyż pisząc ten tekst widzę lekki obrzęk, a ból jest naprawdę dokuczliwy. Mam nadzieję, że krótka przerwa i maści pomogą.

Grilowo do Ani i Marcina

Sobota, 16 maja 2015 · Komentarze(0)
Po trzeciej setce w tym roku udajemy się całą ferajną do znajomych na grila. Jazda w miarę spokojna, pogawędki w trakcie.
Na miejscu Miki ma dla siebie (oraz Mateusza) całe podwórko :). Po cały popołudniu zabawy w piaskownicy, na trawie i huśtawce wracamy w komplecie do domu.

Park Krajobrazowy Lasy nad Górną Liswartą

Sobota, 16 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 01. Wycieczki
Dzisiaj wyprawa do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Przynajmniej taki jest plan, bo wczoraj w końcu odebrałem zamówiony w niedzielę łańcuch i nie nie byłem pewien, czy przyjmie go używana kaseta. Po Łańcuch musiałem pojechać do punktu obsługi klienta w Piekarach Śl, gdyż od poniedziałku firma nie była w stanie dostarczyć do mnie przesyłki priorytetowej. Chciałem go koniecznie odebrać w piątek, aby wieczorem umieścić w napędzie i dzisiaj wcześnie rano przejechać szosą.
Kaseta przyjęła łańcuch bardzo dobrze. Wzrokowo widziałem, że jest w dobrym stanie, ale nigdy nic nie wiadomo. Łańcuch pracuje cicho a przełożenia zmieniają się błyskawicznie (nie sądziłem, że mogą się zmieniać jeszcze szybciej!).

W Strzybnicy czekając na zielone światło spotykam dwóch kolarzy, którzy wyjeżdżają z podporządkowanej. Tradycyjne pozdrowienie i widzę, że nie zbierają się do szybkiej jazdy tylko powoli kręcą korbami zerkając na mnie. Po zmianie świateł ruszam aby za torami dogonić Kolegów. Gdy tylko zauważyli, że podjechałem od razu nacisnęli na pedały. Tak w pociągu jedziemy aż do Tworoga (ja dałem zmianę na odcinku Boruszowice-Brynek), prędkość waha się przeważnie w okolicach 30-35 km/h. Następnie krótkie podziękowanie za wspólną jazdę (Koledzy odbijali w stronę Krupskiego Młyna), ja natomiast skręcam w prawo i dojeżdżam do 7 kilometrowej prostej. Tam jadę wolniej, niejako mając na uwadze zaplanowany dystans oraz jutrzejszą wycieczkę z Wojtkiem.

Za Koszęcinem wjeżdżam do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą.

Czyżby to był efekt tornada? ;) Chyba jednak czynnik ludzki był decydujący.

Jadąc dalej w kierunku Lisowa docieram do Stawu Odrzykoń. Są tutaj rewelacyjne tereny do jazdy szosą, niezły stan asfaltu oraz niewielki ruch w połączeniu z pięknymi widokami:


Kieruję się powoli w stronę Boronowa, przez Olszynę. Trasa jest wprost genialna:


Od Olszyny kontynuuję trasę drogą wojewódzką, jednak do samych Psar ruch nadal niewielki. Nowy napęd i noga podają mocne tempo i szybko dojeżdzam do skrzyżowania z DW 912. Zauważam, że na liczniku jest zbyt mała liczba pokonanych km, aby pokonać 100 km w wyprawie. Mają jeszcze dostępny limit casu nie zastanawiam się długo - skręcam na Żyglin/Świerklaniec. Kolejne kilometry szybko mijają.

Przez Świerklaniec szybko przejeżdżam docierając do Tarnowskich Gór.

Okazuje się, że całą trasę pokonałem w rekordowym tempie i pobiłem rekord śr. pr. na dyst. pow. 100 km, który wynosi od dzisiaj 26,62 km/h. Dodam, że jeszcze na 75 kilometrze średnia była powyżej 27 km/h, jednak przejazd przez TG na samym końcu mocno wpłynął na średnią całej trasy.

Treningowo - Garb Tarnogórski

Poniedziałek, 11 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzisiaj postanawiam pokonać szosą nieco dłuższą treningową trasę z kilkoma drobnymi wzniesieniami.

Od początku przyjemna jazda, 17 st. C na liczniku, ale odczuwalna na poziomie chyba 20 st. Jedziemy zatem na krótko :). Praktycznie bezwietrznie, można zatem bez zastanawiania się, jak tu uniknąć kręcenia pod wiatr jechać przed siebie i rozkoszować się uciekającymi kilometrami.

Wzniesienia okazują się być coraz mniejsze w miarę budowy formy. Profil trasy:

Trochę podjazdów było, w sumie 355 m.

Dzisiaj druga wycieczka z SPD-SL. Wpinanie idzie coraz lepiej. Pasuje mi to zespawanie z rowerem - zero luzu. Zaleta uwidacznia się przede wszystkim przy wysokiej kadencji.

Druga wycieczka z nowym systemem zatrzaskowym, ale jednocześnie ostatnia z obecnym łańcuchem. Po dokonaniu pomiaru okazuje się, że jest wyciągnięty w 0,75%. Dlatego postanawiam czym prędzej go wymienić, aby oszczędzić kasetę, która w ramach wizualnej weryfikacji powinna wytrzymać kolejny łańcuch. Nowy już zamówiony (wraz z zapinką- nie wiem ile razy obecna była już wykorzystywana), czekamy na przesyłkę i montujemy :).

Notuję dzisiaj dwa rekordy:
V max 63,74
oraz rekord śr. pr. na dyst. 50-100 km, który wynosi od dzisiaj 26,18 km/h.




Wypad na Chchło

Sobota, 9 maja 2015 · Komentarze(1)
Wybieramy się całą ferajną na Zalew Chechło. Jako, że ostatnio jedną z najlepszych bajek Mikołaja to Tomek i przyjaciele, postanawiam pokazać Mikuli stare lokomotywy, o których kiedyś wspominał mi Wojtek (jest ich tam kilkadziesiąt!) oraz największą w Europie Środkowej kolejową stację rozrządową zlokalizowaną między Tarnowskimi Górami, a Miasteczkiem Śląskim. Obserwujemy przejeżdżające pociągi o po kilku minutach jedziemy dalej w kierunku Miasteczka Śl. Mikuś wniebowzięty :D

Na Zalewie krótki odpoczynek i zabawa Mikołaja w piasku :).

Powrót dobrze znaną trasą, w zasadzie niemal same asfalty.