Treningowo - szosowo

Sobota, 19 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Spontaniczne wyjście. W piątek wstępnie umawiam się na niedzielę z Pawłem, jednak w sobotę pojawia się okienko w terminarzu. Sms do Pawła -  "wychodzę za ok 20 min na 50 km po płaskim, reflektujesz?". Oddzwania po 10 min, jest już w Lasowicach, ale zawróci. Spotykamy się i kręcimy w stronę Miasteczka Śląskiego. Wpierw ja prowadzę. Czuję głód pedałowania. W Miasteczku Paweł mnie opamiętuje - "zwolnij do max 160" (uderzeń/min.). Racja..

W Miotku skręcamy w lewo w stronę Kalet. Ruch jest tu znacznie mniejszy, w końcu jest okazja aby zamienić kilka zdań, porozmawiać o planach. Jest przyjemnie, walczymy z delikatnym wiatrem.

W Bruśku zauważam ukrytą w starej szopie stajenkę  :)


Robimy krótką przerwę - banan, czekolada.. Chwila rozmowy, ruszamy dalej.

Sławny odcinek 7 km prostej pokonujemy walcząc z wiatrem i... czasem. Paweł nie ma oświetlenia, a 19 grudnia dzień do najdłuższych nie należy. Potem odbijamy na boczną drogę przez Nową Wieś. Następnie krótki odcinek 11-stką. Jest już zmierzch, szybko dojeżdżamy do Strzybnicy, gdzie żegnam się z Pawłem. Najkrótszą  drogą docieram do domu.

Super wycieczka, fajna atmosfera. Oby więcej..


Treningowo - 6 tys.

Sobota, 12 grudnia 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 00. Treningowo
Wstałem rano i ciemno jak w ...
Planowałem w tygodniu przebicie 6 tys. km w roku. Jednak o godz. 8:00 wyglądało na to, że raczej do tego nie dojdzie. Mokro, na dodatek padał deszcz. Po godzinie zaczęło się jednak przejaśniać :)
W końcu po 14-tej wsiadam na szosę. Wstępnie myślałem o podobnej rundce, jak w zeszły weekend, jednak czas nie pozwolił. Mniejsza pętla również pozwoliła na przekroczenie 6 tys. km dystansu pokonanego w tym roku. Co jest oczywiście moją życiówką ;)

Sobotnie rajzowanie po szosie - walka o kilometry

Sobota, 5 grudnia 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 00. Treningowo
Grudzień, niemalże bezchmurne niebo, słońce i 7 do 8 st. C to wskazania termometru. W tym okresie trzeba koniecznie korzystać z takich okazji. To nić, że wiatr wieje z prędkością ok. 7-8 m/s w porywach pow. 15 m/s. Ale już nie będę narzekać na wiatr. Zostawię to na okres letni, gdzie co drugi dzień kręcę korbą. Jak wspomniałem o tej porze roku trzeba wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Jest ich przecież tak niewiele..

Wpierw rusza w stronę Miasteczka Śląskiego, ruch jest duży. Jadę z pomagającym wiatrem i na segmencie od Częstochowskiej do Tankszteli uzyskuję średnią 35,4 km/h. Tym samym mam PRa i miejsce 38/88. (do KOMa brakło niecałych 9 km/h :) ). Zwalniam dopiero wjeżdżając w teren zabudowany, wcześniej prędkości rzadko schodziły poniżej 37 km/h.
Weekendowi kierowcy dają znać o sobie przejeżdżając czasem 50 cm ode mnie. Dlatego przy pierwszej okazji skręcam w stronę Kalet, choć w zamiarze miałem dociągnięcie do Sośnicy. W przyrodzie nic nie dostajesz za darmo, wiatr który wcześniej pomagał, teraz chce przedstawia rachunek za tą "usługę". Walczę z tętnem na poziomie 160 jadąc pod wiatr z prędkością 24-25 km/h.

W Kaletach spoglądam na stoper pulsometru (pracujący od startu, bez zatrzymań przy postoju - np. na światłach). Rozpoczęła się 46 minuta jazdy, a ja mam przejechane 22,5 km. Szybka kalkulacja w głowie i wyliczam, że mogę uzyskać fajny wynik i przejechać ponad 30 km w godzinę. Pulsometr mam od niedawna, więc nie mierzyłem tego typu osiągnięć. Stoper w liczniku automatycznie wstrzymuje naliczanie w trakcie postoju. Kojarzyłem jedynie z endo, że kiedyś już przejechałem ponad 30 km w godzinę.
A więc postanawiam zawalczyć, chociaż teraz jadąc przez Kalety wiatr nie pomaga, dodatkowo dwóch kierowców wymusza na mnie wyhamowanie niemal do zera skręcając w lewo (nie zjeżdżając do środka jezdni). Tętno od razu z ok 150-155 skacze do 170 - tak już będzie do końca godzinnego odcinka. Na zegarze wybija godzina w Bruśku, nieopodal kościoła. Patrzę na licznik - 30,06 km :) udało się!!!
Chociaż do Bradley'a Wiggins'a jeszcze troszkę brakło ;).

Wjeżdżam na pierwszy parking odpocząć i napić się jeszcze ciepłej herbaty z cytryną.


Z Bruśka do Tworoga odcinek 7 km prostej, gdzie również walczę z wiatrem, ale już na spokojnie, chcę już dojechać do domu. Te ostatnie 15 min z godzinnego odcinka dały mi się we znaki.

Teraz wracam myślami do wczorajszej wycieczki i już nie mogę się doczekać kolejnych wypraw.



Niedzielne rajzowanie

Niedziela, 22 listopada 2015 · Komentarze(4)
Kategoria 01. Wycieczki
Mimo, że temperatury coraz bliżej zera, to znikome kilometry pokonane w tym miesiącu motywują do kręcenia. Nieubłaganie nadchodzi trudny dla bikerów okres, więc trzeba korzystać z każdej okazji.
Umawiamy się z Wojtkiem tradycyjnie na Grzybowej, gdzie stawiam się po czasie... 13 min. :\ Nie ma wytłumaczenia, żenada i tyle.
Mimo nieciekawych jakby się mogło wydawać warunków, jest bardzo przyjemnie. To pewnie efekt kupionych w deca z myślą o tym okresie kurtce i bluzie termoaktywnej. Zakup poczyniony już jakiś czas temu, jednak teraz dopiero jest okazja by o nich wspomnieć. Kurtka dodatkowo posiada dwa otwory, które można zamykać i otwierać w zależności od temperatury zewnętrznej.


Warunki miejscami trudne, rower cały oblepiony błotem (strój też). Jest jednak przyjemnie. Kręcimy korbami po leśnych duktach, mijając kałuże, piachy. Unikamy asfaltu, jeżeli tylko jest taka opcja, czasami tracąc czasowo, jednak liczy się fun.

Testuję też nowy odcinek autobany, jaki zastąpił trudny, piaszczysty odcinek drogi do Baru u Celiny.

Skraca podróż w tą stronę o dobra kilka minut.

U Celuny, jak zwykle miła atmosfera, stosownie do pory roku


Wracamy krótszą drogą. Na niebie z każdą minutą coraz cięższe chmury, wracamy nie oglądając się za siebie i nie tracąc czasu na różnego rodzaju przeszkadzanki.

Niedaleko od domu łapie mnie grad. Na szczęcie tylko przelotny.
Kolejna bardzo udana niedzielna wyprawa. Czy będzie okazja na jeszcze podobną w tym roku? Czas pokarze.

To już nie są warunki dla okazjonalnych Bikerów

Sobota, 21 listopada 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 00. Treningowo
21 listopada i w miesiącu przejechane raptem 111 km. Jest niebezpieczeństwo, że to będzie pierwszy w tym roku miesiąc gorszy, aniżeli analogiczny zeszłego roku.

Prognoza przewiduje konwekcyjne opady, największe w okolicach 13-tej. Od śniadania zastanawiam się nad rowerem i w momencie gdy przez kilkanaście minut zrobiło się jaśniej zapada decyzja. Jadę!
Na rower wsiadam o 12:20. Nie zaginam się. Chcę po prostu pokręcić po okolicy.
W lesie miejscami jest mokro, cała masa liści.

W Pniowcu dopada mnie zapowiadany deszcz, więc parkuję przy wiecie przystanku. Po kilku minutach przestaje padać i mogę kontynuować. Niestety zapominam o okularach, które wcześniej zaparowane, mokre powiesiłem na lince. Przypomniałem sobie o tym w momencie głośnego trzasku dobiegającego spod tylnego koła.
Kur..a !!!!
Okulary kupione w sierpniu wpadły centralnie pod koło..
Ale cóż poradzić, warunki są coraz trudniejsze, trzeba się liczyć ze stratami, nawet tymi głupimi. Ale cóż, trzeba być skoncentrowanym w każdym momencie. To już nie są warunki dla okazjonalnych Bikerów..

Treningowo - walka z wiatrem

Sobota, 14 listopada 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dobrze pamiętam ostatni wypad, kiedy to wiatr chciał mnie dosłownie wyrzucić z asfaltu. Szczególnie na odcinkach, gdzie teren był otwarty i drzewa nie osłaniały. Mamy niemal połowę listopada i dzień jest już bardzo krótki (jedynie ponad godzinę dłuższy o najkrótszego w roku), więc pracując codziennie pozostają już jedynie weekendy. Dlatego nie można wybrzydzać i trzeba brać otwartymi garściami każdy dzień weekendu umożliwiający w miarę dogodnych warunkach poruszanie się na dwóch kółkach.

Standard - poniedziałku do piątku pogoda była rewelacyjna. Wyglądałem z utęsknieniem przez okno czekając na weekend. Jest zatem sobota i co?



WIEJE.
Zdaje się, że nawet mocniej, niż w zeszłym tygodniu. Zmagając sie z wiatrem (pierwsz część trasy pod wiatr) przypomniałem sobie, jak liczni "znawcy" uzasadniali jakiś czas temu brak elektrowni wiatrowych w Polsce niekorzystnymi warunkami (czyt. słabymi wiatrami) i tym samym podważali ekonomiczny sens tej inwestycji. Czytając i słuchając tych wywodów zawsze dziwiło mnie to, że tuż za naszą zachodnią granicą jadąc A4 były całe farmy elektrowni wiatrowych.. ?????

Minęło kilka lat i u nas w coraz to szybszym tempie stawiane są kolejne wiatraki. Pewne swoją rolę odgrywają tutaj dotacje, które zachęcają inwestorów do stawiania kolejnych turbin. Z drugiej strony tak sobie myślę (wałcząc dalej z wiatrem), że zapewne zniesienie kontroli na granicy z UE miało niemały wpływ. W końcu po naszej stronie miedzy zaczęło wiać podobnie, jak 10 km od granicy.

W każdym razie jeżeli ktoś jest zainteresowany inwestycją, to chętnie wskażę miejsca w okolicy, gdzie wiatr wieje najmocniej. :)

Tak walcząc z wiatrem i pokonując drobne wzniesienie zerkam na pulsometr, a tam 170.

Przeszkadzanek było więciej



OK, Chłopaki wykonują kawał dobrej roboty.

Po ostatnim rajzowaniu dźwięki wydobywające się z tylnej piasty powodowały u mnie ból głowy. Jakby kamienie wrzucić. Już przyglądałem się potencjalnym zakupom, jednak w serwisie mechanik wykonał kawał dobrej roboty i udało się zachować dotychczasową piastę i bębenek, a cała naprawa była w miarę tania. Uszczęśliwiony zakupiłem do szosy nowy zacisk koła, który zdecydowanie lepiej kolorystycznie komponuje się z całością. Co ważne, zaoszczędziłem całe 2 gramy (to pewnie bród ;P ).

Niedzielne szosowanie

Niedziela, 8 listopada 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Listopad - miesiąc samobójców, miesiąc depresji ... taką zaliczyłem wczoraj, jak doszła do mnie informacja, że po raz kolejny dostaję od tych z góry kopniaka w dupę. Dodatkowo zaplanowana na sobotę krótka wycieczka rowerowa nie doszła do skutku, gdyż w przeciągu słonecznych ostatnich dni akurat w ten wolny od pracy musiał padać deszcz.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się lepiej, gdyż w prognoza nie przewidywała deszczu. wskazywała jednak silny wiatr wiejący z prędkością 10 m/s, w porywach nawet 20 m/s. Z doświadczenia wiem już, że komfortowa jazda szosą to max .... 3 m/s. Głodny wrażeń wybieram właśnie ten rodzaj roweru pozostawiając leśne ścieżki Wojtkowi, który dzisiaj tradycyjnie rajzował po leśnych duktach. Obawiałem się, że po wczorajszych opadach w lesie będzie dużo błota, więc nie znalazłem w sobie motywacji do MTB. A może to bardziej głód szosy..

Warunki były ciężkie, w zasadzie na całej trasie spotkałem łącznie 5 osób jadących rowerami (w tym 2 kolarzy).


To na pewno nie były warunki przyciągające amatorów niedzielnych wycieczek rowerowych po parku prezentujących nowiutkie niemalże nieskażone zużyciem kolorowych strojów i śnieżno-białych skarpetek. Dzisiaj mimo pięknego słońca i temperatury momentami dochodzącej do 18 st. C deptali tylko najwytrwalsi bajkerzy.



Przed wyjściem sprawdziłem oczywiście kierunek wiatru i trasę ustaliłem pod planowaną drobną zmianę jego kierunku - tak aby przynajmniej momentami pomagał mi w jeździe. Jednak albo ja, albo serwis meteo mamy problem z kierunkami. No ale tak to już jest z wiatrem. Podjazdy (jeżeli start i meta są na tym samym poziomie) mówią tyle, że w końcu będzie zjazd. Z wiatrem jest inaczej, na całym odcinku może na 10 km pomagał mi pokonywać kolejne kilometry. Najczęściej był boczny, a mocne porywy dosłownie przesuwały mnie na szosie.



Podsumowując wycieczka bardzo udana po znanej trasie prowadzącej do Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Dużo watów poszło w walkę z wiatrem, ale i tak udało się przyjemnie przejechać ponad 80 km. 6k w 2015 coraz bliżej ;)

Sobotnie rajzowanie we mgle

Sobota, 31 października 2015 · Komentarze(2)
Kategoria 01. Wycieczki
Ostatnio nie było za wiele jeżdżenia. W poprzedni weekend infekcja gardła uniemożliwiła mi wyjazd.
Organizm jednak  domaga się aktywności, więc w czwartek sprawiłem sobie pierwszy w tym sezonie jesienno-zimowym trening siłowy. Wieczorkiem ćwicząc dołącza do mnie Mikołaj. Więc trenując na maksa dorobiłem się mega zakwasów.

Dzisiaj pogoda była delikatnie mówiąc zniechęcająca do jazdy. 3 st. C, mgła, wilgotno. Ale motywacja duża, nadzieja że rozjeżdżę zakwasy również. Niestety już pierwsze km pokazują jaka tragiczna jest sytuacja. Nie ma siły, mięśnie zmęczone, każda dziura sprawia ból.

Dojeżdżamy z Wojtkiem do Mikołeski, gdzie robimy krótką przerwę. Niestety w trakcie w/w dochodzi jeszcze mocne odczucie zimna. Rezygnuję... postanawiam wracać do domu. mImo, że motywacja duża, to jazda musi sprawiać frajdę. A to była po prostu mordęga.

Wojtek początkowo obmyśla plan dalszej trasy, jednak moja rezygnacja odciska się na morale Wojtka, ktory równiez postanawia ze mną wracać. Tak ze spuszczonymi głowami wracamy do domu. Udaje mi się jednak zauważyć po drodze Pawła spacerującego z psem. Chwila rozmowy i kontynuujemy zjazd do bazy..


Treningowo

Czwartek, 22 października 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Dzień wolny od pracy, urlop tak na prawdę przymusowy, jednak tuż po 16-tej udało się wyjść pokręcić korbą. Niestety dzień coraz krótszy, a warunki atmosferyczne jakoś nie nastrajają do mocniejszych depnięć.
To moja druga jazda z pulsometrem, który przez 1/3 dystansu wskazywał wartości poniżej 130 uderzeń/min.

Wieczorna wyprawa na Mikołeskę

Sobota, 17 października 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 00. Treningowo
Prognoza na dzisiejszy dzień nie była za dobra. Mimo to chciałem przetestować ostatnio zakupiony pulsometr.

Pod koniec dnia decyduję się na wyjście i pokręcenie MTB po leśnych autobanach. Kierunek Mikołeska.
Na kierownicy zagościł pulsometr, który przynajmniej w pierwszej części trasy przykuwał moją uwagę. Wcześniej trochę poczytałem o tym, z czym to się je i jakie poziomy co oznaczają. Dlatego chciałem sprawdzić jakie poziomy osiągam przy moim tempie. Było stale na pograniczu 135-145, dwa razy doszedłem do 160.

Przez cały dzień spadło kilka kropel deszczu, jednak jak udałem się w drogę powrotną do domu, zaczęło padać na dobre. Do tego Endo nie zarejestrowało trasy powrotnej :(